Marian Sworzeń, ur. 1954 r. w Katowicach, od 1980 r. mieszka w Mikołowie. Z wykształcenia i zawodu prawnik, z zamiłowania pisarz. Był m.in. sędzią Sądu Rejonowego, właścicielem antykwariatu książkowego, przewodniczącym lokalnego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, radnym i wiceburmistrzem Mikołowa (w czasie swej kadencji doprowadził do utworzenia Instytutu Mikołowskiego w mieszkaniu Rafała Wojaczka). Członek redakcji pisma literackiego „Arkadia” oraz zarządu Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego. Członek Polskiego PEN Clubu. Autor słuchowisk radiowych, sztuk scenicznych i powieści, m.in. Czaadajew („Dialog” 2007),Niepoprawni (2006),Melancholia w Fausheim. Powieść o rewolucji w Monachium (2008).http://
Sześciuset stronicowa "Czarna ikona. Biełomor" przeczytana została
heroicznie od deski do deski. To o pisarzach radzieckich, którzy popłynęli słynnym rejsem w roku 1933 na pokładzie Anochina, a potem wysławiali niewolniczą, chorą inwestycję Stalina w księdze Kanał Biełomorski. Ogólnie temat ciekawy, a już szczególnie dla pisarza, bo co by sam zrobił na ich miejscu, jakich dokonał wyborów w obliczu być albo nie być? Z niej dowiedziałam się między innymi o wielu inspiracjach Bułhakowa dot. Mistrza i Małgorzaty, a także o tym, skąd autor Człowieka, który był czwartkiem zaczerpnął wielką chochlą.
Ale prawdziwym dla mnie objawieniem byli husyci na Syberii, w mundurach uszytych na zamówienie w Japonii, którzy siali postrach wśród bolszewików...
Nie wiem, może przykładałam ucho niezbyt gorliwie ale wydaje mi się, że o tej książce mimo nagrody Gdynia (eseistyka, 2012 rok) nie było zbyt głośno. Nawet tu na LC zaledwie (można powiedzieć) trzy osoby chcą przeczytać a nikt tego do tej pory nie zrobił. I tak sobie myślę - jak to żal. W zalewie byle jakich książek tak kapitalne przygody literackie właściwie gdzieś przepadają, znikają. Ile takich książek nie spotyka swoich czytelników i właściwie dlaczego?
A to najwyższej próby przygoda czytelnicza. Esej to zbyt sucha nazwa jak na tę cudownie erudycyjną prozę podróżniczo-literacko-sylwiczną. Wyważoną, urozmaiconą, trochę zabawną. Nie wiem jak to nazwać, wiem tylko, że czytanie było najwyższej klasy przyjemnością i obym więcej takich książek spotykała na swojej drodze. Czego i Wam wszystkim życzę.