cytaty z książek autora "Nina Majewska-Brown"
Myśl sobie, co chcesz, ale Paweł nie dostrzegłby sztuki, nawet gdyby okrakiem usiadła mu na twarzy.
(...)tęsknota powraca falami i zalewa oszałamiającym, paraliżującym bólem w najmniej oczekiwanych momentach.
Trudno pojąć, jaki mechanizm sprawił, że rzesze Niemców uwierzyły małemu, zakompleksionemu człowiekowi, który w populistycznych, spazmatycznych przemówieniach wywrzaskiwał teorie nijak mające się do rzeczywistości. Równie zdumiewające jest to, że wykształcone i zamożne elity pociągnęły za sobą zwykłych szarych ludzi, formując ich w armię ludobójców, którzy za wszelką cenę pragnęli zostać panami świata i zaprowadzić swój Ordnung.
Gdybym tylko mogła przerzucić kilka stron w księdze mojego życia i zajrzeć do kolejnego rozdziału, wiedziałabym, co począć.
Teściowa pierdylion razy zapuściła się za kolczasty drut graniczny, tratując wszystko, co zastała po drugiej stronie. Podejrzewam, że do jej natapirowanej rudej głowy nie da rady wniknąć myśl, że nie zawsze za pieniądze można wszystko zdobyć.
No proszę. Właśnie się dowiedziałam, że imprezuję ze stadem uzależnionych od alkoholu baranów, a zamiast salonu mamy do dyspozycji śmierdzącą moczem bramę. Nawet nie próbuje tłumaczyć, że cygara i alkohol (w jakiejkolwiek postaci) to nie są najszczęśliwsze akcesoria do rehabilitacji, ale wytrącona z równowagi milczę.
Brak makijażu sprawia, że nawet ja, spoglądając w lustro, muszę przypinać sobie plakietkę z nazwiskiem, bo się nie poznaję, nie mówiąc nic o włosach, które sterczą na wszystkie strony.
Byle czego nie wezmę. Za tysia robić nie będę. Jak przyszłem do urzędu, to żenada, same tylko takie oferty mieli. Bidakowi wiatr zawsze w oczy wieje.
- A ile chciałbyś zarabiać?
- Bo ja wiem. Pięć, sześć tysi byłoby dobrze.
- A dwanaście byś chciał?
- No, pytanie! A co, masz coś na oku?
- Nie, ale jakbyś zarobił tysiąc miesięcznie, to w rok byś uzbierał dwanaście.
Nieustająco elektryzuje mnie widok kobiety w zbyt luźnych lub zbyt małych szpilkach, z których wysuwają się na posadzkę zdziwione palce, przypominające stado węszących na niskim wietrze ogarów mocno trzymanych na przykrótkiej smyczy.
W czasie wojny człowiek nie wie, jak sam się zachowa, a co dopiero mówić o relacji z innymi.
Po niespodziankach, które funduje życie, nadal nie wiem, gdzie mentalnie znajduje się jutro, więc nawet go nie planuję, bo teraźniejszość jest wystarczająco ekscytująca.
... im więcej ludzie o tym mówią, tym bardziej plotka nabiera mocy i niczym kula śniegowa toczy się po domach.
... ciarki niczym spłoszone stado mrówek przebiegają po plecach, budząc jeszcze większy lęk.
Gdyby tak można było zajrzeć w przyszłość. Przekonać się, czy nasze ewentualne poświęcenie będzie miało sens.
Peszą mnie obcy ludzie, ich ciekawość i niespodziewane pytania, na które być może nie znajdę właściwej odpowiedzi czy celnej riposty.
Bo w domach tych, którzy nie znają losu swoich bliskich, mieszka nadzieja. Ona jedna nigdy nie gaśnie.
Jak śmierć zagląda w oczy ,to człowiek ze strachu głupieje.Ludziska zazdrosne są i ta zazdrość albo i złość ich zaślepia.
Jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia.Zgodnie ze starym żydowskim dowcipem:jak ci źle,to kup sobie kozę,potem ją sprzedaj ,a przekonasz się,czym są szczęście ,cisza i spokój.
Ponoć los daje nam tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć, tylko nie wiem, jak wpadł na pomysł, że jestem kulturystką, i obarczył mnie tym wszystkim.
Do ciężkiej cholery. Czy ja - w opinii znajomych, pracowników, rodziny, a nawet fryzjerki - nie mam prawa do marudzenia. Do odgrywania bardziej bezradnej i poszukującej opieki niż w rzeczywistości, w myśl filozofii: ja taka słaba, mała kobietka, a pan taki duży, silny mężczyzna..? Tak bardzo brakuje mi tego, żeby ktoś się mną zaopiekował i choć troszkę porozpieszczał. Tymczasem została mi przypisana rola tyrana, który rozbije bariery powstałe z najgorszych i najtrudniejszych emocji i strachów.
Z pewnością nasza przyjaźń kosztuje ją sporo gwałtownych emocji. Może mogła spotkać na swojej drodze kogoś mniej skomplikowanego, ale ja nie chciałabym się przyjaźnić z nikim innym.
Nie da się opowiedzieć paniki, strachu, tego, jak nagle znika determinacja, a na jej miejscu pojawia się pustka.
Nie da się opowiedzieć szczęścia. Nie da się opowiedzieć strachu.
Przez chwilę zapominamy o głodzie, o tym, jak bardzo jest nam zimno, przez chwilę ciszymy się tak banalną za drutami rzeczą - że oddychamy, żyjemy, że mamy jeszcze jedną szansę.
Z żalem spoglądamy na wycieńczone szkielety muzułmanów, którzy ostatkiem sił przepychają się w kierunku pierwszej nalewanej chochli. Choć żadna z nas nie mówi tego głośno, zdajemy sobie sprawę, że ich życie dobiega końca. Umierają z wycieńczenia, zapomniani przez innych. Stają się przezroczyści dla większości więźniów, bo ani my ie możemy im pomóc, ani oni nie są w stanie pomóc nam.
Oni po prostu świetnie się bawią. Są panami życia i śmierci. To ich najlepszy czas. Są bezkarni, budzą lęk i sieją gorzę. Prześcigają się w wymyślaniu okrucieństw, wiedząc, że ich nie obowiązują żadne zasady.
Jestem zmęczona, zrozpaczona i pozbawiona motywacji, zasypiam snem skazańca i pozwalam, by kolejne senne koszmary wylewały się z podświadomości, odbierając resztki spokoju i przepędzając ukojenie i wypoczynek, które powinien dać sen.
.....należy cieszyć się tym, co mamy, bo na zamartwianie się, gdy coś się schrzani, będzie czas. Że zaklinanie przyszłości jest projektowaniem, a złymi myślami można na siebie ściągnąć nieszczęście. Że liczy się tylko tu i teraz.......
(...)" należy cieszyć się tym, co mamy, bo na zamartwianie się, gdy coś się schrzani, będzie czas. Że zaklinanie przyszłości jest projektowaniem, a zlymi myślami można na siebie ściągnąć nieszczęście. Że liczy się tylko tu i teraz".
"Jestem jak kot na pustyni : nie ogarniam tej kuwety!".
(...) któż z nas może stwierdzić, że jest we właściwym miejscu i czasie? Mimo to większość ludzi potrafi wykrzesać z siebie choćby opary optymizmu i życzliwości.