cytaty z książki "Wyleczeni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- „Cząstki elementarne” Houellebecqa. No proszę, nie wiedziałam, że chłopcy z prewencji mają tak wyrafinowany gust literacki.
- A co, myślałaś, że jak policjant, to z literatury francuskiej czytuje tylko gazetki Carrefoura?
Nie ma normalnych ludzi. Są tylko tacy, którzy lepiej panują nad swoim szaleństwem.
- Pani doktor, to były nadzwyczajne okoliczności. I nie wiem, czy mogę mówić o nich w obecności damy.
- Może pan. Tej damy już nic nie zdziwi.
Przerastały ją nowe zasady segregacji śmieci. Miała doktorat z medycyny, ale decyzja, do którego pojemnika co wrzucić, wymagała, w jej opinii, co najmniej habilitacji.
W przeciwieństwie do niego większość innych psychiatrów, z którymi miała do czynienia, niewiele różniła się od swoich pacjentów.
- Rodzice nie pozwalają ci rozmawiać z nieznajomymi, ale wpuszczanie ich do mieszkania i uprawianie z nimi seksu jest okej?
- Tak, jeśli tym nieznajomym jest przystojny policjant, który ratuje moje życie. Dla takich pozwolili mi zrobić wyjątek.
Brak kary za popełnione zło, niezależnie od skali zła, nie uczy poprawy. Jest wręcz sprzeczne z podstawowymi prawami fizyki – każda akcja musi przecież równać się reakcji.
- Myślisz, że gdyby Michał podczas naszego spotkania widział, jak robię nakłucie lędźwiowe albo próbuję zacewnikować pacjenta ze stulejką, to by mnie później próbował przelecieć?
Gdyby ogłoszono konkurs na najdziwniejszą zawartość damskiej torebki, Marta miałaby szansę na podium. Oprócz jednorazowych rękawiczek i maseczki do sztucznego oddychania, które rutynowo ma ze sobą wielu lekarzy, Marta zawsze nosiła również pojemnik na mocz i kał. Po co? Nie potrafiła wyjaśnić.
Osoby, które wiedzą, czego chcą, nie lubią niespodzianek. Niespodzianki okazują się zwykle tym, czego nie chciały.
- A znasz dowcip o tym, jak rozpoznać wegetarianina?
- Nie. Jak?
- Sam ci to powie.
- Ha, ha, bardzo śmieszne.
- A byłaś już na tym nowym filmie Aldo Moro, czy jak on tam się nazywa, no wiesz, ten Hiszpan?
Uważała rośliny za istoty doskonałe. Żeby żyć, nie musiały nikogo krzywdzić, a energię czerpały ze słońca. Niemal perfekcyjni bretarianie.
Dagmara Góralska okazała się być Assistant Managerem (Marta nie wiedziała nawet, co to znaczy) z fatalnie zrobionymi ustami i świetnie powiększonym biustem, który pchał się na pierwszy plan każdego jej zdjęcia w Internecie.
Takie kobiety nie marnują energii i kapitału, stawiając na jednego konia. One zawsze dywersyfikują swoje inwestycje, zwłaszcza te poważne, takie jak wybór męża.
Wychodzą i są jeszcze gorsi. Więzienie ich degeneruje. Uczy nowych technik, dostarcza wspólników i daje większe możliwości. Niektórych po prostu nie da się zresocjalizować. Urodzili się, by szkodzić. To zwyrodnialcy i sadyści. W imię czego mamy to tolerować? Patrzeć na cierpienie rodziców, którzy tracą przez nich dzieci? Na krzywdę dzieci, pozbawionych rodziców? Włóż jedno zgniłe jabłko do skrzynki, a za chwilę pogniją i inne.
- Nic się nie zmieniła.
- W sumie to prawda. Poza tym, że urosła, przytyła, wyszła za mąż i urodziła dziecko, to nic.
Mówiły "bałkażan" zamiast bakłażan. To było częste przejęzyczenie ich babci i przejmując go, dołożyły cegiełkę do rodzinnego kodu.
W rozmowach Marty z Dorotą, Dagmara Góralska zawsze pozostawała Tępą Dzidą. Na początku Marta używała określenia Wary Obciągary, z powodu ust Dagmary, monstrualnie powiększonych kwasem hialuronowym w Wiadomo Jakim Celu, ale Dorota uznała, że jest to zbyt wulgarne.
Bez skrępowania poruszał się nago i Marta musiała przyznać, że nigdy nie widziała tak doskonale zbudowanego męskiego ciała. A jako lekarz widziała ich wiele.
Piotr to takie ładne imię. A moje córki to dały wnukom powydziwiane imiona, jakieś takie nie nasze. Żadna się mnie o zdanie nie spytała. Ja to nie uznaję imion, które nie pochodzą od świętych.
Niezobowiązujący seks zaczynał zmieniać się w obiecującą znajomość.
- Nie jesteśmy od tego, żeby oceniać, komu włączamy leczenie, a komu nie. Wartość społeczna pacjenta nie interesuje lekarza. I nigdy nie powinna.