cytaty z książek autora "Amanda Hocking"
Głupcowi wydaje się, że wie wszystko. Mędrzec wie, że nic nie wie.
Nie rób wszystkiego, co mówi ci serce, ale go słuchaj. Czasami ma rację.
- Loki? - Odgarnęłam mu włosy z twarzy. Uniósł powieki.
- Wendy. - Uśmiechnął się słabo. - Gdybym wiedział, że omdlenie to cena za znalezienie się w twoich ramionach, zrobiłbym to już dawno.
,,Jak w bajce mam wyjść za królewicza, pech polega na tym, że pokochałam żebraka
- Wiesz, królewno, zamiast ścielić to łóżko, moglibyśmy zamknąć drzwi i wypróbować materac. - Komicznie poruszył brwiami. - Co ty na to?
Przewróciłam tylko oczami i włączyłam odkurzacz, żeby zagłuszyć jego słowa.
- Rozumiem, że to znaczy: może później! - przekrzykiwał szum silnika.
,,- Nie chcę jednej nocy. Chcę wszystkie noce. Chcę całą ciebie, na zawszę
Nie potrzebuję miłości mężczyzny, żeby poczuc się spełniona; pewnego dnia sama się o tym przekonasz. Wielbiciele przychodzą i odchodzą. Ty zostajesz.
- Jasne, proszę, zapraszam, niech wszyscy czują się tu jak u siebie. W końcu nie jestem żadną królewną ani nic takiego i to wcale nie jest moja sypialnia -prychnęłam.
- Zapamiętaj sobie moje słowa, królewno - odparł. - Pewnego dnia stracisz dla mnie głowę.
- Jasne - parsknęłam śmiechem, bo nie bardzo wiedziałam, jak zareagować. - Czas już na mnie. Udzieliłam ci azylu, ale muszę sprawę przedstawić radzie i przekonać wszystkich, że to nie była samobójcza decyzja.
- Dziękuję.
- Proszę. - Uchyliłam drzwi.
- Warto było - stwierdził nagle.
- Co takiego? - Odwróciłam się.
- Wszystko, przez co przeszedłem - wyjaśnił. -Dla ciebie. Warto było.
Przeiknął ślinę i odgarnął mi włosy z czoła. Nie odsuwał dłoni, a ja nie protestowałam. W jego oczach malował się dziwny smutek. Chciałam zapytać dlaczego, ale nie ufałam własnemu głosowi.
- Chciałbym, żebyś to zapamiętała - powiedział niskim, ochrypłym głosem.
- Co takiego?
- Ze chcesz mnie pocałować.
Gdy tańczysz z diabłem, diabeł się nie zmienia. Diabeł zmienia ciebie.
-Teraz rozumiesz?- zapytał ochryple- Dla ciebie zrobiłbym to wszystko jeszcze raz, Wendy. Dla ciebie pójdę do piekła i z powrotem i to nawet wiedząc, jak bardzo mnie w tej chwili nienawidzisz
- Pomyślałem, że nasze gołąbeczki zgłodniały - oznajmił. - Więc szef kuchni wyczarował istną ucztę. - Postawił stolik koło kanapy i wbił w nas wzrok. - Choć moim zdaniem leżycie za daleko od siebie jak na nowożeńców.
- O Boże - jęknęłam i podciągnęłam kołdrę na głowę.
,,- Nie spałeś-Śmiałam się.- Nie pamiętasz co się stało?
Zmarszczył brwi, przypominał sobie i w jego oczach błysnęło zrozumienie.
-Pamiętam...- Dotknął mojej twarzy-Pamiętam, że cię kocham.
Pochyliłam się, mocno pocałowałam go w usta. Przytulił mnie do siebie.
- Nie, to nie to. - Pokręciłam głową. - To po prostu chłopak. Chyba. Nie wiem. Ale wydaje się fajny. - Fajny? - zaszczebiotała Maggie. - To świetny początek! I lepsze to niż anarchista z tatuażem na twarzy. - Nie przyjaźniłam się z nim - zauważyłam. - Tylko ukradłam mu motocykl. A że on akurat na nim siedział...
-Jestem wampirem, jeżdżę jak wariat i jestem mistrzem Xboxa.- Rozłożył szeroko ręce. - To wszystko co musisz o mnie wiedzieć.
- Nie rozpieszczali mnie. - Westchnęłam. Po chwili dodałam: - Nie do końca. Nie tak jak Willę, nie tak jak innych. Po prostu chcieli, żebym była szczęśliwa.
