Marcin Luter. Ojciec Reformacji Manfred Uglorz 6,9
ocenił(a) na 77 lata temu Niniejsza książka jest raczej udaną próbą biografii Lutra, połączoną z opisem kształtowania się protestantyzmu. W paru miejscach jednak wychwycić można świadome bądź nie uchybienia i przeinaczenia. Nie ulega wątpliwości, że Wittenberski Reformator stanął na czele procesu, którego skutki jeszcze za jego życia przeszły jego najśmielsze oczekiwania. Nie jest możliwe udzielenie odpowiedzi na pytanie „co by było, gdyby”, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że nie wyobrażał on sobie Kościoła ewangelickiego w takiej postaci, w jakiej istnieje on obecnie. Przede wszystkim Luter, usiłując reformować Kościół, nie wyobrażał sobie początkowo ani wystąpienia zeń, ani nawet sprzeniewierzenia się autorytetowi papieża, jak to często zwykło się przedstawiać po stronie katolickiej. Do 1520 r. jego stosunku do tego ostatniego nie sposób określić inaczej niż słowem „wiernopoddańczy”. Dopiero brak zadowalającej odpowiedzi hierarchów katolickich na pisma Lutra i ich usprawiedliwianie na siłę istniejących wówczas w łonie Kościoła nadużyć skłonił go do zerwania z Rzymem.
Rzadko wspomina się o tym, że ogłoszenie słynnych 95 tez miało na celu jedynie wywołanie dyskusji akademickiej, nie będąc w swej istocie rozmyślnym wyzwaniem rzuconym Kościołowi. Ba, nie doszło nawet do żadnego "przybicia" ich na drzwiach Kościoła Wittenberskiego, jak to zostało utrwalone przez Melanchtona po latach i nabrało znamion legendy. Co więcej, sam Luter nie przywiązywał zbytniej wagi do słuszności wszystkich myśli. Po latach przyznał, że gdyby wiedział, jaki wywołają one odzew, niektóre z nich sformułowałby w inny sposób, inaczej rozłożyłby nacisk.
Manfred Uglorz, jako pastor ewangelicki, ewidentnie gloryfikuje Lutra. O ile trudno nie przyznać mu racji w kwestii słusznej krytyki Reformatora wobec upadku Kościoła na początku XVI w., to trzeba zauważyć, że autor deprecjonuje wpływ charakteru i osobistych doświadczeń Lutra na rozwój doktryny protestanckiej. A miały one niebagatelne znaczenie. Długie lata życia w zakonie wypełnione postami, codzienną modlitwą, pracą, zadośćuczynieniem nie uspokajały sumienia zakonnika, co przełożyło się w dużej mierze na tworzoną przezeń wizję chrześcijaństwa i inne rozłożenie akcentów. Uglorz zbył milczeniem dokonane przez zakonnika zmiany w tłumaczeniu fragmentu Rz 1, 17 "…a sprawiedliwy z wiary żyć będzie", co powinno znaleźć się nawet w tak ograniczonej objętościowo pracy. Gloryfikacja tytułowej postaci sięga aż do punktu, w którym autor sugeruje, że nie jest winą Lutra oparcie Kościoła protestanckiego na władzy świeckiej, gdyż Reformator sięgnął po nią z braku innych możliwości. Na Uglorzu nie robi też większego wrażenia fakt, iż poglądy Lutra ugruntowały się po zawarciu małżeństwa.
Kto wie, jak potoczyłaby się historia Kościoła, gdyby słynny zakonnik nie wystąpił z hasłem zreformowania go? Czy istnieliby dziś w ogóle jezuici? Jakby nie patrzeć, pomimo rozłamu w chrześcijaństwie zachodnim działalność Lutra skłoniła jego hierarchów, choć z dużym opóźnieniem, do zmian, których bezskutecznie i na ogół z poświęceniem życia domagali się od wieków jego poprzednicy w dziele naprawy Kościoła. Tak wygląda obecne, naznaczone duchem ekumenizmu spojrzenie Kościoła katolickiego na kwestię reformacji i jest w nim niewątpliwie sporo słuszności.
ŁS