cytaty z książki "Bracia Sisters"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- A gdybyśmy tak weszli do ich obozu bez broni, z rękami w górze?
- Nie zamierzam zaszczycać tej propozycji odpowiedzią.
Nie znam odgłosu, w którym byłoby słychać więcej samotności niż w skrzypieniu sprężyn łóżka przyduszonych ciężarem niespokojnego człowieka.
Tamten moment, tamten punkt na linii czasu był najszczęśliwszą chwilą mojego życia, aż do śmierci. Wydaje mi się teraz, że był zbyt szczęśliwy, że ludzie nie powinni przeżywać tak wielkiego spełnienia. Na pewno stępił wszystkie kolejne chwile radości, jakie później mnie spotkały. Tak czy inaczej, i może właśnie tak jest dobrze, nie było to coś, w czym mogliśmy trwać dłużej. Wszystko, co nastąpiło potem, poszło w tak mrocznym i złym kierunku, jak się tylko dało. Wszystko, co przyszło później, było już, w takim czy w innym znaczeniu, śmiercią.
Pomyślałem, że każdego można zranić, bo nikt nie jest całkowicie odporny na smutek i zmartwienia.
Boi się pan piekła. Ale w religii tak naprawdę nie ma nic poza tym. Tylko strach przed miejscem, dokąd wolelibyśmy nie trafić i skąd nie można się wyrwać przez samobójstwo.
- Cała romantyczna krew dostała się tobie, co?
- Krew mamy taką samą, tylko inaczej z niej korzystamy.
Tu spoczywa Morris, dobry człowiek i dobry przyjaciel. Lubił wygody cywilizowanego życia, ale nigdy nie uchylał się przed prawdziwą przygodą czy
ciężką pracą. Umarł wolny, a niewielu może tak o sobie powiedzieć, jeśli o
tym uczciwie pomyśleć. Większość ludzkości jest zniewolona własnym strachem i głupotą. Nie mają dość rozsądku, żeby chłodno spojrzeć na to, co
jest nie tak z ich życiem. Większość brnie dalej i choć nie czerpią z tego satysfakcji, nigdy nie próbują się dowiedzieć, dlaczego tak jest ani jak mogliby
zmienić wszystko na lepsze, a w końcu umierają, nie mając w sercach nic
poza brudem i starą, rzadką krwią, słabą, rozwodnioną, a ich wspomnienia
są funta kłaków niewarte, rozumiecie. Tak naprawdę większość ludzi to imbecyle, ale Morris taki nie był. Powinien był żyć dłużej. Miał jeszcze wiele
do dania. A jeśli istnieje jakiś Bóg, to kawał z niego sukinsyna.
Pytałeś, o czym myślę. W takim razie ci powiem. Myślałem, że ktoś taki
jak ja, po takim ciosie, jaki mi dzisiaj zadaliście, ma do wyboru dwie drogi
życia. Może ruszyć w świat ze zranionym sercem, pragnąc dzielić się swoją
oszalałą nienawiścią z każdym napotkanym człowiekiem. Ale może też zacząć wszystko od nowa z pustym sercem i starać się wypełniać je tylko rzeczami budzącymi dumę. Karmić tak nimi swój chwilowo zgorzkniały pogląd
na świat i budować od nowa coś pozytywnego.
Nie wydaje mi się, żeby był zły. Pewnie jest po prostu zbyt leniwy żeby być dobry.
- Jak to się dzieje, że ludzie wariują?
- Tak się po prostu czasem zdarza.
Dla mnie powodzenie było czymś, co się wypracowuje albo wynajduje siłą swojego charakteru. Trzeba je zdobyć uczciwie; nie można do niego dojść przez blef czy oszustwo.
Wczoraj widziałem człowieka, który skoczył z dachu hotelu Orient. Śmiał
się aż do samej ziemi, a potem się rozbryznął. Mówią, że był pijany, ale ja
go widziałem niedługo przedtem. Jest to takie poczucie, które, jak już człowieka chwyci, to zatruwa go do cna. To szaleństwo nadmiaru możliwości.
Jakoś nie zauważyłem tej radości. Ale może to jakaś wewnętrzna uciecha, której obcy nie odczyta.
Może tam, skąd Pan pochodzi, jest w dobrym tonie mrużyć oczy i gapić się wściekle na gospodarza...
Nie wolno tak sobie wchodzić do wynajmowanego przez kogo innego pokoju i mówić do jego tuby naściennej!