Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytelnicza rewolucja, czyli jak „Szkoła Szpiegów“ zastawiła pułapkę na dzieciakiLubimyCzytać1
- Artykuły„Zmierzch” powraca, a Mickiewicz się zakochujeAnna Sierant4
- ArtykułyW nazwaniu tkwi siłaArnika0
- ArtykułyLive z Zadie Smith już 30 września — tego nie możesz przegapić. Sprawdź szczegóły!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Filip David
4
7,2/10
Filip David urodził się w 1940 r. w Kragujevcu. Absolwent filologii Uniwersytetu Belgradzkiego oraz Akademii Teatru, Filmu, Radia TV. Długoletni redaktor Programu Teatralnego Telewizji Belgrad, zwolniony w 1992 r. Jeden z założycieli stowarzyszenia Niezależni Pisarze Jugosławii, powstałego w 1989 r. w Sarajewie, współzałożyciel Belgradzkiego Kręgu (1990),członek międzynarodowej grupy 99.
Jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Sztuk Dramatycznych w Belgradzie.
Jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Sztuk Dramatycznych w Belgradzie.
7,2/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
68 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Kiedy kwitnie zło. Książka listów 1992-1995
Mirko Kovač, Filip David
6,5 z 4 ocen
19 czytelników 1 opinia
2001
Miesięcznik Fantastyka, nr 26 (11/1984)
Cykl: Fantastyka (tom 26)
7,0 z 5 ocen
15 czytelników 0 opinii
1984
Najnowsze opinie o książkach autora
Dom pamięci i zapomnienia Filip David
7,0
Trudna to lektura, owo wołanie serbskiego pisarza, Filipa Davida, o zachowanie pamięci, o zatrzymanie za zawsze obrazów zła, które już się stało, by nie powtórzyło się nigdy więcej. Pamięć jako ostrzeżenie. Pamięć jako środek zapobiegawczy. Pamięć jako gwarancja bezpieczeństwa. Choć jednocześnie właśnie ta pamięć burzy spokój i odzywa się w głowie przeraźliwie monotonnym: „Bum-cziha-bum-bum-cziha-bum”. To „Pociąg w ruchu. Koła w ruchu”. To przejeżdża wagon, a w nim ściśnięci ludzie w drodze do Oświęcimia, skąd nie ma powrotu… Choć już kilka dekad temu odjechał, to nadal powraca, „Za każdym razem głośniejszy, bardziej uporczywy. Nieznośny.”
Co można zrobić, gdy świat przestaje być przyjazny, gdy ludzi ogarnia szaleństwo, a zadawanie śmierci staje się po prostu jednym z pragmatycznych rozwiązań uporządkowania rzeczywistości według drobiazgowych instrukcji zaplanowanych w zacisznych gabinetach? Gdy miejsce w społeczeństwie zostaje zarezerwowane dla wybranych grup, spełniających określone kryteria, a pozostali ludzie, jako odpady, zostają przeznaczeni do utylizacji albo recyklingu? Jest jeden sposób, choć nie zawsze działa. Można znaleźć dla siebie inną przestrzeń. Taką, w której możemy się zanurzyć na tyle głęboko, by zniknąwszy, ocalić siebie. Filip David stwarza więc w swojej powieści ramy, w obrębie których upiorna realność może rozmyć się we mgle mistycyzmu i zaczerpnąć z niej siłę, by okiełznać lęk. Tam też, w magii bezpośredniego doświadczania boskości szukamy wytłumaczenia, drążymy, próbujemy pojąć, gdzie rodzi się zło, co jest jego pożywką, co napędza jego żywotne soki, że wzrasta i potężnieje, by wreszcie zagarnąć wszystko. Zło pochodzi od człowieka, tam, gdzie on się pojawia, przynosi z sobą jego zatrute ziarno.
