cytaty z książki "Dzienniki. Tom I: 1947-1963. Odrodzona"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdy człowiek zbyt długo karmi się wyłącznie kulturą wysoką, popada w jakąś głupawą dumę.
Powinnam była ją czytać znacznie dłużej i będę musiała w przyszłości powtórzyć tę lekturę wielokrotnie (...) tak znakomicie pasujemy do siebie pod względem intelektualnym, że przy każdym zdaniu, które on wydaje na świat, ja odczuwam bóle porodowe! Nie myślę więc: 'Ale to błyskotliwe!', tylko 'Przestań! Nie mogę tak szybko wzrastać!'.
Jaka jest tajemnica nagłego natchnienia pisarskiego, odnalezienia głosu? Spróbuj whiskey. Rozgrzej się.
Odkryłam w sobie wielkie i bardzo niebezpieczne pokłady czułości.
Źródłem lęku przed starością jest świadomość, że w tej chwili nie żyje się tak, jak by się chciało.
Jeśli nawet umrzemy przed doświadczeniem wszystkiego tego, czego oczekiwaliśmy od życia, nie będzie to miało znaczenia po śmierci - tracimy tylko tę jedną chwilę, "w" której jesteśmy - życie jest poziome, nie pionowe - nie da się go zakumulować, a więc żyj, nie czołgaj się w pyle.
Rozumienie dziennika jako zaledwie przechowalni czyichś prywatnych, sekretnych myśli jest powierzchowne – to nie jest głuchy, tępy i niepiśmienny powiernik. W dzienniku nie tylko opowiadam o sobie bardziej otwarcie, niż gdyby ktoś mnie słuchał; ja siebie tworzę. W dzienniku dochodzi do głosu moje poczucie własnej tożsamości. Prezentuję się w nim jako osoba emocjonalnie i duchowo niezależna. Nie jest to więc (niestety) prosty zapis codziennych wydarzeń, lecz raczej – w wielu wypadkach – ich alternatywna wersja. Często istnieje sprzeczność między intencją stojącą za naszym zachowaniem wobec drugiej osoby a tym, co – jak twierdzimy na stronach dziennika – do niej czujemy. Nie znaczy to jednak, że nasze działania są płytkie, a wyznania czynione samemu sobie głębokie. Wyznania – te szczere, oczywiście – mogą być płytsze niż czyny.
(...) skorośmy wiecznie pogubieni w miłości, chwiejni w postanowieniach + bezradni w obliczu śmierci, jakim cudem w ogóle istniejemy?
Gdy wracam na rowerze ze szkoły, każdego dnia staję, żeby popatrzeć na niebo przez liście wielkiego drzewa.
Aż do teraz sądziłam, że jedynymi ludźmi, których mogę poznać do głębi lub prawdziwie pokochać, są ci, którzy są moimi duplikatami.
Pisarstwo. Pisarstwo uprawiane po to, by umoralniać, podnosić standardy etyczne innych ludzi, jest szkodliwe. Nic z wyjątkiem lenistwa nie powstrzymuje mnie przed tym, by zostać pisarką. Dobrą pisarką. Dlaczego pisarstwo jest dla mnie ważne? Sądzę, że głównie z przyczyn egoistycznych. Chcę pisać, by móc się określać mianem pisarki, a nie dlatego, że mam coś ważnego do powiedzenia. Ale co w tym złego? Podbudowując nieco własne ego – na przykład metodą faktów dokonanych, której używam w tym dzienniku – w końcu osiągnę pewność, że mam (ja mam) coś co powiedzenia, coś, co należy powiedzieć.
(...) zamiast oczekiwać, że mi się uda, i popadać w rozpacz, kiedy nie dostaję tego, czego chcę, niczego nie oczekuję i jeśli od czasu do czasu osiągnę coś drobnego, czuję niemałe zadowolenie.
Turystyka to zajęcie w gruncie rzeczy bierne. Człowiek wkracza w określone otoczenie, oczekując, że będzie się go zabawiać, podniecać, rozśmieszać. Nie musi do tej sytuacji wnosić niczego od siebie – otoczenie jest wystarczająco mocno naładowane. Turystyka i nuda.
Dzisiaj przyszła mi do głowy pewna myśl - tak jasna i oczywista!
W pierwszej chwili wydała mi się wręcz niedorzeczna - wprawiła mnie w oszołomienie i wręcz lekką histerię:
- Mogę zrobić absolutnie wszystko i poza mną samą nie istnieje nic, co by mnie powstrzymało...
Nasza kultura opiera się na nadmiarze, nadprodukcji, w rezultacie czego nasze doświadczenie zmysłowe stopniowo coraz bardziej traci na wyrazistości. Warunki współczesnego życia - materialnej obfitości, namnożenia rzeczy - osłabiają naszą zdolność odczuwania. (...) Dziś ważne jest uleczenie naszych zmysłów. Musimy się nauczyć więcej widzieć, słyszeć i odczuwać.
... Być może za pięć lat pojmę, dlaczego nie lubię odbierać telefonu...
