...jest znacznie bardziej prawdopodobne, że za opowieści o latających spodkach odpowiedzialne są znane nieracjonalne cechy ziemskiej intelig...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Brian Cox
Źródło: https://www.thetimes.co.uk/imageserver/image/%2Fmethode%2Ftimes%2Fprod%2Fweb%2Fbin%2Fa176808a-30d8-11eb-8bd6-64d3c9126a9b.jpg
Znany jako: Brian Edward CoxZnany jako: Brian Edward Cox
12
7,1/10
Urodzony: 03.03.1968
Brytyjski fizyk eksperymentalny, profesor University of Manchester.
7,1/10średnia ocena książek autora
283 przeczytało książki autora
835 chce przeczytać książki autora
20fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Czarne dziury. Klucz do zrozumienia Wszechświata
Brian Cox, Jeff Forshaw
8,6 z 5 ocen
104 czytelników 5 opinii
2024
One Small Step: A BBC Moon Landing Collection
James Burke, Brian Cox
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2021
Universal: A Journey Through the Cosmos
Brian Cox, Jeff Forshaw
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2017
Kwantowy Wszechświat. Dlaczego zdarza się wszystko, co może się zdarzyć
Brian Cox, Jeff Forshaw
6,9 z 26 ocen
206 czytelników 8 opinii
2014
Dlaczego E=mc²? (i dlaczego powinno nas to obchodzić)
Brian Cox, Jeff Forshaw
7,6 z 82 ocen
328 czytelników 12 opinii
2013
Wonders of the Solar System and the Universe
Brian Cox, Andrew Cohen
Cykl: Wonders (tom 1-2)
0,0 z ocen
3 czytelników 0 opinii
2011
Wonders of the Universe
Brian Cox, Andrew Cohen
Cykl: Wonders (tom 2)
6,0 z 1 ocen
3 czytelników 1 opinia
2011
Wonders of the Solar System
Brian Cox, Andrew Cohen
Cykl: Wonders (tom 1)
6,7 z 3 ocen
6 czytelników 1 opinia
2010
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Nasze istnienie jest absurdalną obelgą wobec zdrowego rozsądku, wykraczającą poza wszelkie rozsądne oczekiwania, jakich można by nabrać na p...
Nasze istnienie jest absurdalną obelgą wobec zdrowego rozsądku, wykraczającą poza wszelkie rozsądne oczekiwania, jakich można by nabrać na podstawie prostoty praw przyrody, zaś cywilizacja ludzka stanowi złożenie siedmiu miliardów takich obelg.
2 osoby to lubiąWszyscy powinni obejrzeć Obcego w wieku 11 lat.Do diabła z kategoriami wiekowymi; przerażenie,technologia i Sigourney Weaver są dobre dla du...
Wszyscy powinni obejrzeć Obcego w wieku 11 lat.Do diabła z kategoriami wiekowymi; przerażenie,technologia i Sigourney Weaver są dobre dla duszy.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Ukryte siły natury Brian Cox
7,0
Wielu fizyków, matematyków czy specjalistów zajmujących się wieloma odgałęzieniami nauk ścisłych uważa, że w naszym Wszechświecie nie ma miejsca na przypadek. Nawet w sytuacji, gdy zdarza się, że stan równowagi w przyrodzie traci sens i stabilność w jakimkolwiek procesie fizycznym, biologicznym lub chemicznym, to właśnie sinusoida jest wtedy pierwszym wzorcem, archetypem, pierwotną formą i kształtem, jaki się w takich sytuacjach pojawia. Wpisuje się ona w głęboko ukryty ,,kod rzeczywistości", stanowiąc tym samym potężne rusztowanie tudzież język, którym zaprogramowany jest cały Kosmos, który o nim stanowi. Mówiąc inaczej, ten język to nic innego jak część ,,ukrytych sił natury” – zarówno w skali planety oraz astronomicznych przestrzeni Wszechrzeczy. Sinusoidy stanowią więc ziarno i element takowych siły, z których ewoluowało i wciąż ewoluuje wszystko to, co nas otacza: to co było, jest i będzie.
