cytaty z książki "Artystka wędrowna"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Najgorsze są głupie myśli. Głupie myśli polegają na tym, że są głupie, nie poddają się żadnej racjonalnej analizie, głupie są i już. A jakie upierdliwe, jak się strasznie czepiają człowieka i nie chcą go opuścić, Boże święty!
Kiedy chłopu przestaje zależeć na kobiecie? Kiedy ma na oku drugą.
Ona nie zasługuje na żadne prezenty, z wyjątkiem torby z bombą zdalnie odpalaną.
(...) Maciuś natychmiast po wyjściu Tosi odśpiewał swoją zwykłą arię na jeden silny głos niemowlęcy.
To zdumiewająca rzecz, ta muzyka (...). Tak naprawdę jej nie ma. Bo przecież te wszystkie nuty to nie muzyka. Ona jest przez chwilę, staje się rzeczywistością i przemija. Czysta metafizyka. Przed chwilą świat był piękniejszy.
Przytuliłam Maćka, co, jak zwykle, poskutkowało. To jednak jest cudne, że mama przytuli i troski znikają. Od niedawna w zasadzie jestem mamą i wciąż odkrywam takie różne cuda.
Subtelne amantki nie jedzą szarlotki ani krokiecików, tylko żyją powietrzem oraz miłością.
Mam trzy latka, trzy i pół, jaram trawę, bo mam dół. Żeby była lepsza fazka, to zarąbię sobie kwaska.
Tego wierszyka nauczył mnie Paweł, operator, ten wysoki, łysy. Czasami mam ochotę zastosować go do siebie – wierszyk, nie Pawła.
Obie z Kasią spojrzałyśmy na Arnego jak na cielę o dwóch głowach.
Witek w mundurze znowu stał się jakby nieco bardziej oschły. Widocznie mundur zobowiązuje.
(...) jak śpiewam, to nie piję! A jak już się napiłam, to nie śpiewałam, bo jak piję, to nie śpiewam.
Dobry mąż to skarb żony. Nie, to było jakoś inaczej, już wiem: dobra żona mężowi korona. No cóż, czasy się zmieniają.
Znowu się zastanawiam, dlaczego ci od oper uważali, że amant ma być zawsze tenorem, a jak świnia, to baryton albo bas. Dla mnie prawdziwy mężczyzna śpiewa barytonem.
(...) jak ktoś się wybiera do baletu, to musi mieć warunki, nie może mieć krzywych nóg ani być tłustym kurduplem. Ale do śpiewania – proszę bardzo! Można mieć zero głosu, wystarczy CHARYZMA, kurza jej twarz!
Coś w tym jest – przez kilka miesięcy na morzu można albo zgłupieć, albo przeciwnie – poszerzyć sobie te horyzonty, przeczytać milion książek i wysłuchać miliona płyt.
Co do Furman, to nie mam pojęcia, czy ona jest z telewizji, czy też nie. Ale nie martw się, jeśli ją widziałaś i nie zapamiętałaś, bo ona jest absolutnie nie do zapamiętania – jak większość telewizyjnych prezenterek, będących plastikowym produktem epoki Barbie. Zapewne odkąd ukończyła lat osiem, nikt nie widział jej bez pełnego makijażu.
(…) uważa, że te wszystkie nuty, wyciągi i partytury, nad którymi pracuję, to jakieś cholerne kłębowisko niezrozumiałych robaczków!
(…) zamówiłam więc sobie barszcz z kołdunami i dużą golonkę. Wowa spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem, widocznie jego zdaniem soprany tyle nie jedzą.
- A ty nie masz żadnej żony? – wyrwało mi się nietaktownie. Może ma właśnie trzecią albo uciekł od czwartej? Kiedy mi się język wreszcie wyparzy?
Może wszystkie żony w jakiś czas po ślubie robią się koszmarnymi babami?
Obśmiał mnie, bo prawie że bałam się ruszyć małego z beta, wziął go na swoją wielką dłoń i przerzucił na drugą wielką dłoń. Jak kotlet. Omal nie umarłam, Maciek natomiast był zachwycony.
(…) od dawna już świat widzę w formacie trzy na cztery, a ostatnio szesnaście na dziewięć.
Przed chwilą przyszła Tosia i powiedziała, że czegoś nie rozumie. Dzwonił jakiś pan – powiedziała. Zawiadomił ją, że na piątek umawia się na czwartek. Będzie na pewno. Czy pani coś z tego rozumie?
Pewnie, że rozumiem. Pan Napiontek w czwartek przyśle swoich fachowców (…).
Wprawdzie ona wygląda jak wachmistrz Luśnia, ale chyba wie, co robi.