Opowieści niesamowite z języka włoskiego Dino Buzzati 7,5
ocenił(a) na 830 tyg. temu „Opowieści niesamowite” PIW-u należą do grupy owych niewdzięcznych cyklów, na które najpierw czeka się miesiącami, by później celowo opóźniać lekturę w obawie przed zbyt rychłym jej zakończeniem.
Jest to survivalowy niezbędnik dla miłośników grozy. Zaspokaja głód „dziwności”, głód dobrej literatury, a przy tym umożliwia zapoznania się z twórczością wielu, kompletnie w Polsce nieznanych, włoskich pisarzy (ja sam poza Tabucchim i Buzzatim nie znałem wcześniej żadnego z nich).
10 najlepszych opowiadań:
10. Luigia Emanuel Saredo – „Oberża pod niedźwiedziem”
Mam słabość do wiejskich oberż i tawern położonych gdzieś na uboczu. Ale i bez tego „Oberża pod niedźwiedziem” jest niezłym opowiadaniem, choć konwencjonalnym i nieco przewidywalnym. Podróż dyliżansem została przerwana przez zaspy i gwałtowne opady śniegu. Ośmiu podróżnych – nie bez trudu – dociera do jedynej w okolicy oberży. Tam okazuje się, że dysponuje ona tylko trzema wolnymi łóżkami. Chyba, że ktoś odważy się spędzić noc w położonym nieopodal domku, o którym krążą dziwne plotki...
09. Antonio Tabucchi – Any where out of the world
Oniryczno-filozoficzne opowiadanie, pod względem literackim być może najlepsze w całym zbiorze. Bohater, przeglądając gazetę, natrafia na dziwne ogłoszenie o treści „Any where out of the world”. Wie dobrze, co to oznacza; to ustalony niegdyś szyfr, wezwanie do spotkania. Ostatnie z nich miało miejsce cztery lata wcześniej, dokładnie tego samego dnia… Gdyby nie nachalne wtręty w języku francuskim i momentami nieco zbyt wodnista struktura, byłoby wyżej.
08. Tommaso Landolfi – „Prowincjonalna noc”
Intrygująca miniatura. Gdzieś na prowincji znudzone towarzystwo postanawia zabawić się w zapomnianą zabawę w mordercę. Gasną światła i rozpoczyna się gonitwa po ciemku. Ktoś jest policjantem, ktoś mordercą, reszta potencjalnymi ofiarami. Jednak nie każdy z uczestników zabawy ma ten sam cel…
07. Massimo Bontempelli – „Opowieść prawie miłosna”
Przypadkowe spotkanie w hotelu, mężczyzna i kobieta. Codziennie wieczorem jadają kolację przy wspólnym stoliku, potem rozmawiają. Trzeciego wieczoru ma miejsce kluczowa rozmowa i pewien eksperyment... Jest to historia na pograniczu dwóch światów: niby zwyczajna, a zarazem pełna nieuchwytnej magii. Klimatem przypomina nieco (ale tylko nieco) surowe, nie dające się do niczego porównać powieści Alaina Robbe-Grilleta.
06. Dino Buzzati – „Kolomber”
Buzzati oczywiście w formie. Intrygująca historia z nutą baśniowości. Kapitan żeglugi zabiera na pierwszy rejs statkiem swego syna Stefano Roi, gdy ten kończy 12 lat. Przeszczęśliwy syn wałęsa się po pokładzie, zachwyca wszystkim co popadnie i męczy załogę ciągłymi pytaniami. W pewnym momencie zauważa dziwny, ciemny kształt, który wytrwale podąża za żaglowcem, nigdy się jednak nie wynurzając. Gdy ojciec bierze do rąk lunetę i spogląda w te miejsce, zdjęty trwogą, blednie w jednej chwili.
"To kolomber. Ryba, której wszyscy marynarze boją się najbardziej na świecie (…). To straszliwy i tajemniczy rekin, bardziej przebiegły od człowieka. Z przyczyn o których być może nikt nigdy się nie dowie, wybiera sobie ofiarę, a kiedy już ją wybrał, płynie za nią całymi latami, przez całe jej życie, aż w końcu ją pożera. Najdziwniejsze, że nikt go nie widzi oprócz ofiary i jej krewnych".
05. Salvatore Di Giacomo – „Koniec Bartha”
Di Giacomo naszkicował pajęczynową, rozedrganą historię, w której główną rolę odgrywają czekanie i cisza. Mimo tej pozornej statyczności, ogromne napięcie wisi w powietrzu.
"Zaraz po wpół do dziewiątej – pamiętam dokładnie, jako że kukułka ośmiokrotnie zastukała, po czym wydała z siebie żałosny dźwięk, który wyrwał mnie z zadumy – oczy Bartha stały się w o d n i s t e. Nie potrafię znaleźć trafniejszego słowa, by oddać wrażenie, jakie wywierały na mnie owe źrenice i rogówki rozpuszczające się w głębi oczodołów. Fritz bladł coraz bardziej i zdawało mi się, że jego skóra się rozpuszcza".
04. Gianni Celati – „Duchy w Borgoforte”
Listopadowy wieczór, ulewny deszcz, niewielka droga na nasypie rzeki Pad. Dwie kobiety wracają z pracy do domu samochodem. Nagle z boku drogi pojawia się chłopczyk, machając, by zatrzymać samochód. Kobiety postanawiają go podwieźć. I chociaż znają prawie wszystkich w okolicy, te dziecko widzą pierwszy raz na oczy. Krótkie, treściwe, a ostatni akapit wywołał u mnie gęsią skórkę.
03. Daniele Oberto Marrama – „Portret nieboszczyka”
Reporter prasowy zostaje wysłany w miejsce katastrofy pociągu. Ma przygotować artykuł i uwiecznić tragedię na zdjęciach. Wśród metalowych zgliszcz i stosu trupów jego uwagę przyciąga leżące na uboczu ciało. Dziennikarz próbuje dowiedzieć się więcej o tajemniczym mężczyźnie, wykonuje też zdjęcie zastygłego już ciała. Wkrótce zapomina o całej sprawie. Rok później sam udaje się w podróż pociągiem… Wielce udane opowiadanko, napisane ze swadą, stylowym, mięsistym językiem.
02. Ardengo Soffici – „Szatan w pociągu”
To lubię: Soffici stawia pasażerów pociągu – i czytelnika - wobec niepokojącego dylematu. Oto w przedziale pełnym podróżnych pojawia się nagle niepozorny dżentelmen. Zagadywany przez podróżnych, uparcie milczy. Po przejechaniu jednej ze stacji odzywa się w końcu. Z szyderczym uśmiechem na twarzy ogłasza, że za pół godziny pociąg się roztrzaska. Pasażerowie początkowo nie dowierzają. Jednak im bliżej feralnej godziny, tym większy niepokój ich ogarnia… Klimatyczna rzecz.
01. Alberto Moravia – „Hotel Splendido”
Wyśmienita, dziwaczna rzecz, a zarazem najlepsze opowiadanie w całym zbiorze. Wesele młodej pary odbywa się w tytułowym hotelu Splendido, a wydarzenia poznajemy z perspektywy matki panny młodej. Hotel budzi w niej mieszane uczucia – dziwne ozdobne łańcuchy na ścianach, rubaszni kelnerzy, wszechobecny półmrok… Po podaniu mocnego wina wydarzenia nabierają rozpędu, jak to bywa na weselach. Wyborne!
***
Dłuższa recenzja na blogu Milczenie Liter. Zapraszam.