cytaty z książek autora "Wiktoria Gische"
Nieszczęście to drugie imię kobiety.
Kiedy tuliła się do Echnatona, kiedy oddawała jego namiętne pocałunki, kiedy tylko czekała, aż weźmie ją na ręce i zaniesie do stojącego tuż obok łóżka.I nagle poczuła, jak mąż odsuwa ją na odległość swoich ramion. (...) -Dla mnie jesteś jak Aton. Rozumiesz?Jak Aton!. (..) Dać za wygraną, czy próbować dalej? A może czekać, aż Echnaton sam zatęskni za jej ciałem?
Słońce powoli kończyło dzienną wędrówkę po błękitnym niebie. Już za kilka chwil jego okrągła, czerwono-pomarańczowa tarcza miała schować się za horyzontem. Patrząc w dal można było zauważyć falujące od gorąca powietrze.
Wciągnęła się w tę historię jak w najlepszą powieść. Chciała już skończyć, ale nie kończyć. Znała ten paradoks doskonałej książki. Kiedy już chcesz dotrzeć do końca, ale cierpnie ci skóra na myśl, że za chwilę przyjdzie czas pożegnać się z bohaterami. Tak właśnie się czuła.
(...) ludzie bardzo długo pamiętają o złych rzeczach, a szybko zapominają o dobrych.
Od kilku godzin padał śnieg, Krakowski Rynek przykrył się białą, skrzącą się w świetle latarni śnieżną pierzynką. Przechodnie, kuląc się w płaszczach z wysoko podniesionymi kołnierzami, przemykali czym prędzej, ignorując otaczający ich zimowy krajobraz.
Pamiętaj, że miłość jest najważniejsza. Najpierw miłość, a potem pieniądze.
Nie, niedoczekanie!, krzyknęła w duchu. Rozmowa z Echnatonem pozbawiła ją wszelkich wątpliwości. Pomyślała, że deklaracją o swoim drugim małżeństwie zwolnił ją z wierności, jaką sama mu ofiarowała.
Wyjście jest zawsze, tylko od ciebie zależy, które drzwi wybierzesz.
Pomyślała, że nie ma prawa osądzać ojca. Sama przecież chętnie sięgała po absynt, ciesząc się jego działaniem rozluźniającym ciało i umysł. "Zielona wróżka" dodawała jej odwagi.
- Nie byłem tu od wielu lat, ale wcześniej, jeszcze przed wojną, każdego roku przychodziłem na grób mojej ciotki, który stał się tez symboliczną mogiłą moich rodziców.
Pewnie gdyby urodził się w rodzinie pokroju Grimmów, Schrammów czy Michałowskich, skończyłby jakiś wymyślny uniwersytet, otrzymał od ojca pokaźną sumkę na dobry początek, zaręczyłby się z równie bogatą panną i wiódł beztroskie życie. Ale czy szczęśliwe?
- Nie ma nic gorszego niż niedopasowany kolor. Przecież nie chcą panny wyglądać jak śmierć, a każdemu nie w każdym kolorze jest do twarzy.
Nie potrafię zrozumieć tych młodych dziewcząt, które każą sobie szyć garnitury, upodabniając się do mężczyzn. Mój mąż ma w zwyczaju zamawiać najnowsze żurnale z Paryża i Londynu. Chcemy, by nasze damy także były na bieżąco. Podobno we Francji furorę robią stroje niejakiej Coco. Cóż to za imię? Zresztą jakie imię, takie stroje. Proste, bez ozdób, finezji.
Na widok dworu Eleonora westchnęła. Budynek zapierał dech w piersiach. Miała wrażenie, że takie domy widuje się tylko w wielkich metropoliach, takich jak Rzym, Paryż, Florencja. A jednak taka perełka architektoniczna stanęła tu, w Krakowie.
– Jest piękna – powiedziała, zniżając głos do szeptu, jakby zbyt głośna rozmowa miała zaburzyć harmonię stworzoną przez gmach i otaczający go krajobraz.
Przysunął się blisko Stefanii.
– Cii – szepnął jej do ucha. Odsunął się nieznacznie, żeby spojrzeć jej w oczy. A potem pochylił się do jej ust. Nie odsunęła się. Nie zabroniła mu tego. Przycisnęła wargi do jego ust. Oddała pocałunek. Ostatni. Pożegnalny. Pocałunek, w którym nie było namiętności, tylko tęsknota za straconym życiem. Po chwili Mikołaj zamknął Stefcię w ciasnym uścisku. Stali tak przez dłuższy czas. W milczeniu.
- Czyli, jak mawiał Oscar Wilde... Och, nie rób takich oczu - żachnęła się Stefcia. - Czasami zdarzy mi się przeczytać coś wartościowego. Nie tylko ty siedzisz z nosem w książkach. Więc, jak mawiał pan Wilde "między mężczyzną a kobietą przyjaźń nie jest możliwa. Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń".