Tango śmierci Jurij Wynnyczuk 7,7
ocenił(a) na 82 lata temu Ukraińska, a raczej galicyjska, czy „hałyczyńska” masala, czyli mieszanka stylów i konwencji. Niektórzy nazywają coś takiego postmodernizmem, ale najważniejsze, że czyta się świetnie.
Czego tu nie ma – narracja pierwszo-(w formie dziennika) i trzecio-osobowa, okres międzywojenny, II wojna, współczesność, realizm, magia i groteska, martyrologia, romantyzm i trochę erotyki (aczkolwiek nieco w stylu „Młynu do mumii”). Autor niemal otarł się o współczesny relikt snochactwa. Permanentne teatralne zbiegi okoliczności w decydujących momentach fabuły z tymi samymi osobami, śmiech obok śmierci, ezoteryka, w tym muzyczna, rozgrywająca się od czasów starożytności, wątek sensacyjny z tajnymi służbami, mistycyzm i twarda korupcyjna rzeczywistość młodego państwa ukraińskiego ze służbami i pracownikami odziedziczonymi po okupancie. Akcja toczy się we Lwowie, w tym m.in. w „demonicznym” i tajemniczym Ossolineum czy niemieckim obozie koncentracyjnym, aby na krótko przeskoczyć do ... Turcji. Postacie fikcyjne występują obok autentycznych (np. lwowscy matematycy z okresu międzywojennego),w tym także żyjących – pojawia się w fabule znany pisarz ukraiński Andriej Kurkow, zaś jedna z postaci odwołuje się do wspomnianej wprost innej książki autora. Pojawiają się nawet przekłady wierszy nieistniejącego poety z wymyślonej cywilizacji. Jednym słowem efektowny i wciągający literacki misz-masz.
Oś fabuły to szlachetna, aczkolwiek mało prawdopodobna przyjaźń Ukraińca, Polaka, Żyda i Niemca oraz ich matek. Powstała w oparciu o niewiarygodną historię ojców i zatacza koło, a właściwie dwa. Po autorze widać, że robił wszystko, by maksymalnie załagodzić konflikt polsko-ukraiński w Galicji, albowiem w świadomości miejscowych utracił on na znaczeniu z chwilą pojawienia się radzieckich, czy też rosyjskich okupantów, „wyzwolicieli” przede wszystkim od majątku, zdrowia i życia. Teraz widać, że cała pięknie opisana obrona Lwowa w 1939 r. przed Niemcami była bez sensu. Gdyby nasi żołnierze poddali się, trafiliby o oflagów i stalagów i przeżyliby wojnę.
I jak w dobrej sztuce teatralnej każda z postaci ogrywa jakąś rolę i jest powiązana z innymi. No i element bajkowy, czy jak woleliby niektórzy – magiczny. Ale nie razi, bo pozwala lepiej przyswoić sobie realistyczne opisy wojenne i żyć z nimi dalej.
Jednym słowem znakomita współczesna ukraińska powieść. Przeczytana w ramach wyzwania marcowego LC – książka zza wschodniej granicy.