-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "łono" [6]
[ + Dodaj cytat]Włączyłam lampę grzewczą; jej czerwone światło rozlało się po białych kafelkach i wannie, upodabniając całe pomieszczenie do kojącego matczynego łona.
Ludzie i drzewa rozstępowały się przede mną jak ściany ciemnego tunelu, a ja zmierzałam szaleńczo ku jasnemu punktowi przyświecającemu mi w oddali, ku kamyczkowi rzuconemu w studnię, ku słodkiemu białemu dziecięciu, skulonemu w matczynym łonie.
Musiałam coś zrobić. Jedna porażka detektywistyczna nie mogła mnie przecież powstrzymać. Agencje wielkomiejskie musiałam od razu odrzucić. Ceny miały [...] Zaporowe. Poszerzyłam zakres poszukiwań. W końcu znalazłam inną firmę. Całkiem niedaleko. Wystukałam numer. Ktoś dwukrotnie odrzucał połączenie. W końcu się udało.
– Taaa? – zaskrzypiał starczy głos.
Hmmm.
– Yyy… – Zatkało mnie delikatnie. Nie tego się spodziewałam. – Czy to agencja?
– Że coooooo?!
– Czy to agencja?
– Ta jaka agiencja?! Żadna agiencja jakaś! O co się rozchodzi?! Co pani chce?!
Kurka, musiałam źle wybrać numer. Przeprosiłam i rozłączyłam się. Spróbowałam jeszcze raz. Znowu to samo. Co jest?! Sprawdziłam w internecie,wszystko się zgadza. No dobra. Do trzech razy sztuka.
– Taaaaaa?– Usłyszałam ten sam głos.
– Proszę pana! – Diabli mnie już zaczęli brać, więc krzyknęłam nerwowo. – Czy ja dodzwoniłam się do agencji?!
– Ta co pani z tom agencjo, paniusiu? Ta do jakij agiencji jakijś? Ta cu pani chce?!
Jezu. O Jezu! Życie na Końcu Końca Polski B jest straszne. Szlag mnie zaraz trafi. Jak nic.
– Proszę pana! – warknęłam. – Ja ten numer mam z internetu! To podobno numer agencji detektywistycznej! Czy to pomyłka?!
– Ta cu pani tak krzyczy, paniusiu? Taż nerwy du kunserwy – zaskrzeczał dziadyga w słuchawce. – Ta na cu tak krzyczeć! Ta ja panium słyszy doskunale!
Zachichotałam nerwowo.
– Panie, dodzwoniłam się do agencji czy nie?! – brnęłam dalej, wbrew głosowi rozsądku, który protestował w mojej głowie.
– Ta du jakiej agencji paniusiu?! Ta skund du agencji? Pfu, pfu, gdzież.
– A! To przepraszam. Szukam detektywa. Tu jest podany numer. Ale to pomyłka, jak słyszę. Pomyłka…
– Ta jaka pomyłka, paniusiu? Ta dobrzy jest!
– Yyy…? – Teraz to dopiero mnie Skrzeczący zaskoczył.
– Ta dobrzy jest, mówię! Ta tu ja jestem d e d e k t y w!
W latach siedemdziesiątych, prowadząc badania w Bibliotece Kongresu, trafiłam na nieznaną historię architektury religijnej, w której przedstawiano jako coś oczywistego fakt, że tradycyjny projekt większości świątyń kultu patriarchalnego odwzorowuje ciało kobiety.
Zawiera więc wrota zewnętrzne i wewnętrzne na wzór warg większych i mniejszych, waginalną nawę główną do ołtarza, dwie zaokrąglone owaryjne nawy boczne, a w świętym środku ołtarz, czyli łono, w którym dokonuje się cud - mężczyźni wydają na świat życie.
Podobno morze jest jak matka. Słone wody, puls i wahania prądu, zwielokrotniony dźwięk bijącego serca i stłumione odgłosy dobiegające z powierzchni przypominają matczyne łono.
Wtedy wciąż
jeszcze żyłam w przekonaniu, że jej brat narodził się z łona kobiety. Dopiero
później uznałam go za pomiot szatana.