cytaty z książki "Un indovino mi disse"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wydawało się, że cisza jest naturalnym prawem każdego człowieka, które zostało nam odebrane. Z przerażeniem myślałem o tym, przez jak wielką część życia wystawieni jesteśmy na kakofonię, którą sami stworzyliśmy, wyobrażając sobie, że niesie nam przyjemność i zapewnia towarzystwo. Każdy co jakiś czas powinien domagać się tego naturalnego prawa i wywalczyć dla siebie kilka dni ciszy, podczas których może się skupić na sobie i podleczyć nadwątlone zdrowie.
Tyle że życie jest nieustanną stratą. Pomyślmy tylko, ilu wspaniałych ludzi spotkaliśmy, nawet tego nie zauważając, jak wiele pięknych rzeczy mijamy w drodze do domu, nie zwracając na nie uwagi. Zawsze trzeba jakieś specyficznej okazji, szczególnego zdarzenia, jakiejś osoby, która zatrzyma nas i coś pokaże."(s.360)
Czas i cisza - tak nieodzowne, tak naturalne- stały się dziś luksusami, na które tylko niewielu może sobie pozwolić. To dlatego coraz częstsze są depresje."
(s.225)
Rezygnacja z samolotów przywróciła mi poczucie niespodzianki i zaskoczenia. Jeśli przez jakiś czas będziesz udawać niewidomego, usiłując skompensować ów brak, wyostrzą się inne zmysły. Podobny jest efekt rezygnacji z samolotu: podróż pociągiem, na długi czas zamykająca w niewielkiej przestrzeni, daje na nowo rozkwitnąć przywiędłej ciekawości szczegółów. Zaczynasz się interesować tym, co się dzieje dookoła i co przemyka za oknami. W samolocie uczysz się nie patrzeć i nie słuchać: ludzie i rozmowy powtarzają się z męczącą jednostajnością. Po trzech dekadach latania nie potrafię sobie przypomnieć ani jednego współpasażera. Zupełnie inaczej jest w pociągu, a przynajmniej pociągu azjatyckim: dni, posiłki i znużenie dzielisz z ludźmi, których inaczej by się nie poznało, a niektórych niepodobna zapomnieć.
Depresja to naturalna reakcja, gdy rozglądamy się wokół siebie i nie widzimy niczego ani nikogo, co dawałoby cień nadziei, gdy jesteśmy przekonani, że świat ześlizguje się w bagno głupoty i płaskości materializmu, który nie ma żadnych ideałów, żadnej wiary, żadnych marzeń. Pod jego władaniem nie ma nic wielkiego, czemu można by podporządkować życie, żadnego mentora, do którego można się zwrócić po radę."
(s.225)
Przypomniało mi się, jak jako chłopiec w drodze do szkoły starałem się nie nadepnąć linii pomiędzy płytami chodnikowymi. Jeśli uda mi się przez całą drogę, z klasówką będzie wszystko jak najlepiej. Na całym świecie widywałem dzieci zachowujące się podobnie. Być może wszyscy od czasu do czasu odczuwamy instynktowną potrzebę, aby narzucić sobie jakieś ograniczenia, spróbować się z trudnościami, aby w ten sposób poczuć, że zasłużyliśmy na jakiś wytęskniony rezultat.
Telewizja obniża nasz poziom koncentracji, rozrzedza pasje, blokuje refleksje, narzucając siebie jako niemal jedyne źródło wiedzy.A tymczasem nie ma prawdy bardziej iluzorycznej od prawdy telewizyjnej, która każde zdarzenie i każdą emocję przemienia w spektakl, w efekcie czego nic nas już nie może poruszyć i na nic już nie potrafimy się oburzyć. Telewizja napełnia nas masą informacji, ale pozostawia moralnymi ignorantami.
Pozytywne obietnice wchodzą jednym uchem, a wychodzą drugim, natomiast negatywne osadzają się pełzającą wątpliwością, dręczącą niepewnością, a to dlatego, że trwoga jest jednym z korzeni kondycji ludzkiej.
Życie nie należy do ciebie i w każdej chwili może ci zostać odebrane. Pomyśl o tym." (s.272).
Bardzo dziwne były losy Mao. Na początek podjął próbę tchnięcia w Chiny nowego życia poprzez oparcie ich cywilizacji na nowych fundamentach i wartościach, a na koniec zniszczył tę odrobinę starego, która jeszcze została. Chciał zniszczyć przekonanie Chińczyków, że są odmienni z racji swej kultury, a zastąpić je przeświadczeniem, że są inni, gdyż są rewolucjonistami, kiedy zaś rewolucja okazała się porażką, Chińczyków wessał potężny prąd, upodabniający ich do reszty świata. Biedacy!
