cytaty z książki "The Heroes"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Łatwo zapomnieć, jak wiele posiadasz, gdy cały czas wpatrujesz się w to, czego nie masz.
- Panie kapralu?
- Kapralu Tunny.
- Ja... ja... - To był chłopak nazwiskiem Worth i najwyraźniej miał problem. Tunny oczywiście rozpoznał objawy. Przestępowanie z nogi na nogę, bladość, lekko załzawione oczy. Nie było czasu do stracenia. Wskazał kciukiem latryny.
- Leć! - Młodzieniec pomknął jak wystraszony królik, skacząc na krzywych nogach po błocie. - Tylko postaraj się wysrać w odpowiednim miejscu! - Tunny odwrócił się i pogroził palcem pozostałym szeregowcom. - Zawsze srajcie w odpowiednim miejscu. To żołnierska zasada znacznie ważniejsza niż bzdury dotyczące marszu, broni czy ukształtowania terenu. - Nawet z tej odległości usłyszeli przeciągły jęk Wortha, a po nim donośne pierdnięcie. - Szeregowiec Worth właśnie toczy pierwszą potyczkę z naszym prawdziwym wrogiem. Nieprzejednanym, bezlitosnym i płynnym. - Położył dłoń na ramieniu najbliższego żołnierza. Był nim Żółtko, który niemal upadł pod wpływem dodatkowego ciężaru. - Jestem przekonany, że wcześniej lub później wszyscy zostaniecie wezwani do walki w latrynie. Odwagi, chłopcy, odwagi.
Oto idealny przykład funkcjonowania armii... hierarchii, w której każdy sra na głowę osoby znajdującej się poniżej. Uwielbianemu dowódcy naszego regimentu, pułkownikowi Vallimirowi, właśnie sra na głowę generał Jelenhorm. Pułkownik Vallimir niżej. Za minutę albo dwie pierwszy sierżant Forest ustawi swe obnażone pośladki nad moją niewinną głową. Zgadnijcie, co to oznacza dla was.
Pieśni są pełne bohaterów, ale tutaj jedynymi bohaterami są kamienie.
(...) Strasznie daleko dla starca z niesprawna nogą(...)Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, próbując znaleźć jak najwygodniejszą pozycję dla swojego kolana, kostki i biodra, ale udało mu się jedynie osiągnąć inny rodzaj cierpienia. Parsknął pod nosem. Zupełnie jak w życiu.
Może człowiek przy urodzeniu otrzymuje pewien przydział odwagi,który zużywa za każdym razem,gdy wpada w tarapaty.
Reachey powoli wstał.
- Masz rację wodzu.Sprawimy że ten dzień spłynie czerwienią. Napiszą o nim pieśni.
- Sram na pieśni-odparł Dow,również wstając,-Wystarczy mi zwycięstwo.
Nie brakuje mi ludzi,którzy potrafią wyważać drzwi,ale zawsze przydają mi się tacy, którzy od czasu do czasu wpadną na to,żeby najpierw nacisnąć klamkę.
Prawda jest jak sól. Ludzie potrzebują jej do smaku, ale od nadmiaru robi im się niedobrze.
Cierpliwość to równie groźna broń jak gniew. A nawet bardziej, ponieważ niewielu ludzi jest do niej zdolnych.
Nie należy się wstydzić lęku. Odwaga to działanie pomimo strachu.
To dziwne - im mniej lat mamy do stracenia, tym bardziej obawiamy się ich utraty.
Jednakże Czerstwy cieszył się dobrą reputacją. Był wytrawnym wojownikiem,który najpierw myśli i zadaje pytania,a dopiero potem zabija,co stanowiło coraz rzadziej praktykowane podejście.
Nad grobem można mówić rzeczy,za które wyśmiano by cię w karczmie, i uchodzić za mędrca.
Życie zawsze toczy się w jeden sposób i rzadko zgodnie z naszymi oczekiwaniami.To wszystko.-Odwrócił się i odszedł na północ,zarzucając sobie topór na ramię.
(...) lepiej jest pogodzić się z bólem niż próbować od niego uciec. Rzeczy stają się mniejsze, gdy stawimy im czoło.
Był dobrym człowiekiem. Jednym z najlepszych. Uczciwym, odważnymi lojalnym aż do przesady. Doskonale do siebie pasowali. Optymista i pesymistka, marzyciel i cyniczka. Zresztą, na czym polega miłość, jeśli nie na znalezieniu kogoś, kto nam odpowiada? Kogoś, kto zrekompensuje nasze braki?
Kogoś, z kim można pracować. Kogo można urobić po swojemu.
- Może jeszcze uda się panu wrócić do łask króla.
Żebyś wiedział ty magiczna kurwo, choćbym miał utopić Północ we krwi.
Kiedy ostatnio tak wyraźnie czułem, że żyję? Może nigdy? W sercu pulsował mu ogień, skóra mrowiła, gdy ściekał po niej deszcz. Wszystkie rozczarowania, upokorzenia i porażki nic nie znaczą. Każdy szczegół był wyraźny jak płomień w ciemności, każda chwila trwała wiek, każdy najmniejszy ruch, jego lub przeciwnika, opowiadał własną historię. Liczy się tylko zwycięstwo lub śmierć.
Na tym polega problem z błędami. Można je popełnić w mgnieniu oka. Przez lata chodzi się na palcach jak głupiec, a potem wystarczy chwila nieuwagi i...
Bam.
Zresztą, na czym polega miłość, jeśli nie na znalezieniu kogoś, kto nam odpowiada? Kogoś, kto zrekompensuje nasze braki? Kogoś, z kim można pracować. Kogo można urobić po swojemu.
Niby po co kobieta miałaby na mnie patrzeć? Kocham cię. Kocham cię tak mocno, że to boli. Bardziej niż wszystkie ciosy, które dzisiaj otrzymałem. Nawet bardziej niż ciosy, które zadałem. Kochan cię tak mocno, że zaraz się zesram. Powiedz to. Może nie o sraniu, ale całą resztę. Co masz do stracenia? Powiedz to i bądź przeklęty!
Idiotyczne obowiązki nadciągały ku niemu w przytłaczającej procesji. Pobiegać. Poćwiczyć. Wysrać gówno. Napisać list. Zjeść. Obserwować. Napisać gówno. Wysrać list. Zjeść. Położyć się. Udawać, że się śpi, a tak naprawdę leżeć przez całą noc, próbując zwalić konia. Wstać. Pobiegać. List...
Często wyobrażał sobie swoje wielkie pożegnanie. Szedł wzdłuż rzędu życzliwych Imiennych ku świetlanej przyszłości, a plecy bolały go od poklepywania. Przechodził korytarzem z obnażonych ostrzy lśniących w blasku słońca. Odjeżdżał konno, salutując pięścią, podczas gdy Carlowie wiwatowali, a kobiety opłakiwały jego odejście, chociaż nie potrafił powiedzieć, skąd się tam wzięły.
Nie spodziewał się, że wymknie się z obozu przed świtem, niezauważony i zapomniany. Ale właśnie dlatego, że tak wygląda prawdziwe życie, ludzie lubią śnić na jawie.
Co się tyczy nienawiści, Brodd Dziesięć Sposobów miał jej niewyczerpany zapas. Był jednym z tych drani, którzy nie potrafią nawet spokojnie oddychać. Paskudny jak kazirodztwo i natarczywy, obleśnie uśmiechnięty jak wioskowy zboczeniec gapiący się na przechodzące dojarki.