cytaty z książek autora "Heinrich Böll"
Drobną zmianę wprowadzoną do słów pani Blum tłumaczył tym, że reporter zawsze jest na to nastawiony i przywykły „pomagać prostym ludziom w formowaniu ich wypowiedzi”.
Ci ludzie to zbóje i oszczercy (…), ale widocznie po prostu obowiązkiem tego rodzaju dziennikarzy jest pozbawiać uczciwych ludzi czci, dobrej opinii i zdrowia.
Czy władze zwierzchnie zdają sobie sprawę z tego, na jakie próby psychiczne wystawiają swoich urzędników i funkcjonariuszy? Przypuśćmy, że chwilowo podejrzana, raczej wulgarna osoba, na której przewód pozwolono założyć >>podsłuchanko<<, telefonuje do swego równie wulgarnego aktualnego partnera seksualnego. (…) Co może wtedy świstać koło uszu podsłuchiwacza lub płynąć z taśmy magnetofonowej prosto do jakiejś, być może, pruderyjnej jednostki, obojętnie jakiej płci? Czy wolno ją na to narażać? Czy ma zapewnioną pomoc psychiatryczną?
No cóż, tyle dzieje się na pierwszym planie, a jeszcze więcej w głębi.
Swoboda i radość wymagają zaufania, to ich fundament.
Istnieją najdziwniejsze, nie rozpoznane formy prostytucji, w porównaniu z którymi właściwa prostytucja jest uczciwym rzemiosłem: przynajmniej dostajesz coś za swoje pieniądze.
Być może nuda bywa pożyteczna, tak jak zło może w tajemniczy sposób służyć dobru.
Możesz się śmiać, jeśli chcesz - ja kocham tę kobietę. Tylko, że jej nie można pomóc, a mnie jeszcze można - ona po prostu nie daje sobie pomóc...
Mówicie o narodach, których członkowie masowo umierają, że mają one po prostu inny stosunek do śmierci
Kiedy Pan Bóg stworzył czas - mówią Irlandczycy - stworzył go dosyć dla wszystkich.
Prawdopodobnie wojna składała się właśnie z tego, że mężczyźni nic nie robili i w tym celu jechali do obcych krajów, aby nikt tego nie widział - w każdym razie było to dla niej przykre i śmieszne widzieć tutaj przez trzy lata mężczyzn, którzy żyli w zupełnym nieróbstwie i dostawali dużo pieniędzy...
Może powinien pobiec za nią i zmusić ją, by została... ale nie wolno zmuszać nikogo, żadnego człowieka, można tylko zabić człowieka, to jedyny przymus jaki można stosować wobec ludzi. Do życia nie można nikogo zmusić, do miłości też nie - to bezsensowne; jedyna rzecz, która naprawdę ma nad nimi władze, to śmierć.
Tu należy wykonać cofkę, czyli to co w filmie i literaturze nazywamy retrospekcją.
Powiedział: "No, Blumciu, co będziemy teraz robili?" -Nie odpowiedziałam ani słowa, wycofałam się do pokoju, a on wszedł za mną i powiedział: -Co na mnie patrzysz z takim osłupieniem, Blumciu - proponuję, żebyśmy najpierw popieprzyli". Tymczasem ja znalazłam się przy torebce, a on już zabierał się do mojej kiecki i pomyślałam: chcesz pieprzyć, no dobra, to wypieprzysz, wyjęłam pistolet i od razu strzeliłam.
Naturalnie myślałam też o tym zastrzelonym w moim mieszkaniu. Bez skruchy, bez żalu. Chciał przecież pieprzyć, no i ja wypieprzyłam, prawda?
myślałam o matce, o jej przeklętym, nędznym życiu, a także o ojcu, który zawsze, bezustannie zrzędził, zawsze wymyślał na państwo i na Kościół, na władze i urzędników, oficerów i w ogóle wszystko, ale jeśli miał z którymś z nich do czynienia, to płaszczył się, niemal skamlał ze służalczości.
zeznaje do protokołu, że dziś około godziny 12:15 zastrzeliła w swoim mieszkaniu dziennikarza Wernera Totgesa. Prosi, aby pan komisarz kazał wyważyć drzwi jej mieszkania i "zabrać go stamtąd". Ona sama między 12:15 a 19:00 włóczyła się po mieście szukając w sobie skruchy, ale jej nie znalazła.
No, tak. Tyle, jeśli chodzi o fakty.
ma ona (Katarzyna) dwie cechy charakteru niebezpieczne w życiu: wierność i dumę.
-Zerżnął cię, co?
Na co Katarzyna, zaczerwieniona, a zarazem dumnie triumfująca, rzekomo odpowiedziała:
- Nie, tak bym tego nie nazwała.
Przyszła tylko pocztówka, zupełnie zwyczajna pocztówka, a jedynym napisanym na niej odręcznie słowem, był nieczytelny bazgroł jakiegoś majora.
- Na Boga, mamo – powiedział głośniej – bądźże rozsądna, to tylko osiem tygodni. (…)
- Tak, tak – powiedziała – osiem tygodni.
Oboje wiedzieli, że to kłamstwo; kłamali nie wiedząc, dlaczego kłamią. I nie mogli wiedzieć, a jednak kłamali, wiedząc że kłamią. Wiedzieli, że on musi wyjechać nie tylko na osiem tygodni.
Gruz i śmieci wznosiły się aż po pierwsze pietra wypalonych fasad, a z niektórych ulic wydobywały się jeszcze duże, gęste i ciężkie chmury dymu.
Mógł uczcić nastanie pokoju, siedząc na kuble od śmieci, zajadając powoli i uroczyście kromki chleba i licząc w zamyśleniu resztę, jaką wydała mu piekarzowa.
Miałem żyć, a nawet chciałem żyć – a on mi chciał to życie podarować, teraz widzę, że można darować komuś życie, kradnąc mu jego śmierć.
Myślę, że cała masa dobrych chrześcijan biła po twarzy ludzi podobnych po ciebie i że to wcale nie było nie po chrześcijańsku.
Odkąd wojny już nie było, wszystko toczyło się tak gładko, że aż nieprzyjemnie: zarabianie pieniędzy stało się tak proste.
Jadł powoli, jak ludzie którzy pragną odsunąć straszliwą chwilę, kiedy nic już nie będzie do zjedzenia, a wiedzą, że będą jeszcze głodni.
Zapytana, czy dużo pije i czy od czasu do czasu upija się, odpowiedziała, że nie, pije mało i nigdy się nie upija, tylko raz - w obecności i za zgodą męża, na wieczorze towarzyskim werblistów - została spita czymś anyżkowym, przypominającym lemoniadę.