Bardzo mnie smucił los tej pradawnej kultury. Przez tysiące lat kroczyła własną drogą, na własny sposób mówiła o życiu, śmierci, naturze i bogach. Chińczycy dopracowali się własnego sposobu pisania, jedzenia, kochania się, układania włosów;przez wiele stuleci inaczej niż inni leczyli chorych, inaczej spoglądali na niebo, góry rzeki; mieli własne poglądy na to, jak budować domy, stawiać świątynie, mieli własne koncepcje duszy, siły, wiatru czy wody. Dzisiaj ta kultura tęskni już tylko do nowoczesności, chce się upodobnić do Zachodu, do małej klimatyzowanej wyspy, jaką jest Singapur, młodzi pragną nosić się jak "biznesmeni", jadać u McDonalda, nosić zegarki kwarcowe, oglądać kolorową telewizję i korzystać z telefonów komórkowych.
Smutne, nieprawdaż? Nie tylko dla Chińczyków, ale dla całej w ogóle ludzkości, która ogromnie wiele traci, gdy w jej obrębie zanikają różnice i wszyscy upodabniają się do siebie. Mao rozumiał, że aby ocalić Chiny, należy je odciąć od zachodnich wpływów i szukać swoiście chińskich rozwiązań dla problemów nowoczesności i rozwoju. Tak stawiając problem, był wielki. Był też wielki w tym, jak nie udało mu się go rozwiązać. Poniósł porażkę, tak jednak czy inaczej był wielkim poetą, wielkim strategiem, wielkim intelektualistą, wielkim mordercą." (s.340-341)
Wystarczy zrezygnować z samolotów aby sobie uzmysłowić, jak bardzo zmieniają one perspektywy i proporcje. Tak, zgoda, redukują odległości, co jest bardzo wygodne, zarazem jednak minimalizują wszystko, łącznie z Twym pojmowaniem świata. Opuszczasz Rzym o zachodzie słońca, jesz kolację, zasypiasz i o świcie jesteś już w Indiach.Tymczasem w rzeczywistości każdy mijany kraj ma własny charakter. Na jego spotkanie trzeba się specjalnie przygotować, trzeba się wysilić, aby poczuć radość podboju. Wraz z tym, jak wszystko staje się łatwe, nic już nie sprawia nam przyjemności. Poznawanie jest źródłem radości, ale tylko wtedy, gdy przychodzi z trudnością, i nigdzie nie jest to bardziej prawdziwe niż tam,gdzie sprawa dotyczy poznawania innych krajów. Lektura przewodnika podczas przelotu z jednego lotniska na drugie to nie to samo co powolne, żmudne wchłanianie - niczym drogą osmozy - nastrojów ziemi, do której jest się przywiązanym, gdy się jedzie pociągiem.
Czy istnieje coś takiego jak przypadek? Zaczynałem dochodzić do wniosku, że wiele z tego, co przypisuje się trafowi, jest w istocie naszym własnym dziełem: wystarczy, że spojrzymy na świat przez inne okulary, a zaczynamy dostrzegać rzeczy wcześniej niezauważone, a więc i uznawane za nieistniejące. Przypadek to w istocie my sami.
Cóż za straszliwym wynalazkiem jest turystyka, jedna z najbardziej złowrogich gałęzi przemysłu! To za jej sprawą cały świat stał się jednym wielkim parkiem rozrywki, bezgranicznym Disneylandem... Azjatycki starzec, widząc wymierzony w siebie obiektyw, odwraca się, kryjąc twarz, gdyż boi się, że aparat pozbawi go czegoś bardzo osobistego, czego już nigdy nie odzyska. I czy aby nie ma racji? Czy aby dziesiątki tysięcy zdjęć zrobionych przez znudzonych turystów nie odarły naszych świątyń ze świętości, a pomników z patyny wielkości?
Wszyscy nieustannie powinniśmy pytać samych siebie, czy to, co robimy, ulepsza i wzbogaca nasze życie. Albo może na skutek jakiejś monstrualnej deformacji wszyscy zatraciliśmy instynktowne poczucie, o co chodzi w życiu: a jest ono przede wszystkim sposobnością do szczęścia.
[Życie] jest przede wszystkim sposobnością do szczęścia.
W pogoni codziennych zajęć bardzo rzadko potrafimy spojrzeć z dystansu na samych siebie. Jak wiele szczęśliwych małżeństw potrafi siebie uświadomić swoje szczęście? Coraz rzadsze są momenty, w których zastanawiamy się nad tym co osiągnęliśmy. Kto dziś jeszcze myśli o śmierci? Dla nas,ludzi Zachodu, stała się ona tabu. Żyjemy w społeczeństwie przenikniętym optymizmem przemysłu reklamowego, gdzie nie ma miejsca na śmierć. Została usunięta, skazana na wygnanie.
