Dziedzictwo Adama Astrid Rosenfeld 6,8
ocenił(a) na 512 lata temu „Dziedzictwo Adama” to pierwsza książka napisana przez Astrid Rosenfeld. Brakuje jednak informacji skąd pomysł na taką, a nie inną powieść, czy jest w niej pierwiastek prawdy, czy może wszystko, o czym czytamy to fikcja… Powołując się na fragment tejże prozy można by zapytać: „Czy zaczynamy pisać dlatego, że jest ktoś, komu chcemy wszystko opowiedzieć? Czy zaczynamy opowiadać, bo myśl, że to, co było, ma po prostu zniknąć, jest nie do zniesienia?”. To już pozostanie sekretem autorki i ewentualnym wyjściem do rozmyślań dla czytelników. Ja mimo wszystko, będę ufać, że na kartach powieści uchowało się ziarnko czyjejś historii…
Może znajduje się ono w Berlinie w 2004 roku, gdzie młodzieniec o imieniu Edward prowadzi dość nieuporządkowane życie. A może nieco wcześniej, kiedy to Edward jest jeszcze młody i spotyka mężczyznę przypominającego Elvisa Presleya. Albo też ziarnko prawdy tkwi w pomieszanych relacjach rodzinnych, przemocy, o której nikt nie pamięta, w przypadkowym seksie, w okradaniu kościołów, czy w życiu bez szkoły, żadnej wiedzy? Najpewniej znaleźć by je można we wspomnieniach wojennych. W opowieści Adama o miłości w niezwykle trudnych czasach. A także w opowieści o getcie, o traktowaniu Żydów, o zachowaniu niemieckich oficerów i żądzy pieniądza. Może…
Książka została podzielona na trzy części: Edward, Adam, Dziedzictwo Adama. Pierwsza z nich podobała mi się najbardziej. Ze względu na sposób prowadzenia narracji, na samą treść, dodatkowo za nawiązanie do Elvisa i nietuzinkowy humor. Swobodna i barwna – tak bym ją w skrócie określiła i aż żal mi było, kiedy dobiegała końca. Część druga bowiem traktuje już o innym bohaterze. Tutaj akcja nieco spowalnia, robi się mniej wesoło…, a to za sprawą tematyki. Trwa wojna, w miastach wydzielane są getta, ktoś znika, ktoś ginie, ktoś kogoś szuka. I mimo, że nie jest brutalnie, nie czuje się lęku, albo choćby napięcia, to jest po prostu inaczej. Trzecia – ostatnia część to takie podsumowanie całej historii, rozwiązanie wątków, w pewnym sensie ukazanie zmiany, jaka zaszła w Edwardzie po zapoznaniu się z historią stryjecznego dziadka.
Złośliwiec mógłby napisać, że im dalej tym mniej zajmująco, a ja napiszę, że wraz z upływem stron opowieść nabiera coraz to nowszego wydźwięku. I trudno przewidzieć jak te zmiany, na kogo podziałają… Dla jednych to pierwsza część może być nużąca, a ta traktująca o czasie wojny – ciekawa i wciągająca. A jeżeliby rozpatrywać jakość całej publikacji, biorąc pod uwagę, że jest to debiut literacki, to wypada ona całkiem dobrze. Nie nudzi, nie irytuje, potrafi zaskoczyć trafną myślą, odważnym dialogiem, czy nieoczekiwanym zwrotem akcji.
Pokuszę się o małe porównanie… Książka „Dziedzictwo Adam” z pewnością nie jest rwącym górskim potokiem, raczej spokojnie płynąca rzeczką, która co jakiś czas ma mocniejszy poryw. Zatem wszyscy, którzy nie lubią skrajnych wrażeń, a cenią sobie równowagę, odnajdą się w tej lekturze wyśmienicie.