Pytając się o to ,,jak, dlaczego, i z czego powstał Wszechświat” można próbować badać i rozwiązywać ten problem następująco: albo skupiając się na tym, czym jest Wszechświat, czyli na wielu aspektach jego całości, albo na jednym jego elemencie, który od miliardów lat jest zakotwiczony w pewnej części kosmicznej przestrzeni, gdzie ten element jest Ziemią, trzecią planetą od Słońca w Układzie Słonecznym, gdzie od setek tysięcy lat stanowi on dom i schronienie dla inteligentnego gatunku, jakim jest Homo Sapiens Sapiens: istota ludzka. W związku z tym trudno jest sobie wyobrazić liczne próby dociekań naukowców, którzy za dziesiątki lat od teraz, poprzez swoje działania i operacje, cofają się i cofają do pra-początków egzystencji Wszechświata i zaglądają w to, co jest nierzeczywiste i ukryte – tylko po to, aby odkryć sedno praw fizycznych i sił, pól i stałych, aby znaleźć zagubione ogniowo ,,kodu Wszechświata”. Najbardziej frapujące jest to, że naukowe grzebanie w jakiejś części ,,para-przestrzeni” i żmudne dokopywanie się do podwalin pierwotnej geometrii – tak, ciężko określać słownie coś, co trudno jest człowiekowi zrozumieć, ciężko jest mówić o skali sił, których nie można nazwać - może być dość daleko poza doświadczalnym: naukowo-badawczym zasięgiem możliwości naszej cywilizacji. I fakt, mam świadomość, że nasz mózg to nie perpetuum mobile i machina faustowskich pragnień w jednym; cóż, kontrowersyjnym jest samo empiryczne podejście do spraw, idei, zagadnień i form, na które prawdopodobnie w takiej formie, jakiej jako gatunek istniejmy, my ludzie, nie zdołamy uwypuklić choćby z drobnej ilości, z cząstki treści. Jeśli coś, co nie trzyma się dość solidnie nauki gdzieś nam umyka, chyba najlepszym rozwiązaniem jest pozostawić ,,to coś" w roli bycia czymś nadrzędnym, nieskalanym, ostatecznym i boskim.
W jednym z mini-seriali dokumentalnych, "The Beginning and End of The Universe" od BBC, prowadzący tę produkcję, jako narrator i gospodarz wiedzy o rozmaitych zagadnieniach fizyki, matematyki, czy astrofizyki, Jim Al-Khalili, wypowiedział jedno charakterystyczne zdanie, ot ciekawą sentencję o mocnym zabarwieniu retorycznym, która niespodziewanie potrafi zapaść w pamięci bardzo, bardzo głęboko: ,,To co rzeczywiste składa się z rzeczy i zjawisk nierzeczywistych”. Mimo iż sam serial widziałem około 2 lat temu, to jego treść, barwny wizualnie przekaz, tę dającą się odczuć u podstaw zmysłów naukową merytoryczność samego rdzenia wiedzy, pamiętam jakbym go widział zaledwie wczoraj. Będąc niczym w natchnieniu, w przedłużeniu sentencji Al.-Khaliliego (która zapewne nie jest jego własnym wytworem),kierując się częściowo pierwotnym instynktem poszukiwania i doczekiwania wiedzy – bo przecież każdy z nas ma w sobie odrobinę iskry naukowca, prawdziwego empirycznego badacza; od nas tylko zależy, czy tę naturalną umiejętność użyjemy czy też nie – postanowiłem przyjrzeć się książce popularnonaukowej w materii tematycznej: filozofia naukowa, meta-fizyka, astronomia, fizyka, kosmologia, której umiejętności swego ,,pisarskiego pióra” użyczył nam fizyk teoretyk, członek Royal Society, komentator naukowy i popularyzator nauki, profesor Brian Cox. Cox wraz we współpracy z człowiekiem z ramienia BBC, Andrew Cohenem dał nam specyficzne książkowe: "Ukryte siły Natury" – sam tytuł publikacji to tylko wyjątkowe potwierdzenie mojego gustu filozoficzno-naukowo-czytelniczego oraz szczęścia w doborze odpowiedniej książki do