John oświadczył, że kiedy umysł uzyska stan spokoju i oczyszczenia, zwraca się ku wszystkim innym istotom, aby dzielić się z nimi zyskanymi dzięki praktyce zasługami. Był to wielki hymn do miłości, który John zakończył wspaniałymi słowami świętego Pawła z Listu do Koryntian: "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów (...)".
Dwadzieścia wieków przemyśleń niczego do tych słów nie dodały." (s.371)
Powtarzałem sobie, że świat paranormalny jest wymysłem jakiejś grupki ludzi, którym spaczona wyobraźnia podszeptuje, jak zaspokoić potrzebę czegoś nadzwyczajnego; czemu miałbym się tym przejmować? Dlatego też przez lata żyłem w Azji, nie zwracając uwagi na sekretną podszewkę rzeczy.
Inni uczestnicy byli już na miejscu. Większość stanowiły kobiety w średnim wieku, których uroda przywiędła i które przestano już kochać, a które inteligentne i ciekawe życia nie chciały zaakceptować swojego miejsca w społeczeństwie; podobne do nich bardzo spotykałem u wróżbitów." (s.361, opis przyjazdu do klasztoru na medytację)
Nawet sztuka nie pomaga już ludziom pojąć istoty rzeczy. Muzykę robi się dziś dla uszu, nie dla duszy, malarstwo jest często obrazą dla oczu, literatura, nawet literatura, coraz bardziej jest podporządkowana prawom rynku. Kto jeszcze dziś czyta poezję? Jej wzniosła siła została najzupełniej zapomniana, a przecież wiersz może rozpalić w piersiach ogień równie potężny jak miłość. Lepiej niż whisky, niż valium czy prozac, wiersz może podbudować ducha, gdyż zmienia punkt widzenia, z którego spoglądamy na świat.
Cóż za straszliwym wynalazkiem jest turystyka, jedna z najbardziej złowrogich gałęzi przemysłu! To za jej sprawą cały świat stał się jednym wielkim parkiem rozrywki, bezgranicznym Disneylandem. Już wkrótce zaczną tu lądować nowi najeźdźcy, żołnierze cesarstwa konsumpcjonizm zbrojni w nienażarte aparaty fotograficzne i kamery wideo, którzy odrą ten kraj z naturalnej magii.
(...) stowarzyszenia ostro ze sobą konkurują, aby poskładać jak najwięcej zwłok, za co otrzymują wynagrodzenie. Prawo do ciała ma zasadniczo ten, kto pierwszy pojawi się na miejscu, ale często dochodzi do gwałtownych bójek. Niekiedy zabierani są ludzie jeszcze żywi.
Podobnie jak Tajlandczycy, także i Birmańczycy nie sądzą, by los był nieodwracalny, że nawet jeśli przepowiednia zapowiada nieszczęśliwe wydarzenie, można go uniknąć. Nie tylko przez gromadzenie zasług, ale także przez spowodowanie wypadku o podobnym charakterze, aby w ten sposób, by tak rzec, zaspokoić wymagania przeznaczenia.
Innym razem jeden z najbardziej zaufanych astrologów przestrzegł Ne Wina, że grozi mu obalenie przez prawicowych zamachowców. Dyktator natychmiast nakazał, aby lewostronny ruch drogowy(...) zamienić na prawostronny. Cały kraj znalazł się w stanie zamętu, skoro jednak zgodnie z przepowiednią nastąpił "prawicowy zamach" , udało się w ten sposób uniknąć prawdziwej rewolty.
Rzadko ludzkość, tak jak dziś, jest pozbawiona prawdziwych przywódców, świata ideałów. [...] Tych kilku, którzy przychodzą mi na myśl, są produktami reklamy i marketingu. Polityka, bardziej niż jakakolwiek inna sfera znajduje się - szczególnie za Zachodzie - w rękach miernot za sprawą demokracji, która wyrodziła się w stosunku do pierwotnej idei. [...] Dziś dla większości ludzi demokracja to udanie się raz na cztery czy pięć lat, aby postawić krzyżyk na kartce papieru i wybrać kogoś, kto, by zadowolić wielką liczbę wyborców, musi być przeciętny i banalny: jak wszystkie większości.
Zaczynałem dochodzić do wniosku, że wiele z tego, co przypisuje się trafowi, jest w istocie naszym własnym dziełem: wystarczy, że spojrzymy na świat przez inne okulary, a zaczynamy dostrzegać rzeczy wcześniej niezauważane, a więc i uznawane za nieistniejące. Przypadek to w istocie my sami.