cytaty z książek autora "Wojciech Zawioła"
- Bismarck kiedyś powiedział: "Chcecie zniszczyć Polaków? Dajcie im wolność" (...). - Otóż to! - przytaknęła pani Basia. - Potrafimy wspaniale walczyć o wolność, o swoje prawa, ale nie wiemy, co później z tą wolnością zrobić.
Ale dziś ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jakie mają szczęście. Nie doceniają tego, co mają. Nic, tylko narzekają. Taka polska przypadłość.
Słowo pisane potrafi być bardzo mylące. Nie widać emocji, wyrazu twarzy, uśmiechu, gestów...Nie słyszy się głosu.
Wiesz, w pewnym sensie władza jest odzwierciedleniem charakterystycznych cech narodu. Niemcy zawsze czuli się lepsi od innych, Hitler to tylko zwulgaryzował, ubrutalnił i wyostrzył. Podobnie jest u Rosjan. Od wieków mają mocarstwowe zapędy i nie potrafią żyć w demokracji, potrzebują silnego, ekspansywnego władcy. I zawsze takiego mieli. Dlatego teraz nie czują się szczęśliwi, bo zburzono i potęgę ZSRR.
Pomyślałem, jak wielu ludzi ma w głowach jakąś historię, którą tylko nieliczni znają.
Ale dziś ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jakie mają szczęście. Nie doceniają tego, co mają. Nic, tylko narzekają.
Boję się śmierci. Że będzie mnie powoli rozdeptywać jak but rozdeptuje karalucha. Cholernie się jej boję, bo wszystko mi odbierze. Pamięć o tym, co było, ale też to, co mam teraz. Odbierze mi też możliwość przeżycia tego wszystkiego, co mógłbym jeszcze przeżyć. Co z tego, że owego braku tak czy inaczej nie odczuję. Nie wierzę, że ktoś jest gotowy na własną śmierć. Ona się zbliża, a ty chcesz jeszcze oddychać ziemskim powietrzem, czuć krople morskiej wody na skórze, budzić się z widokiem na Giewont, napić się piwa z chłopakami albo wina z piękną kobietą. Poczuć jej zapach i smak. Chcesz patrzeć, jak radzą sobie w życiu twoje dzieci, i czekasz na wnuki. Chcesz spisać jeszcze listę rzeczy, które chciałbyś w życiu zrobić. Nie jestem na to gotów.
I nigdy nie będę.
Szukasz czegoś? Szukaj w sieci. Konrad był tego świadom, ale też był świadom ułomności internetu. Zbyt łatwo można się w nim skryć za zasłoną anonimowości, łatwo opluć, znieważyć, zszargać czyjeś dobre imię. A wszystko to bez jakichkolwiek reguł, za to w imię wolności słowa. Bzdura.
Wyjął karton z oznaczeniem 1983. [...] Wyjmował kolejne fotografie z kopert, zerkał na nie i odkładał. [...] Z czasem jednak coraz częściej zatrzymywał wzrok. Przyglądał się twarzom, fryzurom, oprawkom okularów, odzieży. To był zupełnie inny świat. Świat w którym ludzie nie żyli dostatnio, ale potrafili cieszyć się z małych rzeczy. Doszedł do wniosku, że inaczej uśmiechali się do obiektywu. O wiele więcej było w tych uśmiechach szczerości.
Wreszcie widzi światło. Na razie wielkości atomu, ale
wie, że za chwilę będzie większe.
W lesie taka ciemność jest jeszcze ciemniejsza. Nie widać nic, tylko czerń. To tak, jakbyś zamknął oczy i próbował iść w wyobrażonym celu. Nie realnym, bo przecież nic nie widzisz. Chyba że znasz drogę na pamięć.
Znów ten sen. To znaczy nie ten sam. Inny, ale też o końcu. Morfeusz gnębi mnie bajkami o przeróżnych końcach: życia mojego lub jej, przyjaźni i miłości, fascynacji, pasji, drogi czy pasa startowego, szkoły, kariery. Wszystkie te końce są złe, nieszczęśliwe jak w dobrym francuskim dramacie. Tym razem to sen o końcu snu. Śni mi się, że budzi mnie strzał w głowę. To oznacza, że to również sen o końcu żywota. Nie za krótkiego, wręcz wystarczająco długiego, by
odejść bez żalu do losu.