cytaty z książki "Будущее"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Otóż to! Życie! Życie, rozumiesz? A nie wegetacja. Lepiej jest potrzeć zapałkę i spłonąć, ale za to coś poczuć!
Ludzie marzyli o tym od milionów lat - zwyciężyć śmierć, pozbyć się jej ciężaru, przestać żyć w wiecznym strachu, stać się wolnymi! Ledwo się wyprostowaliśmy, ledwo nasze ręce chwyciły kij, a już myśleliśmy, jak oszukać śmierć. I przez całą naszą historię, a nawet jeszcze wcześniej, kiedy historia była pogrążona w nieświadomości bezczasem, dążyliśmy tylko do tego. Ludzie pożerali serca i wątroby swoich wrogów, szukali legendarnych źródeł tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, zjadali sproszkowane rogi nosorożca i sproszkowane kamienie szlachetne, uprawiali seks z dziewicami, wydawali majątki na alchemików, żarli same węglowodany albo same proteiny zgodnie z zaleceniami gerontologów, uprawiali jogging, wydawali majątki na szarlatanów chirurgii plastycznej, żeby tu i ówdzie podciągnęli im skórę i wygładzili zmarszczki... Wszystko po to, aby pozostać wiecznie młodymi - albo chociaż na takich wyglądać. Nie jesteśmy Homo sapiens. Jesteśmy Homo ultimus.
Mówię to jemu i mówię tobie: śmierć jest nam potrzebna! Nie powinniśmy żyć wiecznie! Nie takimi nas stworzono! Jesteśmy zbyt głupi na wieczność. Zbyt egoistyczni. Zbyt zadufani w sobie. Nie jesteśmy gotowi na życie bez końca. Potrzebujemy śmierci, Jacob. Bez śmierci nie potrafimy żyć.
Lecz biorę całą odpowiedzialność na siebie.
Być może się pomyliłem.
Ale przecież mylić się jest rzeczą ludzką.
Ludzie zrezygnowali z nieba - ale nie na długo. Bóg nie zdążył nawet mrugnąć, nim najpierw się do niego wprowadzili, a potem go wyeksmitowali.
Z boku zdaje się, że dziecko żywi się rodzicem, zużywa jego nerwy, jego siły, jego życie dla siebie, i jak tylko wszystko to wyssie, to po prostu wyrzuci pustego tatusia, czy mamusię do zsypu i będzie po wszystkim.
Od środka wszystko wygląda inaczej: ono cię nie pożera, lecz wchłania. I każda chwila, którą z nim spędziłeś, nie zmienia się w żółte gówno ani w syf. Myliłem się. Każda godzina się w nim odkłada, staje się tysiącem komórek, które mu przyrastają. Widzisz w nim cały swój czas, wszystkie swoje wysiłki- to one, są tutaj, nigdzie nie zniknęły. Dziecko, jak się okazuje składa się z ciebie- i im więcej siebie mu oddajesz, tym jest ci droższe.
Dziwne. W coś takiego nie da się uwierzyć, póki samemu się nie spróbuje.
W ogóle jestem przeciwnikiem życia na kredyt. Zyskujesz coś, co nie powinno do ciebie należeć, a płacisz tym, że nie należysz już sam do siebie.
Trzeba nas obudzić, trzeba nas usadzić, trzeba nam przypomnieć, kim jesteśmy i skąd pochodzimy.
Są wspomnienia, które nigdy nie blakną, nieważne, ile czasu upłynęło. Takie wydarzenia kryją się w przeszłości każdego i jedno słowo wystarczy, by pojawiły się w umyśle tak jasno i wyraźnie, jakby rozegrały się wczoraj.
Uśmiecham się. Uśmiecham się zawsze, gdy czuję ból. Co innego mi pozostało?
Kiedy jest się małym, łatwiej jest cierpieć przez brak miłości, niż wiedzieć, że kochać cię nie ma komu.
Przyjęło się sądzić, ze dzieci żywią się mlekiem. Ale tak naprawdę pożerają czas.
- Powtarzam jej: nie ma na świecie lepszych zmarszczek. Ubóstwiam twoje zmarszczki. Każdą. Wszystkie. Szczególnie te wokół oczu. I nie ma bardziej upragnionego szafotu niż wąwóz pomiędzy twoimi dojrzałymi piersiami. Pasuje jak ulał do mojej głupiej głowy. Pozwól mi tylko przytknąć do niego usta - i oczekiwać ścięcia. Skoro miłość jest gilotyną, niechże mnie ścina. Jeśli umrę znaczy to, że żyłem.
