cytaty z książek autora "Katarzyna Sarnowska"
Morze jest jak życie, czasami spokojne, czasami zdarzają się wielkie dramaty – odezwała się, patrząc z zachwytem w bezkres wody.
Szkoda, że wszystko dzieje się w takim pędzie, pomyślała, i że nie mogę mieć nigdy pewności, co mnie spotka. Tak jakby płynęła po oceanie na materacu i nie miała wpływu na to, co się wydarzy. Wszystko zależało od innych osób: od matki, trochę nawet od ojca, od kierownika, ale nic od niej samej. Muszę to zmienić, postanowiła.
Była na niego zła. Zła za to, że jest taki dobry, taki atrakcyjny i taki niedostępny. Wściekała się w myślach i chciała go jak najszybciej od siebie odsunąć, ale w tym momencie była zdana na jego łaskę i niełaskę, więc musiała się pogodzić z jego obecnością. Przynajmniej na jakiś czas, do konkursu, wyznaczyła sobie w myślach granicę.
Jednak miała wrażenie, że są zupełnie obcymi ludźmi, nie było między nimi żadnej więzi, a jednocześnie Karolinie tak bardzo zależało na jej aprobacie. Gdyby ją miała, czułaby się ważna, kochana, czułaby się wartościowa, dzięki temu miałaby prawo żyć, być, istnieć. Poza tym męczył ją brak wyboru. To nie ona decyduje, czy chce być z matką, czy nie, decyzję podejmuje matka, a jeśli jej się sprzeciwi, zostanie ukarana. Matka będzie dawała do zrozumienia, że jest chora, a Karolina ją opuszcza, i wywoła w niej poczucie winy. To było błędne koło.
-Pamiętaj, trzymam za ciebie kciuki. Żeby dojść do celu, trzeba najpierw zrobić pierwszy krok – dodała Miśka, pożegnała się i poszła w kierunku swojego domu.
Uciekła, znowu uciekła, ale nie mogła już patrzeć na matkę. Czuła, że ta zaraz zacznie nią manipulować, budzić w niej coraz większe poczucie winy i ona się ugnie, podda. Zaczęła szlochać. Nigdy się z tego nie wyplącze. Zawsze będzie omotana, będzie żyła złączona z matką niewidzialną pępowiną do końca swoich dni.
Kiedy się obudziła, poczuła, że tak chce żyć. Bez względu na cenę, którą przyjdzie jej w najbliższych dniach zapłacić. Chce żyć własnym życiem.
Właściwie to rzadko wiedziała, czego chce. Potrafiła się wczuć w to, czego chcą inni, ale nie umiała powiedzieć, czego jej samej potrzeba. Tym razem zdawała sobie sprawę, że chce być z nim w święta, ale wydawało jej się, że nie powinna się tak zachowywać. Nie powinna okazywać zbyt wielkiego entuzjazmu, bo może na tym źle wyjść.
Chciała miłości, bliskości i szczerych uczuć, a tego nie sprzedawali ani w Sephorze, ani w Rossmanie, więc ich nie dostanie. Z rzeczy materialnych nie wiedziała, czego jej brak.
Karolina nie odpowiedziała. Też by tego chciała, bo tęskniła za bliskością i ciepłem. To było jak magnes, ale po drodze piętrzyło się tyle przeszkód....
Nie można uciec przed samym sobą (...). Miejsce może coś zmienić tylko na chwilę. Najważniejsza jest zmiana w nas samych.
(...) to tak jak w życiu: czasami jest trudniej i trzeba mocniej pedałować, a czasami jeździ się na jałowym biegu, ale wszystkie te chwile są piękne.
Nie ma mnie, znikam, rozpadam się na kawałki, rozpuszczam się jak październikowa mgła, gdy zaświeci słońce.