Postrzegam kabel telefoniczny na tak wielu poziomach... Współczesny język, pełen słów ułatwiających autoanalizę, pomaga mi żyć na powierzchni samej siebie. Mogę powiedzieć, że jestem nieśmiała albo znerwicowana, albo że boję się barbarzyńskiego naruszenia prywatności, które reprezentuje telefon. (Taką teorię wysunął Wolf Spitzer u Helen Lynd pewnego wieczora, kiedy postanowiłam porozmawiać z nimi o tym problemie). - Z góry odrzucam wszelkie "psychowyjaśnienia" jako nic niewarte ("Mama kazała mi używać telefonu, kiedy miałam dwa latka", "Czarne telefony to symbole seksualne" itd.).
Najcenniejsza jest witalność, rozumiana nie w jakimś ponurym Lawrence’owskim sensie, ale jako Wola, energia + pragnienie, by robić to, co się chce, + nie dać przybić się porażkom. Arystoteles miał rację: szczęścia się nie osiąga, ono jest skutkiem ubocznym naszych działań.
Dowiedziałam się, do czego jestem zdolna... Wiem teraz, co chcę robić w życiu. Dziś to, co dawniej było mi tak trudno pojąć, jest całkowicie oczywiste! Chcę sypiać z jak największą liczbą osób - Chcę żyć i nie znoszę myśli o śmierci - N i e b ę d ę wykładać ani starać się o magisterium po licencjacie... Nie pozwolę się zdominować intelektowi, nie zamierzam czcić wiedzy ani ludzi, którzy ją mają! Guzik mnie obchodzi, że ktoś poznał mnóstwo faktów, chyba, że w ich gromadzeniu odzwierciedla się podstawowa wrażliwość, której pożądam... Zamierzam robić wszystko... oceniać każde doświadczenie pod jednym tylko kątem - czy sprawia mi przyjemność, czy powoduje cierpienie. Muszę przy tym uważać, by nie odrzucać wszelkiego bólu - Wszędzie będę wypatrywać przyjemności i będę ją odnajdywać, gdyż ona j e s t wszędzie! Będę się w pełni angażować... w s z y s t k o s i ę l i c z y! Rezygnuję jedynie z możliwości rezygnowania i wycofywania się, z monotonii i władzy intelektu. Żyję... jestem piękna... czy czegoś mi jeszcze potrzeba?
Nie obchodzi mnie, że piszę kiepsko. Pisać można się nauczyć wyłącznie przez pisanie. Wymówka, że to, co przychodzi do głowy, nie jest zbyt dobre.
Jestem lekarką i pacjentką jednocześnie. Ale nie przepisuję sobie lekarstwa w postaci samowiedzy. Nie oszukujmy się - to prawda, że chcę jej zdobyć jak najwięcej, ale to nie ona jest moim ostatecznym celem. Siła. Pragnę siły. Nie takiej, która pozwala wytrwać - tę mam i stałam się przez nią słaba - ale takiej, która pozwala działać.
Chcę tylko płakać i płakać, chcę być pocieszana i odtrącać wszelkich pocieszycieli. Mogłabym łkać choćby przez trzy dni, wrzeszczeć i wyć, nie przepraszając za cieknący nos. Nie zrobię tego jednak, bo musiałabym później zrobić coś jeszcze, a nie zapaść się z powrotem. Musiałabym się zabić albo wyjść.
Czy można poznać własne uczucia?
Ja swoich nie znam. Stawiam tylko pod nimi podpórki i pilnuję, by się nie rozbiegły.
Wartości zostają zanegowane - i wykpione - najpełniej, kiedy odwraca się ich treść, lecz zachowuje formę
Analiza religii Lukrecjusza przypomina tę, której dokonał Freud. Religia nie łagodzi lęku, lecz go budzi.
U obu myślicieli cała analiza skupia się na kategorii lęku.
Z takim podejściem do religii wydaje się zgodna etyka emocjonalnego niezaangażowania, dystansu. I znowu - Lukrecjusz i Freud.
Oto kolejna ambiwalencja: prometejski trud (wywyższyć człowieka, obalić fałszywych bogów; niezależność + samodzielność człowieka)łączy się z etyką rozwagi, kalkulacją kosztów emocjonalnych.
Przestań! Nie mogę tak szybko myśleć! Albo raczej - nie mogę tak szybko wzrastać!
Pamięć to test. Jeśli doświadczając czegoś, chcesz to zapamiętać, wiedz, że cię to psuje.
Małżeństwo przypomina ciche łowy prowadzone w parach. Cały świat jest pełen par, każda z nich siedzi w swoim małym domku, zajmuje się swoimi drobnymi sprawami+ kisi się we własnym sosie. To najohydniejsza rzecz pod słońcem. Należy odrzucić w y ł ą c z n o ś ć, na którą skazuje miłość małżeńska.
Teraz znam prawdę- wiem, że miłość jest dobra i właściwa- w pewnym sensie otrzymałam pozwolenie by żyć- wszystko zaczyna się teraz- jestem o d r o d z o n a.
mowa jest znacznie łatwiejsza + bogatsza niż mozolne prowadzenie dziennika. Objętość wpisów dokonywanych przez wiele miesięcy jest żałośnie mała w porównaniu z tym, co człowiek mówi jednego tylko wieczora.
Dziennik (...) budzi zahamowania, mowa je niweluje; dziennik jest narcystyczny, a mowa społeczna + erotyczna - zachęca do poznawania świata nadziei, lęków + pragnień drugiego człowieka, zamiast własnych potrzeb łatwo poznawalnych, mało tajemniczych...
Nic z wyjątkiem lenistwa nie powstrzymuje mnie przed tym, by zostać pisarką. Dobra pisarką.