Po co bać się śmierci, jeśli następne życie może być sto razy piękniejsze? Następnym razem pojawię się na świecie, kiedy nasz naród będzie szczęśliwy.
Oni chcą Cię złamać. A jeśli będziesz z gumy? Po prostu bierzesz prawdziwego siebie i chowasz wewnątrz tego siebie z numerkiem. Najważniejsze to tak go ukryć, żeby nie znaleźli przy przeszukaniu, rozumiesz? Nawet jak wlezą ci z latarką do kiszek. Ty to ty! Chcą cię przerobić, więc po prostu pozwól im myśleć, że im się to udało. I wtedy wyniesiesz stąd prawdziwego siebie schowanego w swoim fałszywym ja. Proszą, żebyś przysiągł - przysięgnij. To wszystko słowa, one nic nie znaczą.
Pod moimi nogami naprawdę ściele się trawa, miękka, soczysta, prawie jak żywa - ale jest niezniszczalna, absolutnie niewrażliwa na deptanie, nie potrzebuje wody ani słońca i do tego nie brudzi ubrania. We wszystkim jest lepsza od prawdziwej, może oprócz tego, że jest nieprawdziwa.
Rywalizacja z Bogiem straciła już sens, bo dawno się z nim zrównaliśmy. Kiedyś wieczny był tylko on, teraz - każdy. Zawędrowaliśmy nawet do nieba, ponieważ bogiem jest teraz każdy z nas, ponieważ teraz słusznie się nam ono należy. Boga nie trzeba było nawet obalać - uciekł sam, w kobiecym przebraniu i zgoliwszy brodę, a teraz błąka się gdzieś pośród nas, mieszkając w kubiku dwa na dwa na dwa i łykając na śniadanie antydepresanty.
Czy to możliwe, żeby życie się kiedyś kończyło? Którejś nocy budzi mnie myśl o tym, że umrę.
Dusza musi pracować. A wiara to praca. Ciągła praca nad sobą. Ćwiczenie. Żeby nie zbydlęcieć, nie zamienić się w mięso.
Dopóki patrzyłem w głąb siebie, wszystko było mniej więcej w porządku, ale wystarczyło, żebym wyjrzał na zewnątrz, a w jednej chwili ogarnęła mnie panika.
Każdy przychodzi na ten świat, bo jest do czegoś przydatny i ma jakieś przeznaczenie; jeśli próbuje robić rzeczy, które nie są mu właściwe, nie wychodzi z tego nic sensownego.
Wciąż ją okłamuję, bo prawda zakończyłaby wszystko tu i teraz.
W jednorazowej miłości dobrze jest używać jednorazowych imion i prezerwatyw.
Jaką władzę trzeba mieć nad człowiekiem, żeby biegł do ciebie na pstryknięcie palcami po tym, jak go sprzedałeś i się z niego natrząsasz?
Mam uczucie, jakby ktoś odessał mi z głowy wszystkie szare komórki, w to miejsce wpompował gęstą morską wodę, a na koniec wpuścił rybki. Teraz moim zadaniem jest nie rozbić tego pieprzonego akwarium.
A ludzie nie zaglądają za misterne płoty wyznaczające granice wygodnego samooszukiwania się.
Być może to był błąd; najprawdopodobniej tak. Przez całe życie popełniałem jeden błąd po drugim i nigdy nie umiałem się do nich przyznać.
Przecież zakradłaś się do mojego wnętrza, Annelie, własnoręcznie ściskałaś i rozluźniałaś moje serce, uciskałaś moje tętnice i pompowałaś krew tam, gdzie miałaś ochotę, raz sprawiając, że moja głowa robiła się ciężka, kiedy indziej opróżniając ją i przelewając z niej wszystko do innych naczyń, paraliżowałaś mi płuca samym swoim dotykiem - i odpuszczając, znów pozwalałaś mi oddychać, wstawiłaś mi wprost w źrenice slajdy ze swoją podobizną i nie mogłem widzieć nikogo, nikogo i niczego, prócz ciebie. Byłaś moim ośrodkowym układem nerwowym, Annelie, i myślałem, że bez ciebie nie będę mógł oddychać, czuć, żyć. Jak nazwać to uczucie?