"Kobieta, którą porwał wiatr" to książka bardzo przejmująca i smutna, nastrojowa, ale i wstrząsająca.
Autor ciekawie połączył realizm ze światem ludowych wierzeń i guseł. Folklor odgrywa tu dominującą rolę - nie tylko wprowadza niepowtarzalny i zapadający w pamięć klimat, ale i decydująco wpływa na losy głównej bohaterki, która pada ofiarą różnych przesądów i niepisanych praw.
Przede wszystkim jednak Bajla jest ofiarą wojny i antysemityzmu. Jej próby ocalenia siebie i córeczki są okupione straszliwymi doświadczeniami.
W książce, której fabuła została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, realizm wciąż przeplata się z liryzmem. To niełatwe połączenie, zwłaszcza w kontekście tematyki związanej z drugą wojną światową. Za tę sztukę na pewno autorowi należy się duży plus. Podobnie jak za kunsztowne opisy i literacki, barwny, emocjonalny język.
Uwielbiam, gdy dzieje się tak, że biorę do ręki książkę dość przypadkową, a ona okazuje się być taką perełką :)
"Kobieta, którą porwał wiatr" to jedna z tych książek, które nie pozwolą Ci zasnąć dopóki jej nie skończysz.
Aż wierzyć mi się nie chce, że książka oparta jest na faktach. Choć z drugiej strony, to przecież sama wiem, że życie potrafi pisać takie historie, o których nam się nie śni.
Nietuzinkowi bohaterowie, ciekawe kobiety w rolach głównych plus bardzo interesujące tło historyczne dają nam w sumie książkę ponadprzeciętną, którą z czystym sumieniem Wam polecam :)