Ciekawość prowadzi nas w zaświaty – mówi Daniel Radziejewski, autor thrillera „Dziecięcy kram”

LubimyCzytać LubimyCzytać
05.07.2021

„Myślę, że wzbudzenie w czytelniku poczucia przerażenia czy choćby strachu jest dosyć trudne, przynajmniej dla mnie” – zarzeka się autor, a jednak na łamach najnowszej powieści poradził sobie z tym rewelacyjnie. Nastrój grozy, przytłaczająca atmosfera strachu i nawiązania do postaci znanych nam z dzieciństwa, które zwiastują koszmar – to wszystko sprawia, że tej opowieści lepiej nie czytać po zmroku. Z Danielem Radziejewskim rozmawiamy o zagadnieniu śmierci, pisarskiej ewolucji oraz o pięknej Brazylii, która stanowi zarazem kraj pełen kontrastów.

Ciekawość prowadzi nas w zaświaty – mówi Daniel Radziejewski, autor thrillera „Dziecięcy kram”

[Opis wydawcy] São Paulo, Brazylia. Kiedy dziesięcioletnia Klara Silva widzi w swojej sypialni ducha, matka wyjaśnia jej, że to dziedziczna przypadłość. Wkrótce potem dziewczynka w tragicznych okolicznościach traci matkę, a ojciec znika bez śladu. Osamotniona i pozbawiona wsparcia, trafia do domu dziecka, a w jej głowie wciąż rozbrzmiewają echa wstrząsających wydarzeń, których nie jest w stanie zrozumieć.

Wiele lat później Klara samotnie wychowuje syna i wciąż nie ustaje w poszukiwaniach ojca. Zbieg okoliczności sprawia, że kobieta trafia do sklepu z odzieżą i zabawkami o nazwie „Dziecięcy Kram” prowadzonego przez Alonsa Bastosa i odkrywa kolejne ślady, które mogą mieć związek z zagadkowymi wydarzeniami sprzed lat. Z pomocą przychodzi jej blogerka śledcza, Lucimara Santos, jednak żadna z kobiet nie podejrzewa, że droga do poznania prawdy prowadzić będzie przez koszmar…

Barbara Dorosz: Wierzy pan w duchy?

Daniel Radziejewski: Nie wierzę w duchy, ponieważ nie ma żadnych naukowych dowodów na ich istnienie. Żadna zjawa nie raczyła też się przede mną ukazać, a szkoda, bo wtedy otrzymałbym potwierdzenie na istnienie życia po śmierci. Niemniej, zjawiska nadprzyrodzone są fantastycznym tematem powieści, bo to, co najbardziej tajemnicze i nieodgadnione wzbudza w nas największą ciekawość.

W najnowszej powieści „Dziecięcy kram” zadbał pan o liczne wątki metafizyczne. Muszę przyznać, że czytając powieść, momentami byłam wręcz przerażona, ale i zaciekawiona tym, co wydaje się niewytłumaczalne. Czy to właśnie takie emocje chciał pan wywołać w czytelnikach?

Cieszę się, że powieść wzbudziła w pani właśnie takie emocje – o to mi chodziło! Myślę, że wzbudzenie w czytelniku poczucia przerażenia, czy choćby strachu jest dosyć trudne, przynajmniej dla mnie. Nie uważam się za „rasowego” pisarza, nie mam też wystarczająco dużo doświadczenia, więc przekonujące opisy wywołujące odpowiednie reakcje nie przychodzą mi łatwo, pomimo czterech książek w dorobku. O wiele łatwiej wystraszyć widza na ekranie poprzez nagły, głośny dźwięk czy przerażający obraz, niż osiągnąć podobny efekt słowem pisanym. Ponadto, czytelnik  zaprawiony w powieściach grozy jest bardziej odporny i chyba nie odczuje tak dużego strachu, jak ktoś, kto czyta thrillery lub horrory jedynie sporadycznie.

Porozmawiajmy o ewolucji pana stylu gatunkowego. Pierwsza powieść „Metodyk” to powieść obyczajowa, „Grzech Ojca” to powieść sensacyjna z polityką w tle. Kolejna książka „Miasteczko Anterrey” to już klasyczny thriller, a „Dziecięcy kram” to kombinacja kryminału i elementów grozy, która w zasadzie daje nam naprawdę mocny horror. W którym gatunku czuje się pan najlepiej i co wpływa na zmianę pisarskiego kierunku?

