cytaty z książki "Morfina"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czy ja się kiedyś zakochałem? To ważne i nieważne jednocześnie. Ważne. Bo to jest właśnie substancja życia. Z tego się składa, z porywów serca i z drgań lędźwi. A nieważne, bo życie jest nieważnym, w ogóle.
bo nie umiesz inaczej patrzeć na kobietę niż z pożądaniem, bo od każdej chciałbyś dowodu na to, że ma cię za mężczyznę, bo sam nie jesteś tego pewien...
Na tym polegało bycie ułanem: pić, ale się nie upić. Chlać, ale nie rzygać. Dupczyć, ale się nie żenić. Bić się, ale nie przegrywać. Umierać, ale wygrywać.
Milczałem. Ona była o wiele mądrzejsza ode mnie i o wiele starsza, cóż więc mogłem innego zrobić, niż milczeć? Zrobiłem przynajmniej znudzoną minę, zawsze tak postępowałem, kiedy rozmowa w towarzystwie mnie przerastała. Wyrobiłem tym sobie opinię człowieka niezwykle inteligentnego i bywałego.
Jestem Konstanty Willeman i to nieważne, co lubię, a czego nie lubię. Ważne, że jestem.
A jednak obiecujemy według naszych nadziei, a dotrzymujemy według naszych obaw.
Jeszcze inni sądzą, że człowiek jest wartością; i jest nią w rzeczy samej, taką samą jak drzewa, jaszczurki i żwir górskich potoków. Śmierć tej wartości nie narusza ani nie odbiera, nawet gdyby życie odbierał sobie właśnie ostatni człowiek na ziemi i taka chwilą bez wątpienia nastąpi i nie rozstąpią się niebiosa ani nic w ogóle się nie stanie, tylko wietrzeć będą pomniki naszego niebycia, złuszczy się farba z fasad wielkich amerykańskich domów na przedmieściach Chicago i rozsypią się gliniane domy Bantu i szakal zaszczeka na Schodach Hiszpańskich i tygrysy będą wylegiwać się na Placu Czerwonym, a lwy w porastającym miejsce Marsylii twardolistnym lesie, i napiszą o nas książkę na brzozowej korze jeże albo i nie napiszą, bo inne będą miały sprawy na swoich jeżowych głowach.
Ludzie powinni raczej umierać, niż się rodzić, narodziny są niegodne, niskie, tak domagać się istnienia przez pojawienie się na świecie. Śmierć jest czynnością zrozumiałą, ale dumną, obracającą się ku nieistnieniu, wybieramy to, co godniejsze, bo w istnieniu, w życiu jest coś immanentnie wstydliwego, istnieć to jak głośno puszczać wiatry przy kolacji, być jest żałośnie, być jest śmiesznie, być jest niedobrze. Nie być - to wyrafinowanie. Niebyt jest elegancki.
Wasze spotkanie nie było przypadkiem, bo nic nie jest przypadkiem, ponieważ wszystko jest przypadkiem.
Dlaczego niektórzy mają od zawsze wszystko, a inni nie mają niczego? Najgłupsze z pytań! Gdyby wszyscy mieli po równo, wtedy dopiero należałoby pytać: dlaczego, dlaczego....
[...] Nic nie jest w stanie go ucieszyć, w sumie niewiele również zasmucić, bo otchłań rozpaczy nie jest przecież smutkiem, tylko absolutną obojętnością.
Lubię morfinę, zmrożoną wódkę i szampana, kokainą nie pogardzę, lubię wykwintne jedzenie, lubię tańczyć w Adrii albo w Paradisie z kobietami, które poznaję wieczorem i żegnam rano. Lubiłem. Lubię pójść z nimi do łóżka, ale bardziej lubię to, że mi ulegają, bardziej zależy mi na tym, aby mię uwielbiały, niż na samym ich ciele. Ciała mnie nużą. Nie nuży minie ciało Heli. Nie nużyło. Dalej nie nuży. Pragnę Heli. Nie kocham jej. Kocham ją. Kochałem. Nie. Nie wiem. Jestem Konstanty Willemann i jestem dobrym synem mojej matki. Nie jestem. Jestem Konstanty Willemann i przyjąłem miłość mojego ojca wiedząc, gdzie go zaprowadzi. Do przestrzelonej czaszki. Jestem Konstanty Willemann i nienawidzę mojej matki.
Pamiętaj, abyś parzył się teraz z wieloma kobietami, wybieraj te, które są rozpustymi, rozpustymi i zepsutymi, te, których picze gościły wiele członków męskich, kobiet czystych nie dotykaj, dziewic się wystrzegaj niczym ognia, dziewice wypiją z ciebie siłę męską. Polskość twoja potrzebuje gnoju, szamba jako nawozu, nie jałowej kobiecości dziewic.
Obcy ludzie nie powinni się zabijać, zabijać się powinni tylko bliscy, tylko bliscy zabijać będą z czułością, okrucieństwo jest pewnego rodzaju czułością, okrucieństwo jest bardzo ludzkie, tylko zwierzęta zabijają się tak, żeby nie cierpiały(...).
(Sala) Ale jaka ze mnie Żydówka, Kostia? Pizdy w poprzek nie mam.