lektury i poszerzenia wiedzy w danej dziedzinie. Praca tej dwójki to około 300 stron treści bez indeksów i bibliografii – stanowi to dużo więcej niż tylko przedłużenie tego, o czym napomknąłem w pierwszej części niniejszej recenzji oraz opinii "Ukrytych sił Natury" właśnie. Książka ta nie ,,teoretyzuje”, nie prowadzi ostrzeliwania artylerią hipotez i futurologizmów. Ciężko to określić, ale ta praca to swego rodzaju przeniesienie badania ,,kodu Wszechświata i sił natury” na nieco mniejszy obszar, na planetę Ziemię. Cox prowadzi treść bardzo inteligentnie: bada naszą ,,małą Ojczyznę”, jaką jest Układ Słoneczny oraz Ziemia. Uczy, pyta, zastanawia i kieruje do szerszych inspiracji. Jeśli ktoś z Was oglądał jeden z jego seriali przyrodniczych, w których jako prezenter i narrator w odczuciu widza okazywał się wręcz hiper-turbo-skutecznym w swej pracy, którego łagodnego głosu i dobrze dozowanej wiedzy w każdym z serialu, w którym się pojawiał, nie dało się nie polubić i nie zapamiętać na długo, ten wie ,,z czym się je” tą książkę. Cox ma dar, to widać, słychać, a także: czytelniczo czuć w "Ukrytych siłach Natury", choć z pewnymi wyjątkami – jest fizykiem, ma więc tendencję do wchodzenia w akademicko-profesorski tok myślenia i analizowania danego zagadnienia czy schematów: podawania, dla niektórych skomplikowanych, równań, które większość czytających być może nie będzie znała, i ,,skuszenie” tych osób do posiłkowania się równaniami czy innymi wykresami w celu ,,tu i teraz” rozbicia problemu na czynniki pierwsze. Nie, to nie tędy droga. Ale, co by nie było Cox to naprawdę jeden z nielicznych popularyzatorów nauki, który może mówić i pisać mało, a widz lub czytelnik nie ucieknie, a z treścią w przeważającej większości w ogóle się nie pogubi. Jego ,,mało” jest tysiąc razy skuteczniejsze od akademickiej tyrady; przyznam się szczerze, jednym z moich marzeń jest uczestniczenie w którymś z jego wykładów, zadanie mu konkretnego, wybranego przeze mnie pytania z dziedziny Kosmologii, uściśnięcie z nim dłoni, zdobycie autografu na tej książce właśnie i luźna rozmowa o życiu, świecie, nauce, gdybym rzecz jasna miał taką możliwość. Dzięki profesorowi Coxowi BBC wciąż na licznie prezentowanych kanałach tej stacji można oglądać seriale dokumentalne, które wizualnie i treściowo zawsze trzymają wysoki poziom, a które dotyczą m.in. wielu aspektów istnienia i funkcjonowania Wszechświata, Układu Słonecznego, także tajemnic związanych z ,,tym czymś nieznanym”.
Przed podejściem do głębokiej lektury "Ukrytych sił Natury" miałem jedynie lekkie, ale jednak takowe było, wrażenie, że będzie to książka, która poprowadzi czytelnika w ,,nieskończoną grę kombinacji” – pokaże zalążek tematu o wielu ukrytych aspektach funkcjonowania Kosmosu, po czym zwinie manatki i powie do widzenia, a czytelnik pozostanie nieusatysfakcjonowany. W 90% przypadków dostępnych do wchłonięcia i uzupełnienia z nich wiedzy, stron w tej publikacji tak jednak nie było – ta skromna będąca wadą reszta, to to o czym wspomniałem nieco wyżej: profesor Cox zbyt śmiało wchodzi w trans typowego profesora fizyki czy matematyki, który nie wie, że pomylił sale i znalazł się na wykładzie z literatury angielskiej, nie wiedząc jaki rodzaj widowni ma przed sobą. Poza tym jedynym mankamentem, który bardziej irytuje i wydłuża lekturę, i tak moje ,,troski” okazały się po prostu zbędne. Pan Cox zrobił dokładnie to, co miał w zwyczaju z filmowo-serialowymi tworami