Trafne spostrzeżenie. Przy premierze „Miasteczka Anterrey” sam starałem się odpowiedzieć na pytanie: „co się ze mną stało, że każda kolejna powieść podąża w coraz mroczniejszym kierunku?” Myślę, że to wypadkowa co najmniej paru elementów. Jeden z nich to dłuższy okres zdecydowanie złej pogody, która dość negatywnie wpływa na moje samopoczucie, podsuwając mroczne obrazy, smutek, beznadzieję. Spędziłem jedenaście lat w Irlandii, więc podejrzewam, że niedostateczna ilość słońca odegrała główną rolę w zmianie pisarskiego kierunku. Najwidoczniej do dzisiaj irlandzkie chmury zalegają mi w głowie. Do tego dochodzą w pewnym stopniu doświadczenia życiowe, a także coraz głębsza obserwacja życia wokół – coś, co chyba przychodzi z wiekiem. Pozytywność życiowa zostaje zastąpiona szczerym, nieraz nieznośnym realizmem i pewnie stąd ta stopniowa zmiana w moich powieściach. „Dziecięcy kram” pisałem już w Polsce, ale było to w środku zimy, w czasie krótkich brzydkich dni i długich nocy, u progu pandemii, więc warunki na stworzenie horroru miałem raczej odpowiednie. Myślę, że właśnie w tym gatunku czuję się najlepiej. Nie znaczy to, że niezmiennie będę wprowadzał czytelnika w coraz głębszy mrok, co to, to nie. Z pewnością nieraz napiszę coś lżejszego i wpuszczę trochę słońca między karty swoich historii.

Zjawiska nadprzyrodzone to temat, który bez wątpienia pobudza wyobraźnię. Skąd w ludziach bierze się ta ciekawość na temat tego, co kryje się w zaświatach?

Tak, jak wspomniałem wcześniej, wszystko, co niewyjaśnione, tajemnicze, nieznane wzbudza naszą ciekawość, a zaświaty to chyba najlepszy tego przykład. Ponieważ nie otrzymujemy i pewnie nigdy nie otrzymamy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o istnieniu życia po śmierci, to kreujemy spekulacje, domysły, tysiące pięknych wersji nieba w nadziei, że jedno z tych wyobrażeń okaże się prawdziwe. My po prostu nie chcemy dopuścić do siebie myśli, że być może żyjemy na darmo, że po śmierci dobrzy ludzie nie dostają żadnej nagrody, a źli kary. Swoją drogą, natura ludzka jest nieodgadniona – pociąga nas śmierć, często poświęcamy jej dużo uwagi, interesujemy się nią, czytając powieści grozy lub oglądając horrory, tymczasem może częściej powinniśmy celebrować życie, każdy dzień egzystencji, ponieważ nasze istnienie i tworzenie naszego sensu życia jest teraz najważniejsze. Po wydaniu ostatniego tchnienia będziemy mogli w pełni skupić się na zaświatach.

Czy książki i filmy grozy to gatunek, po który chętnie sięga pan również prywatnie?

Tak, dość często sięgam po ten gatunek, jednak na pewno nie częściej, niż niektórym mogłoby się wydawać. Niestety, niewiele współczesnych filmów grozy zasługuje na uznanie. Z ostatniej dekady utkwiły mi w pamięci „Obecność” czy „Nie oddychaj”. Ze starszych to na pewno „Omen” – klasyka! O wiele ciekawiej pod tym względem wypadają powieści. Co prawda obecnie siedzę w „Instytucie” Stephena Kinga, ale wcześniej czytałem „Stażystkę” Alicji Sinickiej oraz „Pierwszy śnieg” Jo Nesbø, więc moje zainteresowania czytelnicze nie opierają się wyłącznie na gatunku grozy.

Klara, główna bohaterka powieści, poszukuje informacji o swoim zaginionym ojcu. Przypadkiem trafia na blog, którego autorka opisuje niewyjaśnione sprawy kryminalne sprzed lat. Czy interesuje się pan tego typu zagadnieniami? Ostatnio blogi i vlogi o niewyjaśnionych zbrodniach są coraz popularniejsze, w siłę rosną również podcasty o tematyce kryminalnej.

Blogi i vlogi o niewyjaśnionych zbrodniach, a nawet o tych wyjaśnionych, acz nadzwyczaj przerażających, są niezwykle interesujące. Najlepszą porą na słuchanie bądź oglądanie takich materiałów jest oczywiście późny wieczór, gdy w domu panuje cisza, a my zakładamy słuchawki i zagłębiamy się w świat zbrodni. Co prawda, w tym roku nie słuchałem żadnych – bardziej oddałem się czytaniu – jednak w poprzednich latach często losowo wybierałem jakieś wideo na YouTube, na przykład coś o głośnych morderstwach z epoki PRL-u i oglądałem nagranie z zapartym tchem. W najbliższym czasie chciałbym nadrobić podcast „Śledztwo Pisma” Mirosława Wlekłego, bo podobno jest wyśmienity, a ja, wstyd się przyznać, jeszcze się za niego nie zabrałem.

Daniel Radziejewski podpisuje książkę Dziecięcy kram

To już czwarta powieść na pana koncie. W jaki sposób szlifuje pan swój pisarski warsztat?