Poznaliśmy się w Adrii, przy stoliku z Jarosławem, potem zaprosiła mnie do siebie, abym ją narysował. Myślałem naturalnie, że to niewybredny pretekst, pobiegłem za nią zaraz, chociażby dla jej pukli miedzianych, ale kiedy przyszedłem do jej mieszkania i bez wstępów zabrałem się do rzeczy, to powstrzymała mnie ze śmiechem, zaraz, to za chwilę, po czym po raz pierwszy posadziła na krześle, wręczyła mi deskę z kartonem pineskami przyszpilonym, dała do ręki sangwinę, a sama rozsiadła się na sofie, nie rozbierała się, tylko rozchełstała bluzkę, ściągnęła w dół stanik, odsłaniając piersi, i zadarła spódnicę wysoko, aż do bioder, obnażając krocze, majtek nie miała, tylko pas do pończoch. Jakby zeszła z kartonów Egona Schielego. A ja patrzyłem nie na nią samą, nie na dziwną, rudą Żydóweczkę czy Rosjankę, bo sam nie wiem, lecz nie na nią patrzyłem, to nie ona przede mną siedziała, to nie ta niby-artystka, muza i bachantka, menada, o której Witkacy kiedyś mówił mi, że jest ona świętą kurwą i że po żadnym ciele szampan nie płynie tak jak po jej ciele, więc nie ona przede mną siedzi, tylko siedzi przede mną stężona kobiecość, nie cień idei kobiecości, którym jest każda kobieta, lecz kobiecość sama w sobie, od stężenia przyjmująca kształt cielesny.
(...) jednak ciekawość wygrywa ze strachem. W końcu jestem człowiekiem. Człowiek dlatego jest człowiekiem, że ciekawość wygrywa ze strachem.
Jakaż wartość w każdym dobru nam wyświadczonym, skoro jedynie przyczynia nam cierpień, wzmacniając złudzenia, iż za życia można zaznać szczęścia?
Bądź pochwalona, Salome, moja złotojebna kurwo dobra i piękna.
Pół męża straci, pół mężczyzny. Ilu takich ziemia nosi? Półmężczyzn, pół-, a raczej niby-artystów, półojców, półmężów, wszystko po połowie, dość, by zwieść, dość, by wiarygodnie obiecać, nie dość, by obietnic dotrzymać.
Kim jestem? Chciałem powiedzieć: jestem Kostek Willemann, dżentelmen, utracjusz, dziwkarz i narkoman.
(...) cały czas myślałem o słowie: "spłodził", spłodziłem syna, jakby ten akt spłodzenia był aktem świadomego rzemiosła, jakby człowiek musiał coś umieć, czegoś dokonać, i przecież nie o to chodzi, że w matkę płodzonego dziecięcia złożył swe nasienie, w tym rzemiosła nie ma, to potrafi każde zwierzę, a jednak mówią o tym z dumą, jakby zbudowali maszynę z trybów i przekładni i teraz ta maszyna idzie równym, pięknym rytmem i mówią: spłodziłem syna, spadkobiercę, potomka, przedłuży mój ród.
Patrzy na ciebie bez żalu i bez zazdrości, patrzy na ciebie z miłością i jest to miłość własna, jak każda miłość rodzicielska. Żaden z was tego nie wie, ale miłość do owoców swych lędźwi jest miłością własną, siebie samych kochacie w waszych dzieciach, chociaż wydaje wam się, że to najszlachetniejsza z miłości, a to czysty egoizm.
Jestem nikim tym więcej, tym bardziej, im więcej mi dano, im więcej otrzymałem, tym większa podłość moja, łajdactwo moje, nędza moja i klęska moja. Ja, nieja, niktja.
Brzydzę się dotyku. (…) A jeszcze żeby dotykał mnie mężczyzna?.. Żebym się nagi położył, tylko pośladki osłaniając ręcznikiem, a ten olbrzym o oczach basseta mnie będzie masował natłuszczonymi dłońmi? Obrzydliwość.
Zgodziłem się.
Dla mojego towarzysza to samo - zaordynował, jakbym był wygłodniałą panienką, którą zabiera się do cukierni, napycha ciastkami, a chwilę potem pierdoli w brudnym pokoiku na godziny, póki dziewczątko pamięta jeszcze słodki smak nadziewanych makaroników od Herbaczewskiego".
Pobiegłem do łazienki i wymiotowałem, znowu i długo. Hela podtrzymywała mi znużoną głowę, a ja wyrzygiwałem z siebie Salę, wyrzygiwałem jej kobiecy zapach, jej wino, jej jedzenie i jej miłość.
Jak się pieniądze ma, to wszystko jest dla ludzi, wszystko można przeżyć.
Wojna nie jest przegraną, póki żyje chociaż jeden Polak, któremu płonie serce.
Patrząc na nią, zobaczyłeś człowieka. Patrząc na nią, zobaczyłeś kogoś ponad tym, co tobie wydawało się człowiecze. Ona, której nie dotykają spojrzenia innych. Ona, która się nie boi. Ona, która kocha, bo chce kochać, pożąda, bo chce pożądać, a nie dlatego, że chce być kochaną i pożądaną, jak ty.