dokumentalnymi, które realizował (przeważnie) dla BBC: prostota ,,Ukrytych sił” wyraża się już w skromnej i eleganckiej oprawie zewnętrznej (okładki i grzbiet),a najważniejsze w: budowie rozdziałów, których tytuły przypominają na myśl jakieś duże księgi. A tych ksiąg mamy cztery: Symetria, Ruch, Pierwiastki, Kolor - czy nie są to jedne z grup zjawisk, na które składają się ,,te Stałe!”, będące jednymi z elementów składających się na Kod opisujący Kosmos, któremu przypisuje się setki określeń, nazw zastępczych i znaczeń? Czy nazwy tych rozdziałów nie są swego rodzaju odpowiednikami zbudowanymi na potrzeby tej pracy, odnoszącymi się do czterech najważniejszych praw Wszechświata: oddziaływania grawitacyjnego, elektromagnetycznego, silnych jądrowych, słabych jądrowych? Moim zdaniem na pewno tak jest, choć nie każdy może się z tym zgodzić i to zdanie przedłużyć. Zresztą Cox jest konsekwentny, mówiąc o Symetrii jako czymś fundamentalnym, leżącym u podstaw podstawy Kosmosu, popiera to konkretnymi, logicznymi wnioskami i przykładami, - przykładowo stwierdza, że prawa natury charakteryzuje zbiór symetrii, które nią po prostu rządzą, i wszystko na to wskazuje, że są one fundamentalne, co ma odzwierciedlenie w obiektach fizycznych. Tak samo postępuje z pierwiastkami i pozostałymi rozdziałami, przy czym każdy z nich jest ze sobą wzajemnie powiązany, w jakiś sposób zunifikowany: pierwiastki wiąże ruch, chemia oddziaływań, symetria przemian, czego wypadkową jest np. kolor. Chemia to pierwiastki, to ruch, a ruch to np. wymiana/reakcja elektronów między pierwiastkami, co warunkuje wszelakie procesy, jak powstawanie życia, a to warunkuje jego ruch. I tak koło się zamyka. I tak, w skrócie skrótów, dostajemy książkę przyrodniczo-astrofizyczną z typowym dla Coxa akcentem popularnonaukowym. I właśnie o to chodzi.
Autor "Ukrytych sił Natury" jest niczym Neil deGrasse Tyson, słynny amerykański fizyk, bardzo popularny na Zachodzie spec od popularyzacji nauk ścisłych, osoba wprost medialna, którą kocha publiczność. Sporą popularność zyskał on po wyemitowaniu serialu dokumentalnego NG Channel pt. "Cosmos: A SpaceTime Odyssey", gdzie przypomniał ludziom o swoim talencie, że jest niczym Carl Sagan, praojciec popularyzacji nauk ścisłych i przyrodniczych poprzez formy medium: książki i telewizji. Tyson ma w zwyczaju skupiać się na krzewieniu sympatii do nauki, zdobywania wiedzy wśród ludzi niżeli stricte na badaniach naukowych. Nauką zajmuje się, jakby to łopatologicznie ująć: ,,bardziej" od niego Cox, jednak Brytyjczyk nie ustępuje jakością przekazu medialnego Tysonowi. Bo Cox to swoisty mistrz gry, który swym akcentem ciepłego, barwnego słowa - sposobem umiejętnego wyłonienia myśli i przelania ich aktem kreacji, bardzo rzetelnie, dość merytorycznie zawiera w omawianej publikacji specyficzny rodzaj wiedzy: jak postrzegać świat przez pryzmat rzeczy tak ulotnych, zdających się być czymś ukrytym, do czego ludzka wiedza nie ma jakby dostępu, co zdaje się być nierzeczywiste, ale jednak tu z nami jest, rzeczy zwanych Stałymi, Fundamentami Kosmosu. T
Książka ta to instrukcja obsługi rozumienia fundamentalnych praw natury na każdym polu, w każdej skali egzystencji Wszechświata. To dobrze zrealizowany pomysł, aby zachęcić jeszcze większe grono odbiorców ku poznaniu dziejów człowieka i Wszechświata, w którym jest on zanurzony oraz ku poznaniu naszej nauki, filozofii, kultury, która wyłoniła się i wciąż wyłania od tysięcy lat.
