cytaty z książki "Tędy i owędy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
W poczciwych dworkach wiejskich jeszcze po dawnemu gość idący do sławojki otrzymywał "lichtarnię", parasol, kalosze i biczyk dla opędzania się od psów.
Wańka" zdumiał się; a że koń ciągle szedł stępa, począł go z wolna wstrzymywać, aby nic nie uronić z koncertu.
— Zdechłą sobakę ci wetknąć w d... — perorowałem -— i żeby ta zdechła sobaka wyła, wyła, skrobała, drapała, drapała i wydrapała takiego sukinsyna jak ty sam.
Gęba w szerokiej okładzistej brodzie rozjaśniła się. Definitywnie wstrzymał konia i słuchał.
— Żelazo rozpalone nie rozpalonym końcem wsadzić ci tamże...
— Czemu nie rozpalonym? — zainteresował się fachowo.
— Żeby za tamten rozpalony nikt nie mógł wziąć i wyjąć. Szyszkę jodłową grubym końcem naprzód tam ci wepchnąć i pomalutku wyjmować i trzy razy przekręcić, abyś ty począł pojmować, jakiś ty sukinsyn... twoja mać.
Tak dojechałem na jarmark doroczny do Budsławia, na który się schodzą dziady z trzech województw. Stanąłem między dziadami i opowiadam o zaropiałych ślepcach, kikutach wymachujących o litość, jaglicy dziecinnej sprzedawanej za miedziaki, wyławiam z chóru jęków, skamleń, modlitw i pieśni pobożnych jedną:
A na tym kaściele dzwonnica wysoka, Jakiej nie widziała czlowieczyna oka, A na tej dzwonnicy Szwienty Jurgis stoi I wielkam szydlam w dupa diabła koli. Ach, jak jego boli!...
Przepadła moja kawa! — słyszę bolesny okrzyk redaktora Rubla, i lawinę śmiechu i oklasków.
Ostrożnie, ostrożnie ciągnę od najdalszych, najżyczliwszych rzędów ku pierwszym dostojnym. Jeszcze nie widzę twarzy Ekscelencji, ale już widzę, że złoty krzyż drży drobno; znak, że Dostojny Brzuch się śmieie.
Inspekcje osobiste Składkowskiego sięgały aż do gmin, które urządzały konkursy czystości ustępów. Gdzieś w kieleckim województwie pojechał z całą świtą do takiego laureata. Istotnie ustęp jaśniał czystością, ale klucze się zagubiły.
- Po cóż zamykacie, gospodarzu?
- Ba, jeszcze by kto tam za swojo potrzebą poszedł.
Okazało się jednak, że z innego powodu nie doszukano się kluczy: kmiotek, otrzymawszy premię, najspokojniej zainstalował tam suszarnię serów.
W szkołach szczere bałamuctwo, ledwo czego uczą.
Mikołaj Bobowski, "Wychowanie panicza" (Biblioteka Warszawska 1886 - III).
Profesor Boguski, fizyk, wkładający cały żar naukowca w wykłady, na wiadomość, że wykład historii i geografii ma być prowadzony po rosyjsku, skruszył kredę o tablicę i wykładał dalej. Gdy rozległ się dzwonek i powstaliśmy, by go pożegnać - zatrzymał się, a kiedy cisza oczekiwania zaległa powiedział:
- Skarga wieścił: "Głupcy dzieci wasze uczyć będą".
Rappelez vous, mes enfants, que chaque bonne action est toujours punie (fr. Pamiętajcie, moje dzieci, że każdy dobry uczynek zostaje ukarany) - powtarzał jeden z kresowych pradziadków, libertyn i hedonista.
-Czego pan chce i od głupiego narodu? - mówi Szloma, właściciel sklepiku na rynku w Słonimie.
Jesteśmy więc sami. Możemy mówić. Posiłkujemy się polskim - językiem naszych wrogów.
Ja pana odprowadzę - upiera się Olszański, chowając dolara. - Moja jakaś babka (ukr. Któraś moja babka) - bełkoce całkiem pijany Olszański - wijszła zajakohoś polśkoho korola; ja ipriznawat'sia do toho ne choczu (ukr. wyszła za jakiegoś polskiego króla. Nie chcę się nawet do tego przyznawać).
Kurwar" z rozkoszą drukował wszystkie korespondencje o walce z Kościołem, ale nie puszczał tych, które wskazywały na wyzysk ludności przez Kościół.
