cytaty z książki "Ja, Ozzy. Autobiografia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Najśmieszniejsze jest to, że w Ameryce trzeba zrobić badanie krwi, żeby dostać zezwolenie na ślub. Nie byłbym zdziwiony, gdyby facet z laboratorium przywołał mnie i powiedział: "Panie Osbourne, w pański alkoholu znaleźliśmy ślady krwi".
Każdemu tam odbijała szajba. Któregoś wieczoru Tony tak się upalił zielskiem, że postanowiła zagrać na flecie, a że stracił wyczucie odległości, przystawił instrument do brody zamiast do ust. Do końca utworu stał, dmuchał w mikrofon, a widownia się zastanawiała, o co, kurwa, chodzi.
Książki są świetne, naprawdę tak uważam. Zatonąć w lekturze, kurwa, to fenomenalna sprawa. Każdy powinien mieć taką możliwość.
Chcę być pochowany w ziemi, w jakimś miłym ogrodzie, żeby mogło nade mną rosnąć drzewo. Najlepiej dzika jabłoń, niech dzieciaki robią ze mnie wino i chleją na umór.
Tak na marginesie, umiałem już trzymać się melodii, gdy zaś przeskakiwałem do wysokich tonów, nie pękały szyby, a miejscowe kocury nie chciały się ze mną parzyć.
Człowiek, który trochę popracuje w rzeźni, inaczej patrzy na mięso. Pamiętam, jak kiedyś (...) pojechałem na biwak, gdzie robiliśmy steki z grilla. Podeszły do mnie krowy z sąsiedniego pola i zaczęły węszyć, jakby wiedziały, że mam coś na sumieniu. Poczułem się głupio z tymi stekami.
- To nie są wasi krewni - powiedziałem, ale jakoś nie chciały się wynieść.
Zjebały mi grilla. To jakieś nieludzkie, tak jeść wołowinę w towarzystwie krowy.
Czasem tak jest lepiej, gdy znajomość ma trwać jedną noc.
- To przyuczenie do zawodu, John - powiedziała. - Prawie każdy w twoim wieku dałby sobie rękę uciąć, żeby dostać taką szansę. Zdobędziesz nowe umiejętności. Nauczysz się stroić klaksony samochodowe.
Załamałem się. Klaksony?
Po prostu nie mogli się od nas odpierdolić, ci sataniści. Wychodziłem rano z pokoju hotelowego, a oni siedzieli w kółku pod drzwiami na dywanie, wszyscy ubrani w czarne peleryny z kapturami, wokół świece. W końcu już miałem tego dość. Pewnego dnia, zamiast jak zwykle minąć ich bez słowa, podszedłem bliżej, kucnąłem, wziąłem głęboki oddech, zdmuchnąłem świeczki i zaśpiewałem „Happy Birthday”.
Matce trochę brakowało do Delii Smith (autorka bestsellerowych książek na temat kuchni. Od lat 70. uważana w Wielkiej Brytanii za prawdziwego eksperta w sprawach gotowania, zwłaszcza potraw łatwych w przygotowaniu), to po pierwsze. Co niedziela uwijała się w kuchni, szykując lunch, a my trzęśliśmy portkami na myśl o końcowym efekcie. Nie wolno było narzekać. Któregoś dnia jem kapustę, a ta ma smak mydła. Jean widzi moją minę, więc wali mnie pod żebra i szepcze:
- Siedź cicho.
Ale mnie mdli jak cholera, a nie chcę jebnąć w kalendarz po zatruciu kapustą. Już mam coś powiedzieć, kiedy tato wchodzi do mieszkania po powrocie z pubu, wiesza płaszcz i siada przed talerzem. Bierze widelec, dziabie kapustę, podnosi, a tu dynda kawałek skręconego drucika! Mamuśka, niech ją Bozia błogosławi, ugotowała druciak do mycia naczyń!
Wszyscy biegliśmy do klopa, żeby się wyrzygać.
Innym razem mama zrobiła mi kanapki do szkoły z jajkiem na twardo. Zaglądam do środka, a tam popiół z papierosa i potłuczone skorupki. Dzięki, mamo!
- No dobrze, panie Osbourne, zadam panu pytanie - mówi lekarz. - Zażywał pan jakieś niedozwolone środki? Przyszedłem do niego, kiedy postanowiłem się oczyścić. Ponad czterdzieści lat piłem na umór i brałem prochy, więc chciałem sprawdzić, jakie wynikły z tego szkody. - Hm - mówię z lekkim śmiechem - paliło się trochę zioła. - I tyle? - Tak, tyle.
Potem zacząłem przemycać wódę do mieszkania. Pewnego razu przytaszczyłem flachę wódki o pojemności czterech galonów - spotyka się takie na wystawie w barach - ale nie potrafiłem znaleźć odpowiedniej kryjówki. I nagle mnie oświeciło: piekarnik! Pomyślałem sobie, że skoro Sharon nigdy niczego nie gotuje, na pewno nie zajrzy do środka. I miałem rację, bo mijały tygodnie i niczego nie zauważyła. Mówiłem Sharon: - Mam nowy pomysł na piosenkę. Zlecę na dół do studia i nagram się na taśmę. W kuchni nalewałem sobie kubek wódki, wypijałem w pośpiechu i zachowywałem się, jakby nic się nie stało. Aż któregoś dnia zajarzyła. - Sharon - mówię - mam nowy pomysł na piosenkę. Zlecę na... - Dziś rano znalazłam w piekarniku twój pomysł na piosenkę - ona na to. - A potem twój pomysł na piosenkę wylałam do zlewu.
Przez chwilę specjalizowałem się w podrobach: wykrajałem krowi żołądek, ładowałem go na wielkie taczki i zostawiałem na noc do namoczenia. Zdejmowałem też krowom racice. Podroby to jeszcze rozumiem, ale kto się, kurwa, obżera pieprzonymi racicami?
(...) wcale bym się nie zdziwił, gdyby w odcinku Top of the Pops z 1970 roku wyglądał starzej niż dziś. Ten facet starzeje się w drugą stronę. Ilekroć go widzę, okazuje się, że znowu zrzucił dwa lata.
Dzień dobry, nazywam się Ozzy Osbourne, obracałem groupies przez kilka miesięcy i chyba mi zaraz fiut odpadnie. Czyto byłby dla was wielki kłopot, gdybyście mi dali zastrzyk z penicyliny, żeby moja żona nie miała tego, co ja mam?”.