Czarne dziury. Klucz do zrozumienia Wszechświata Brian Cox
8,6
„(…) chwila bez jutra (…)”(*)
W zasadzie nie mamy wyboru interesując się czarnymi dziurami, szczególnie jeśli szukamy najgłębszych fundamentów realności. Einstein rozumiał, że jego teoria dopuszcza rozwiązania prowadzące do powstania pułapek czasu. Odrzucał jednak możliwość uformowania takich struktur, podobnie jak generowanie fal grawitacyjnych. Po stuleciu nie tylko teoretycy oba fenomeny rozumieją lepiej, ale i nasze instrumenty obserwacyjne pokazują, że po prostu istnieją. Przyjmując perspektywę złożoności problemów roztrząsanych naukowo, czarne dziury na poziomie koncepcji są zdumiewająco proste. Przy założeniu kilku uproszczeń, mają tylko masę i prędkość obrotu, a cała reszta to dynamiczne konsekwencje. Z drugiej strony, stanowiąc laboratorium do testów idei związanych z czasem i przestrzenią, wymagają zastosowania języka kwantowego. Chyba tylko kosmologiczny początek wszystkiego przebija atrakcyjnością w oczach fizyków te ‘czasoprzestrzenne deformacje’. A skoro istnieją ‘tuż za rogiem’ (**),to warto poznać takiego ‘sąsiada’. „Czarne dziury. Klucz do zrozumienia Wszechświata” autorstwa dwóch fizyków Briana Coxa i Jeffa Forshawa, to ciekawa propozycja czytelnicza. Skomplikowana jest jednak odpowiedź na pytanie, do kogo jest adresowana. Jest innowacyjna, gdy opisuje narzędzia geometryczne pomagające zrozumieć otoczenie tytułowych bohaterek. Zawiera sporo nowych wyników, które jednak po części podali autorzy w pojęciowym skrócie prowadzących do ogólników (być może nie da rady dokładniej i formalniej bez zniechęcenia czytelników).
Uporajmy się szybko z tym, co mi uwierało. Większość krytyki dotyczy ostatnich kilkunastu procent tekstu. Samo pojawienie się spekulacji, to nic złego. Jednak chodzi o proporcje. Dobry opis czarnych dziur odbywa się jednostajnie – teoria, podstawy realistycznych modeli, wplatanie termodynamiki, teorii informacji i mechaniki kwantowej. Jednak w tego typu książkach podane konkretne rozwiązania z frontu badań bez kontekstu, z którymi polemizują zapewne dziesiątki innych, mogą rozmywać granice między konsensusem a kontrowersjami. Pojawia się na przykład analiza artykułu z 2021 (str. 300) stanowiącego propozycję wykazania słuszności hipotezy o czasowej ewolucji entropii czarnych dziur. Skądinąd to z reguły bardzo ważne ustalenie, ale przecież daleko mu do akceptacji środowiskowej porównywalnej do modelu zdegenerowanego gazu elektronowego czy neutronowego (opisanych świetnie na str. 21-23). Nowości to rzecz pożądana, nawet w popularyzacji, ale liczyłem na komentarz pomagający czytelnikowi oszacować status takich hipotez. Ponadto znów pojawia się dualność AdS/CFT, choć na szczęście nie jako ‘czysty syndrom’ (***). Niestety uważam, że i ci fizycy (jako przedstawiciele społeczności naukowców, którzy zajmują się popularyzacją) nie opowiedzieli dobrze o splątaniu kwantowym (str. 265). W tak podanej wersji, nie dostajemy istoty różnicy między zwykłym (klasycznym, intuicyjnym) separowaniem dwóch obiektów o dwustanowej konfiguracji (jeśli wiem, że dostałem jedną z dwóch kulek – czarną lub białą, a ktoś inny drugą, to jeśli sprawdzę co mam, nie muszę sprawdzać czego nie mam, bo ten drugi kolor na pewno jest u tej drugiej osoby – to banał, poza który mało któremu fizykowi w opisie splątania udaje się wyjść) a w pełni kwantowym zjawiskiem.
