Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać29
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel3
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dianne Dumanoski
1
8,0/10
Pisze książki: popularnonaukowa
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,0/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
36 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nasza skradziona przyszłość Theo Colborn
8,0
„Naukowa opowieść detektywistyczna, uznana za jedną z najważniejszych pozycji popularnonaukowych 1996 roku.”
Najbardziej kretyński opis książki, jaki w życiu widziałem. Przeciętny czytelnik może się zasugerować , że jest to jakaś powieść a przynajmniej książka fabularyzowana. Owszem zaczyna się trochę fabularnie. W realnych warunkach realna postać (badaczka) zaczyna zbierać materiały dotyczące dziwnych zachowań zwierząt w oddalonych od siebie miejscach i szuka elementów wspólnych. Początek więc trochę przypomina literaturę faktu. Szybko jednak tekst przechodzi w coś w rodzaju reportażu naukowego połączonego z felietonem, esejem czy czymś podobnym. Autorzy opisują, jak odkrywano przerażające fakty dotyczące naszego środowiska a właściwie tego , jak sami je niszczymy od wielu lat. Kiedy na co dzień zastanawiamy się, jakie substancje mogą być dla nas szkodliwe, trujące, rakotwórcze, oczekujemy odpowiedzi, jak szybko i jak konkretnie coś nam szkodzi. Czynnik A przy danej dawce albo danym czasie ekspozycji działa tak i tak. Niemal jak leki. Powiedzmy na przykład: laxigen. Zażywamy i mamy efekty w kilka godzin czy minut. Albo trucizny: arszenik – efekt terminalny w kilka sekund lub minut, zależy od dawki. Tymczasem co roku na rynek trafia kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy nowych substancji chemicznych, o których nie wiadomo praktycznie absolutnie nic. Wiadomo tylko, że nie są trujące (nikt nie przenosi się na łono Abrahama w kilka minut),nie są rakotwórcze, nie mają skutków natychmiastowych. Nie ma jednak możliwości zbadania, jaki jest efekt ekspozycji niskich dawek przed które wchłoneliśmy bedąc jeszcze w łonie matki albo w dzieciństwie, czy występuje jakikolwiek efekt synergistyczny z innymi substancjami. Tymczasem na co dzień mamy do czynienia z całą masą substancji, których właściwości nie znamy do końca. Wystarczy przejść się do supermarketu i spojrzeć na regał z kosmetykami czy chemią gospodarczą. Miliony to chemii idzie codziennie na świecie w kanał! Tworzywa sztuczne otaczają nas wszędzie. Masa kretynów nie zastanawiając się w ogóle, co robi, zimą wrzuca różne plastiki do pieca czy węglowych kuchni każąc sobie i innym wdychać wyjątkowo wredne spaliny, nie tylko rakotwórcze. I nie są to idioci z zapadłych wiosek, ale ludzie z wielkich miast i ich obrzeży, przerabiam to na co dzień! Chwilę się zastanowić i pomyśleć, ile szalonej chemii codziennie trafia do ścieków ze środkami do mycia łazienki, naczyń, samochodu. Ile środków jest wysypywanych na pola, trawniki ogrody w celu ochrony roślin, które mają cieszyć oko czy nadawać się do długiego transportu. Autorzy skupiają się na kilku sztandarowych substancjach, których przerażające właściwości zostały już poznane. To przede wszystkim DDT i jego pochodne oraz chlorowane bifenole. Same w sobie są nieszkodliwe jako trucizny. Ale ich działanie jest podstępne i zabójcze w długiej perspektywie. To środki, które naśladują lub zaburzają działanie hormonów, zwłaszcza płciowych, co może prowadzić do skrajnych skutków w drugim a nawet trzecim pokoleniu! Do tego są bardzo trwałe i akumulują się w organizmie. Autorzy pokazują szokujące efekty ich działania nie tylko w środowisku przyrodniczym, ale i w organiźmnie człowieka. Szczerze mówiąc czytałem jak najbardziej porażający horror.
Całkiem niedawno pewna koleżanka zapytała mnie, co się dzieje, że coraz więcej rodzi się dzieci jeśli nie z defektami, to z jakimiś dysfunkcjami. Jak często 20-30 lat temu diagnozowano w Polsce ADHD, wszelkie dys-coś tam. Dysgrafię, dyskalkulię i inne podobne? Jakim problemem onegdaj była bezpłodność? Można być ignorantem, albo wyrachowanym obłudnikiem i zwalać wszystko na wolę Bożą czy karę za grzechy, ale to tylko pokaz ludzkiej głupoty i zamiatania problemów pod dywan. Dlaczego rodzi się coraz więcej dzieci, które mają jakieś fizyczne i/lub psychiczne niedobory? Niewiele się zastanawiając odparłem, że to efekt chemizacji środowiska, w którym żyjemy. Niewiele się wówczas nad tym zastanawiałem. W niespełna miesiąc potem przeczytałem książkę, której treść spłynęła na mnie niczym objawienie. Niektórzy pewnie pomyślą, że to kolejne bicie piany przez nawiedzonych ekologów. Być może. Ale warto się zapoznać i zastanowić, dokąd zmierza nasza cywilizacja i ile jeszcze ma lat przed sobą. Autorzy nie dają na to odpowiedzi. Właściwie nawet nie zadają takiego pytania. Ale ono nasuwa się samo! Ja prorokuję nie więcej niż 2-3 stulecia.
Jedyną poważna wadą książki jest brak bibliografii i konkretnych przypisów sugerujących, skąd pewne dane i wnioski zostały zaczerpnięte.