„Dom pamięci i zapomnienia” zawiera zapiski głównego bohatera, Alberta Wajsa, potomka Hudinich, który jednak, nie posiadając mocy swego przodka, nie potrafi zniknąć, uciec przed przeszłością, ta bowiem dopada go we dnie i w nocy, gnębi przy pomocy obrazów i słów. Jednocześnie zaś uświadamia on sobie, że jego powinnością jest widzieć te obrazy i słyszeć te dźwięki. To między innymi jego pamięć ożywia tych, którzy odjechali pamiętnym pociągiem, stanowi świadectwo zła, pozwala tropić jego „boską cząstkę” i głosić prawdę, o której nie bardzo chce się już słuchać. Ciężko mu, jak i wielu jemu podobnym, uporać się z wyrzutami sumienia, które niczym tsunami miotają nim wciąż na nowo, przez lata tylko silniejsze – czemu to właśnie ja przeżyłem?! Bo to łaska i cud, ale też przekleństwo. Albert próbuje przeprowadzić rozumową analizę zjawiska zła, grzebie w opracowaniach naukowych, statystykach, by wysnuć jakąś prawidłowość. A gdy to się nie udaje, zwraca się do Boga, do świata, gdzie rządzi nie umysł, a dusza, nienazwana siła… Nauka i mistyka, jak twierdzi, leżą bardzo blisko siebie, a kabała, po którą sięga w swojej bezradności, być może da odpowiedź, jakie prawa zawiodły, że nie powiódł się Boży zamysł stworzenia dobrego świata. Jeśli nie prawa nauki, to może tajemna wiedza okultystyczna pozwolą dojść do prawdy, sięgając warstwa po warstwie coraz głębiej, aż do samego spodu, do istoty rzeczy.
Oprócz wspomnianego dziennika wpleciono w tekst poruszające świadectwa tych, którzy w różny sposób, jako dzieci, zostali uratowani z Zagłady, osób, które, podobnie jak Albert, przeżyły niejako na kredyt i czują, że nigdy go nie spłacą. Wszyscy oni szukają tej samej odpowiedzi, która jednak najwyraźniej nie istnieje. Dlaczego ta opowieść przejmuje mnie takim dreszczem? Czemu w ogóle ciągnie mnie do takich historii? Mogłabym wpleść w przeczytany tekst także fragment z życia bliskiej mi osoby, wyprowadzonej w ostatniej chwili z getta. Żyje ona do dzisiaj z podobnym brzemieniem winy jak Albert. Całą resztę jej rodziny pochłonął Holokaust. Wszystko, o czym czytam tutaj, słyszałam już wcześniej, wiedziałam z czym się zmaga i jakie to trudne do udźwignięcia. Nic w tej opowieści Filipa Davida nie jest przesadzone. Biorąc pod uwagę czyste liczby, a statystyki są nieubłagane, przekrój ludzkich losów ukazanych tutaj to zaledwie maleńka cząsteczka, choć reprezentatywna. Defilują przed nami ci, których życie, choć uratowane, zostało jednak złamane, przekłamane, nazwiska i tożsamości zmienione, życiorysy „sprzed” zatarte. Oni zaś pozostali z pytaniem– jaki sens miało to cierpienie? I z odpowiedzią, że żadnego, bo „zło właśnie wszystkiemu, czego dotknie, odbiera sens.”
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/
Kiedy kwitnie zło. Książka listów 1992-1995 Mirko Kovač
6,5
Wypożyczyłam książkę z myślą, że będzie to zbiór listów, w których autorzy będą pisać o swoich przemyśleniach na temat wydarzeń w byłej Jugosławii. Tymczasem książka to raczej dzieło dla koneserów tamtejsze literatury. Owszem po przeczytaniu całości udało się wyłuskać parę ciekawy i cennych informacji oraz spostrzeżeń. W większości są to jednak przemyślenia na temat literatury, tego jak jest ona przyjmowana w kraju (biorąc pod uwagę zmieniające się uwarunkowania polityczne) oraz zagranicą, gdzie autorzy byli bardziej doceniani.
Nie do końca rozumiem jaki był cel wydawania tej książki w Polsce, ponieważ uważam, że przeciętny fan Bałkanów mało co z niej rozumie. Wydaje się ona być literaturą czysto specjalistyczną. Pewną podpowiedzią może być fakt, że w książce często przewija się nazwa Gazety Wyborczej i Adama Michnika oraz pochwały dla finansowania postępowej prasy w nowoodrodzonej Chorwacji przez George'a Sorosa...