Już idzie Polska Nowoczesna!... Hm... za każdym razem jest naj... naj-nowocześniejsza i za każdym razem jest ta sama. W 1919 roku, kiedy tamtoczesny Rząd Lubelski ( bo już okupacja austriacka pękła, a niemiecka jeszcze się w Warszawie trzymała) rozplakatował (sami ministrowie chodzili z kubełkami), że reforma rolna, że powszechne ubezpieczenie, że prawo do głosowania kobiet, że powszechne nauczanie, że orzeł bez korony etc. - po tej wojnie okazało się, że chodziła czapla po desce.
Serdeczności było wiele, ale język - cholera ( jak mówił Reymont po długim pobycie w Paryżu).
- My, Anglicy - powiedział nieoczekiwanie po polsku urzędnik - potrzebujemy wierzyć dla człowieka. To się nazywa demokracja.
- Zobaczy pan, że znów tu wrócę - powiedziałem bynajmniej nie pokrzepiony tą lekcją demokracji.
- You will be welcome - będzie pan mile powitany.
W pryncypialnym mieście, Toronto, prezentowałem się jako mówca na obchodzie 3 maja. Jest to jedyny dzień w roku, że tak powiem, eklezjastyczno-narodowy, wkluczony do takich świąt kalendarza, jak pasterka, rezurekcja, Boże Ciało. Wówczas całe familie z niemowlętami idą wysmarkać się narodowo i im głośniej się krzyczy z patriotycznej ambony, tym głośniej płaczą. A że przy tym dziecięta bokami Sali i w przejsciachy bawią się w kotka i myszkę, czarnego luda i berka oraz że niemowlaki drą się na cały regulator, to tylko uroczystość ociepla. Miał tego świadomość Włodzimierz Tetmajer, zaszedłszy z Rydlem do kościoła:
- Żadne wyznanie tak nie smrodzi w kościele jak katolickie - stwierdził z rozczuleniem. Powinien był dodać: "I żadna nacja, jak polska".
Les enfants n'ont ni passé, ni l'avenir. El ce qui ne nous arrive guère, ils, ils jouissent du present (fr. Dziecinie mają przeszłości, sni przyszłości, natomiast, co nam się niemal nie zdarza, cieszą się chwilą).
La Bruyère.
W Polsce gabinetów psychoanalitycznych prawie nie ma, tak jak i seksuologicznych. W ciągu wieków funkcje zastępcze do pewnego stopnia pełniła spowiedź, a poza tym wróżbici i Cyganki. Wobec laicyzacji spowiedź nie może sprostać potrzebom, tak jak wobec wzrostu oświaty - wróżbici.
Kamienica jest solidarna. Niedawno cykliniarz Piętka (w tym opowiadaniu miejscami podaję nazwisko i fach fikcyjne) wrócił urżnięty w sztok. Rozstawił się na środku podwórza i przed sześciu piętrami oficyn, które rozwarły okna, dał taki koncert wymyślań, że oko bielało. Wymyślania były na temat, że pan Piętka źle zarabia, a wymierzone były wyłącznie i skoncentrowane na najwyższym dostojniku, o którego linii politycznej psn Piętka był jak najgorszego zdania i o prowadzeniu się mamy dygnitarza miał zadziwiająco dokładne informacje. Kamienica wezwała milicję, po czym pospólnie z władzą dygowala pijaka do mieszkania, zaklinając na wszystkie świętości, abu raz już stulił gębę i szedł spać. Ciepły naród ci Polacy.
- Wiesz, babuniu - mówi z goryczą - nie warto się modlić... Wszystkie modlitwy mówiłam, żeby u nas w ogródku biegały wiewiórki. A czy On je przysłał? Wcale nie... Już nigdy nie będę się o nic modlić... Nie warto... Nie da...
A kiedy babunia, spłoszona tym bezbożnictwem, poczyna coś tłumaczyć, dziecko surowo przerywa:
- A ty w Warszawie modliłaś się?
- Tak...
- No i widzisz, co ci zrobił...
W poczciwych dworkach wiejskich jeszcze po dawnemu gość idący do sławojki otrzymywał "lichtarnię", parasol, kalosze i biczyk dla opędzania się od psów.
Na ogół jednak w kamienicy naszej nie ma pijackich wrzasków, pozdrawiamy się wszyscy przy spotkaniu, rządzi nami pan Franciszek, który przed pierwszą wojną nazywałby się stróżem, przed drugą - dozorcą, a przed trzecią nazywa się gospodarzem.
Stypny kraj ta Polska widziana z tej naszej kamienicy: tak biedna i taka prężna.