Jestem niepomiernie wdzięczny fizykom za pierwsze 40% tekstu. W zasadzie to graficzna opowieść wprowadzająca czytelnika w świat diagramów Penrose’a. O teorii względności można opowiadać geometrycznie albo algebraicznie. Drugie jest bardziej formalne, daje pełniejszy obraz, choć jednocześnie jest mniej czytelne, gdy trzeba przejść na poziom popularny. Powstał język zbudowany na obrazkach. Choć i one koncepcyjnie mogą one stanowić poznawczą barierę u odbiorcy, z powodu nieintuicyjnego potraktowania przestrzeni i czasu (****). Nie warto traktować tych rozdziałów bez pełnego zaangażowania. Coś nieczytelne? Wracamy i analizujemy ponownie, może coś rysujemy na kartce. Proponowane takie podejście się opłaci, bo szybko zrozumiemy ‘paradoks bliźniąt’, dwa podstawowe modele teoretyczne czarnych dziur (Schwarzschilda i Kerra),włącznie z hipotezą ‘białych dziur’ i odwróceniem rolami czasu i przestrzeni pod horyzontem. Ponieważ diagramy Penrose’a to jeden z kilku najczęściej eksploatowanych graficznych interpretacji otoczenia osobliwości, to planując pogłębianie wiedzy o zagadkach czarnych dziur, taka znajomość z zasadami konstrukcji diagramów będzie procentować. Nie znam w dostępnej po polsku literaturze tak prostego i detalicznego opowiedzenia o tym narzędziu wizualizacji. Jednocześnie z wykresami, autorzy snują opowieść o podstawach grawitacji (niekoniecznie w tak ekstremalnym wydaniu) bardzo plastycznie i nowatorsko. Unikając historycznych wstawek, pokazują na przykład zdumiewającą wyjątkowość i w zasadzie iluzoryczność ciążenia, choć nasza lokalna obserwacja codzienności wydaje się czymś innym (polecam szczególnie str. 92, 101-102).
Wzory. Jest ich kilkanaście, ale większość uzasadniona. Co ważniejsze, dobrze opisali autorzy ich sens (np. str. 160-161 dla metryki czarnej dziury Schwarzschilda). Nawet wynikający z zastosowania ‘najnowszej teoretycznej maszynerii’ wzór na entropię (str. 303) skompresowany jest niemal do idei, a sama jego algebraiczna postać jest prosta i pozwala na wnioski, które autorzy nam umiejętnie dawkują. To uproszczony ekstrakt, ale pozwala laikowi zrozumieć na czym polega spór, gdzie poszukuje się wyjście z impasu i co z tego wynika dla poszerzenia wiedzy o czarnych dziurach (*****). Cały wywód Coxa i Forshawa dotyczy trudnych tematów, które kotłują się w głowach wybitnych fizyków od dekad. Dobrym sposobem na zainteresowanie tym odbiorców są częste wręcz potoczne wstawki omawiające sedno. Tłumaczenie przez analogię może nie jest przesadnie przez nich eksploatowane, bo publikacja ma dość solidne cele edukacyjne, ale w kilku miejscach podsumowania powinny się spodobać (str. 253):
„(…) istnieją dwa równoprawne poglądy na to, co dzieje się z czymś tak dużym, jak astronauta swobodnie opadający w kierunku do czarnej dziury. Ulega on zarówno spaghettizacji (wewnętrznie),jak i wyparowaniu (na zewnątrz). Sugeruje to, że związek między wnętrzem czarnej dziury a tym, co na zewnątrz, nie jest tym samym, co związek miedzy ‘tutaj’ a ‘tam’, znany nam z codziennego doświadczenia.”
„Czarne dziury” zasługują na wyróżnienie przede wszystkim za podanie solidnego instrumentarium, na którym często buduje się prawdziwą naukę, a które nie jest w swej istocie konstrukcją zbyt trudną (chodzi o wspomniane diagramy). Przepracowanie paradoksów i nietrywialnych konsekwencji istnienia czarnych dziur – hipoteza z tunelami czasu, problem ich starzenia się, zjawisko odwrotne do tytułowego obiektu do którego nie można dla odmiany wpaść (czyli białe dziury),proces podróży w kierunku osobliwości, zmiana upływu czasu i jego zamrożenie, opis zbierania informacji o obiektach wpadających do czarnej dziury z różnych punktów widzenia – wszystko to pokazuje niesłychane bogactwo zjawisk relatywistycznych, które nieubłaganie niszczą nasz zdrowy rozsądek. Przejście do zjawisk kwantowych wokół czarnych dziur (głównie jako konsekwencja postulatu Hawkinga o wydostającym się z powierzchni jej horyzontu promenowaniu) zostawiło mnie z mieszanymi odczuciami o poglądowości i doborze dydaktycznych komponentów. Jednocześnie profesorowie wytrwale postarali się przekazać aktualne kierunki badań nad tymi unikatowymi obiektami. Gdzie są spory, jakie obszary badawcze rokują, gdzie jest postęp. Dobrym zabiegiem było umieszczenie kolorowej wkładki na końcu (tylko nie wiem czy potrzebne było dublowanie tych samych rysunków czarno-białych w tekście bieżącej narracji). Grafika dodała ważny edukacyjnie komponent do całości. Wręcz w przypadku większości, inaczej pewnych treści nie udałoby się prostym językiem przekazać.
