cytaty z książek autora "Rebecca Solnit"
Przemoc zaczyna się od przyjęcia założenia, które brzmi: mam prawo cię kontrolować.
Feminizm, jak zauważyła pisarka Marie Sheer w 1986 roku, "to radyklany pogląd, że kobiety są ludźmi", pogląd którego nie przyjęto jeszcze powszechnie, ale który mimo wszystko się szerzy [s.172].
Najgorszy rodzaj krytyki stara się mieć ostatnie słowo i pozostawia nas wszystkich w milczeniu; najlepszy otwiera rozmowę, która nie potrzebuje końca.
Życzliwość i delikatność nigdy nie miały płci, nie miała jej także empatia.
Stoczyłyśmy wielką bitwę o język, jakim należy mówić o gwałcie, aby ludzie przestali obwiniać ofiary. Zwięźle formułuje to maksyma: przyczyną gwałtu jest gwałciciel.
Dyskryminacja to szkolenie z braku empatii dla tych, którzy jakoś się od nas różnią - trening, który każe nam uwierzyć, że różnice są wszystkim, a współczłowieczeństwo niczym.
(…) języka "wolności słowa" używa się po to, żeby chronić mowę nienawiści, która służy dokładnie temu, by innych pozbawić ich wolności słowa, zastraszyć tak, by się zamknęli [s.140].
Bardzo często, kiedy kobieta mówi coś, co podważa opinię mężczyzny, zwłaszcza potężnego lub cieszącego się popularnością [...] w odpowiedzi zakwestionowane zostaną nie tylko fakty, które przytacza, ale samo jej prawo i zdolność do mówienia. Pokoleniom kobiet wmawiano, że mają urojenia, wszystko im się miesza, że manipulują, są złośliwe, spiskują, że nieuczciwość jest im wrodzona... Nierzadko wszystko naraz. Możecie nazwać to syndromem Kasandry.
Jasne, #NotAllMen - nie każdy jest mizoginem czy gwałcicielem. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że: #YesAllWomen - wszystkie boimy się tych, którzy nimi są.
Doskonałość to kij, którym okłada się to, co możliwe.
Zawsze jest za wcześnie, by wycofać się w domowe zacisze. I zawsze jest za wcześnie, by przewidzieć i właściwie oszacować skutki własnych działań.
(…) "Tak się składa, że jeśli wrzucisz w Google frazę 'karierowiczki', wyskoczy ci całkiem sporo linków, ale jeśli wrzucisz 'mężczyźni karierowicze', wyszukiwarka spyta, czy masz na myśli 'mężczyźni-kariery' (…) 'Karierowiczostwo' - patologiczna potrzeba posiadania płatnej pracy - jest dolegliwością, na którą najwyraźniej cierpią jedynie kobiety" [s.167].
Tresuje się nas w wątpieniu we własne siły i w samoograniczaniu się, pozwalając zarazem mężczyznom ćwiczyć się w niczym nieuzasadnionej nadmiernej pewności siebie.
Nadzieja to przekonania, że to, co robimy, ma znaczenie, nawet jeśli nie sposób z góry przewidzieć, jakiego i kiedy znaczenia nabierze, na kogo i na co może wpłynąć.
Empatia to opowieść, którą sobie opowiadamy, by inni ludzie stali się dla nas realni, byśmy mogli współodczuwać z nimi i dla nich, dzięki czemu stajemy się więksi, lepsi i bardziej otwarci.
Mężczyźni objaśniają rzeczy tego świata mnie i innym kobietom niezależnie od tego, czy wiedzą, o czym mówią, czy też nie. W każdym razie niektórzy mężczyźni.
Wiarygodność jest jednym z najważniejszych narzędzi umożliwiających przetrwanie. Kiedy byłam jeszcze młoda i dopiero zaczynałam rozumieć, o co chodzi w feminizmie i dlaczego potrzebujemy go jak powietrza, miałam chłopaka, którego wujek był fizykiem nuklearnym. Pewnego razu, akurat na Gwiazdkę, opowiadał tonem lekkiej towarzyskiej anegdoty, jak żona sąsiada na podmiejskim osiedlu fizyków pracujących nad produkcją bomb w środku nocy wybiegła z domu całkowicie naga, krzycząc, że mąż próbuje ją zabić. Skąd, spytałam, wiedział pan, że mąż nie próbował jej zabić? Wyjaśnił mi spokojnie, że przecież oboje byli szanowanymi przedstawicielami klasy średniej. Co za tym idzie, fakt, że mąż mógłby chcieć zabić żonę, nie stanowił wiarygodnego wyjaśnienia dla tego, że kobieta wybiegła z domu, krzycząc, że mąż próbuje ją zabić. Natomiast, z drugiej strony, kobieta mogła przecież być wariatką...