Przede wszystkim czytam, może nie tyle, ile bym chciał i pewnie o wiele mniej niż inni pisarze, jednak staram się zawsze otworzyć jakąś książkę w wolnym czasie – wtedy jest większa presja: skoro zacząłem czytać, to powinienem skończyć. Czytam dość wolno, ponieważ nie tylko skupiam się na fabule, ale też na języku, stylu, na pewnych ciekawych trikach zastosowanych w opowieści, które być może sam mógłbym wykorzystać w przyszłości. Podczas pisania „Dziecięcego kramu” skorzystałem też z pomocy pisarki Małgorzaty Wardy. Dzięki tej współpracy powieść stała się bardziej spójna i po prostu lepsza pod każdym względem, gdyż pani Małgorzata bez problemu zwróciła moją uwagę na wszystkie mankamenty, które należało poprawić. Przez to proces poprawiania powieści znacznie się wydłużył, ale dzięki pani Wardzie mogę oddać czytelnikowi bardziej dopracowane dzieło.

Dużo podróżuje pan po świecie, a nowo poznane miejsca wykorzystuje jako tło dla akcji swoich powieści. Jakie wrażenia wywarło na panu São Paulo? Z powieści wyłania się dość mroczny obraz tego miasta.

Wykorzystywanie nowo poznanych miejsc w moich powieściach nie jest jeszcze regułą, bo dopiero w „Dziecięcym kramie” przeniosłem czytelnika poza Polskę, do miasta, w którym kiedyś mieszkałem. Odwiedziłem już każdy kontynent, oprócz Antarktydy, ale dopiero w Ameryce Południowej – a ściślej w Brazylii – poczułem się jak ryba w wodzie i może dlatego właśnie tam postanowiłem umieścić akcję powieści. Samo São Paulo jest naprawdę specyficznym miastem i tak jak napisałem w książce, jest w nim wiele kontrastów. Mamy miejsca niezwykle bogate, nowoczesne, zapierające dech w piersiach, ale też dzielnice niezwykle zaniedbane, z przejmującą biedą. Z lotu ptaka cała aglomeracja wygląda dość nieatrakcyjnie – szara betonowa dżungla – ale wystarczy spędzić tam trochę czasu, by dostrzec pewien urok i niepowtarzalny klimat tej metropolii. Dla mnie Sao Paulo stało się miejscem szczególnym i mam nadzieję jeszcze kiedyś tam wrócić. Możliwe, że w „Dziecięcym kramie” nieco oszpeciłem wyobrażenie tego miasta, zrobiłem to na potrzeby mrocznej fabuły, ale tak naprawdę jest o wiele przyjemniejsze.

Co jeszcze, oprócz inspiracji, przywozi pan z podróży?

W latach dziewięćdziesiątych przywoziłem mnóstwo pamiątek – zbieraczy kurzu – niepotrzebnie zajmujących miejsce na półkach. Dziś już ich nie przywożę, za to z nowych miejsc zabieram ogrom wspomnień, zdjęć, nowych przyjaźni oraz nabytej wiedzy, którą można na przykład wykorzystać w pisaniu powieści. I choć na co dzień podążam z duchem czasu, to jednak wciąż bardzo lubię kupić starą dobrą pocztówkę, napisać coś od siebie i wysłać do Polski.

Pozwolę sobie jeszcze zapytać o pana najbliższe plany na przyszłość. Co będzie pierwsze – nowa książka czy kolejna podróż?

Obecnie pracuję nad nową powieścią, tym razem sensacją, thrillerem osadzonym w Lesznie, jednak nie sądzę, abym skończył pierwszą wersję w najbliższym czasie. A skoro mamy już lato, a wizja kolejnej fali koronawirusa jest jeszcze bardzo odległa, to najprawdopodobniej pozwolę sobie na jakiś wyjazd, chociaż na kilka dni, lecz tym razem będzie to gdzieś w Europie.

Daniel Radziejewski – Leszczyniak, nauczyciel języka angielskiego. Jego pasje to podróże, pisanie i nauczanie. Jest autorem powieści sensacyjno-obyczajowych: „Metodyk”, której akcja dzieje się w środowisku szkolnym i „Grzech Ojca” z wątkiem politycznym. Ostatnio wydane „Miasteczko Anterrey: Znamię” to połączenie kryminału z elementami horroru, podobnie jak w najnowszym tytule „Dziecięcy kram”.

Czy to możliwe, że widziałam prawdziwego ducha? Że odziedziczyłam nadprzyrodzone zdolności, jakich nie posiadali moi rówieśnicy?

Że te koszmarne zwidy będą ciągnęły się za mną do końca życia?

- cytat z książki „Dziecięcy kram”

Książka „Dziecięcy kram” jest już dostępna w księgarniach internetowych.

Przeczytaj fragment thrillera „Dziecięcy kram”

Dziecięcy kram

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

 

Artykuł we współpracy z wydawnictwem Novae Res


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 05.07.2021 14:31
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post