Na koniec – tak ‘boldem’. Książka jest trudna w tym sensie, że opisuje fizykę współczesną. Do tego jest trudna, bo skupia się na względności, jako dalekim od naszej codzienności zjawisku (zawsze warto się zastanowić jak bardzo determinuje nasze postrzeganie świata błędne przekonanie, że to, co widzimy oznacza, że ‘tam gdzieś’ się ‘to coś’ stało dokładnie w tym samym momencie, jak nasza percepcja zareagowała ‘na to coś’). Książka jest trudna, bo jest w niej mechanika kwantowa. Do tego, jest trochę bardziej trudna pod koniec, w związku ze skrótami, które wymagałyby szerszego wytłumaczenia (jako bazę traktuję ogólną wiedzę z LO sprzed 30-tu lat). ALE. Jest łatwa, bo w kontraście do podanych zwariowanych koncepcji, jest napisana językiem z reguły pilnującym ‘kontaktu intelektualnego z odbiorcą’. Nie ma u autorów maniery mentorskiego zauroczenia czytelnika. Życząc zdrowia Rogerowi Penrosowi, ponawiam apel do czytelników – czytając starajcie się naprawdę zrozumieć idee diagramów, które wymyślił dla poglądowości.
DOBRE z małym plusem – 7/10
=======
* To poetycki zwrot z książki. Pełniejszy sens oddają zawierające go zdania: „Osobliwość utworzona przez kolaps grawitacyjny to chwila bez jutra. Na zewnątrz pozostaje tylko ciemny ślad tego, co kiedyś świeciło: czarna dziura.” (str. 12)
** W sierpniu 2022 ukazał się kolejny artykuł na podstawie spływających cały czas danych z sondy Gaia, która bada od lat właściwości miliardów gwiazd w Galaktyce. Tym razem odkryła najprawdopodobniej czarną dziurę . Jeśli tak faktycznie jest, to byłaby to najbliższa nam osobliwość (ok. 1500 lat świetlnych).
*** Cox i Forshaw podają podstawy koncepcji zwanej AdS/CFT (służy im do pokazania kierunków badań w XXI wieku nad entropią czarnych dziur i paradoksem informacyjnym, który zaprowadził Hawkinga chyba w ślepą uliczkę),choć nie da się i u nich tej idei zrozumieć w zasadzie, to nie traktuje ich opowieści jako ‘intelektualnej zapory’ dla początkujących czytelników. Zaś ‘syndrom’ jako zjawisko negatywne opisałem w opinii pod książką „Droga do Wszechświata. Podróż na skraj rzeczywistości ”, Dine M..
**** Koncepcja umieszczenia w czworokącie całego Wszechświata (jego początku, końca, nieskończonych odległości) mądrze nazywa się odwzorowaniem konforemnym, gdzie oddalanie się od początku układu odniesienia (np. dla ustalenia uwagi, rozumianego jako analogię do zwykłej płaszczyzny kartezjańskiej) ‘kompresuje odległości’ zachowując kształty. Pewnej elastyczności rozszerzającej wyobraźnię dodają umieszczone w książce prace Eschera czy rzut Merkatora stosowany na mapach geograficznych (str. 64-65, 287).
***** Autorzy na kontrowersje wokół problemu potencjalnej utraty informacji przenoszonej przez materię, która wpada pod horyzont zdarzeń czarnych dziur, poświęcili zaledwie kilkadziesiąt stron. Stąd reklamuję solidny tekst Susskinda, który w tym sporze był w samym centrum – „Bitwa o czarne dziury”, Prószyński i S-ka 2011. Opowiada w nim o swojej konfrontacji z Hawkingiem, szeroko nakreślając kontekst bardzo obrazowym (amerykańskim) stylem gawędziarskim.