Mizoginia i homofobia to dwie formy nienawiści wobec wszystkiego, co nie jest patriarchatem.
Nadzieja to nie rokowanie. To ukierunkowanie ducha, ukierunkowanie serca; wykracza ona poza świat bezpośrednio przeżywany i zakorzeniona jest gdzieś poza jego horyzontem.
Kultura ma znaczenie (…) "Kiedy ktoś zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, chory, pełen urojeń mózg obsesyjnie fiksuje się na tym, w czym jest zanurzony - na chorobach otaczającej go kultury" [s.136].
Rozpacz, która nieustannie nas ogarnia, jest utratą wiary w to, że warto o cokolwiek walczyć.
Chóry głównego nurtu wyśpiewywały, jak zawsze, że sprawca był chory psychicznie - tak jak gdyby stanowiło to rozstrzygający argument, jak gdyby na świecie istniały dwa kraje, Zdrowie i Szaleństwo, dwie osobne kultury, oddzielone nieprzekraczalną granicą. A przecież choroba psychiczna jest najczęściej kwestią stopnia, nie rodzaju. Większość chorych nie traci zdolności współodczuwania. Ponadto, jeśli weźmiemy pod uwagę niesprawiedliwość, nienasyconą chciwość i zniszczenie środowiska, okaże się że szaleństwo, podobnie jak nędza, nie stanowi bynajmniej marginesu naszego społeczeństwa, lecz mieści się w samym jego centrum [s.135-136].
Zwycięstwo nie oznacza, że odtąd wszystko będzie zawsze w porządku, a my możemy już spocząć na laurach aż po kres czasu.
Nadzieja jest niebezpieczna, a jednak jest przeciwieństwem lęku, żyć bowiem to wystawiać się na ryzyko.
Uważność, słuchanie, patrzenie, wyobrażanie sobie cudzych przeżyć to podstawowe akty empatii wyprowadzające nas poza granice własnego doświadczenia.
To, że Ludziom przyszło żyć w świecie, w którym część nadziei się urzeczywistniła, w którym panuje radość, a niektóre granice między jednostkami a grupami zostały zatarte, choćby tylko na jeden dzień, na parę miesięcy, nie jest bez znaczenia. Wspomnienia momentów radości i wyzwolenia mogą stać się dla nas busolą, częścią naszej tożsamości, prawdziwym darem.
Bez znaczenia jest, jakie masz zdanie jako kobieta: jeśli zapuścisz się na zwyczajowo męskie terytorium, zawsze spotkasz się z agresją. Wywołuje ją nie to, co mówisz, ale sam fakt, że się wypowiadasz.
Bywa, że prawo i władze uniwersytetu bardziej niż losem ofiar przejmują się losem kampusowych gwałcicieli i częściej uznają ich zeznania za wiarygodne. Trudno się więc dziwić, że ocalałe kobiety niechętnie współpracują z organami ścigania i milczą, tracąc prawo do sprawiedliwego procesu, natomiast winowajcy uchodzą bezkarnie i swobodnie gwałcą dalej, bo żyjemy w społeczeństwie, w którym tylko 3 procent gwałcicieli odsiaduje wyrok za swój czyn.
Prawo do tego, by stanąć i zabrać głos, jest niezbędne do przetrwania, niezbędne, by cieszyć się wolnością i godnością. Mam ten przywilej, że chociaż w młodości mnie uciszano, niekiedy brutalnie, dorosłam do tego, by mieć własny głos: ta okoliczność na zawsze związała mnie z walką tych, którym głos odebrano.
Najprostsza forma bohaterstwa to po prostu bycie obywatelem, poczucie więzi ze wspólnotą i zaangażowanie w jej sprawy.