- Na szczęście trzeba zapracować - zauważył Finn.
- No nie, daruj mi te mądrości z nakrętek - prychnęłam(...)
A ty potrzebujesz kogoś kto pokocha cię naprawdę- ciągnął Loki- Kochasz całą sobą, do zatracenia i potrzebujesz takiej samej miłości. Musisz być kochana bardziej niż obowiązek, niż królestwo, niż życie.
- Jesteś taka piękna.
- Przestań - mruknęłam. Zarumieniłam się znowu.
- Dlaczego się rumienisz? - roześmiał się cicho. -Na pewno słyszysz komplementy setki razy w ciągu dnia.
- To nie to samo - odparłam.
- Nie to samo? - powtórzył. - Dlaczego? Bo wiesz, że ja mówię poważnie?
-Nie, proszę, nie- Szeptałam przez łzy.- Loki zostań ze mną. Proszę. Kocham Cię. Nie możesz mnie teraz zostawić.
Nie chcę umierać, póki nie dowiesz się, jak bardzo cię kocham.
- Nie, Finn, ja... - Z trudem przełknęłam ślinę i odetchnęłam głęboko. - Nie mogę już cię kochać.
W życiu nie słyszałem równie obrzydliwych, wyuzdanych myśli, a gdy jesteś w pobliżu, bardzo przybierają na sile. To, co chciałby z tobą ro-bić... - Tove naprawdę się wzdrygnął.
- Chwileczkę - zdziwiłam się. - Skąd wiesz? Wydawało mi się, że nie potrafisz czytać w myślach.
- Bo nie potrafię - przyznał. - Ale słyszę, kiedy ktoś krzyczy w myślach, a on najwyraźniej wrzeszczy, kiedy się podnieci. Najgorsze, że przez cały dzień starałem się zmęczyć, żeby moja moc osłabła, więc prawie nic nie słyszałem, ale jego tak.
Chyba jeszcze nigdy nigdzie nie czułem się jak w domu-uśmiechnął się do mnie.-Póki cię nie spotkałem.
- Nie, pytam, czy powinniśmy zrobić to teraz. -Uniósł się lekko, podparł na łokciach. - Może wtedy w sobotę będzie łatwiej.
- A ty jak myślisz? - Ja także usiadłam. - Chcesz?
- Czuję się jak w trzeciej klasie podstawówki -mruknął i otrzepał śnieg ze spodni. - Ale zostaniesz moją żoną. Będziemy musieli się pocałować.
- Fakt.
- No dobra, zróbmy to. - Uśmiechnął się blado. -To tylko pocałunek.
- Dobrze.
Z trudem przełknęłam ślinę i pochyliłam się do przodu. Zamknęłam oczy - to mniej krepujące, jeśli nie będę go widziała. Miał zimne usta. To był niewinny pocałunek, trwał zaledwie chwilę. Mój żołądek fiknął salto, ale nie z radości czy podnie-cenia.
- No i co? - Tove się wyprostował.
- Było w porządku. - Bardziej chciałam przekonać siebie niż jego.
- Tak, było dobrze.
- Markizo Laris. - Tove mierzył ją wzrokiem. -Jeśli jeszcze raz wypowie się pani takim tonem o królewnie, skażę panią na banicję z Fórening za zdradę stanu. Zobaczymy wtedy, jak pani sobie poradzi w starciu z Vittrą.
Człowiek jest w stanie znieść tylko określoną liczbę odrzuceń.
Łatwiej jest samemu umrzeć, niż patrzeć, jak umierają wszyscy, których kochasz. Nieśmiertelność jest bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem.
- Posłuchaj, trzymaj się mnie. Staraj się nie ekscytować i nie myśleć o Peterze ani o niczym innym. Jeżeli to zrobisz, znajdź mnie. Jeżeli kto ma cię ugryźć to, to będę ja.
- To groźba czy obietnica? Uśmiechnęłam się do niego i miałam nadzieję, że moje serce nie zaczęło przyśpieszać.
- Oba. Jack roześmiał się - Nie. Przepraszam. Żadne. Jestem grzeczny. Po prostu trzymaj się mnie.
W końcu otworzyłam okno, ale nie tknęłam siatki na komary. Niech sam się z nią męczy. Cofnęłam się i przysiadłam na łóżku. Finn z łatwością uporał się z moskitierą. Zaintrygowało to mnie. Zastanawiałam się, czy ma duże doświadczenie w zakradaniu się do dziewczęcych sypialni.