,,Do życia nie ma żadnego klucza ani wytrychu Trzeba się go nauczyć samemu Na własną rękę
Najnowsze artykuły
- ArtykułyGwiazda Hollywood czyta Tokarczuk, a „Quo vadis” i „Heartstopper” wracają na ekranyAnna Sierant4
- Artykuły„Piszę takie powieści, jakie sama chciałabym czytać”: rozmawiamy z Agnieszką PeszekSonia Miniewicz4
- ArtykułyPrzyszłość należy do czytających. Weź udział w konferencji Literacy for Democracy & BusinessLubimyCzytać1
- Artykuły„Lata beztroski” – początek sagi o rodzinie Cazaletów, która wciągnie was jak serial „Downton Abbey”Marcin Waincetel2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michał Dąbrowski
Źródło: http://sppwarszawa.pl/czlonkowie/michal-dabrowski/
4
8,2/10
Pisze książki: literatura piękna, poezja
Michał Dąbrowski (ur. 2. marca 1982 w Warszawie) – pisarz, poeta, krytyk literacki.
Ukończył kulturoznawstwo na Wyższej Warszawskiej Szkole Humanistycznej im. B. Prusa.
Od 2009 roku współtworzy Niezależną Audycję Literacką „Książki pod lupą”. W 2010 roku otrzymał wyróżnienie w konkursie literackim organizowanym przez Ośrodek Kultury Ochoty OKO w kategorii poezji.
Zadebiutował w 2011 roku książką „Dłoń”. „Dłoń” została ogłoszona „Książką na Wiosnę 2011” przez wortal literacki granice.pl. Monodram na postawie tekstu „Dłoni” był wystawiany przez Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Kulturalnych z Tarnowa.
W 2012 roku ukazała się jego druga powieść „Transgresja” .
W 2014 roku jego monodram „Szczęście” otrzymał II nagrodę w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Stanisława Grochowiaka w kategorii dramatu i słuchowiska radiowego.
Michał Dąbrowski był publikowany m.in. w Kwartalniku Literackim „Wyspa” (2012),Dolnośląskim Roczniku Literackim „Pomosty” (2014) oraz pomorskim magazynie literacko-
artystycznym „Latarnia Morska” (2015).
W 2015 roku ukazał się tom poezji „Wiersze”.
Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Warszawie, na Ochocie.http://
Ukończył kulturoznawstwo na Wyższej Warszawskiej Szkole Humanistycznej im. B. Prusa.
Od 2009 roku współtworzy Niezależną Audycję Literacką „Książki pod lupą”. W 2010 roku otrzymał wyróżnienie w konkursie literackim organizowanym przez Ośrodek Kultury Ochoty OKO w kategorii poezji.
Zadebiutował w 2011 roku książką „Dłoń”. „Dłoń” została ogłoszona „Książką na Wiosnę 2011” przez wortal literacki granice.pl. Monodram na postawie tekstu „Dłoni” był wystawiany przez Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Kulturalnych z Tarnowa.
W 2012 roku ukazała się jego druga powieść „Transgresja” .
W 2014 roku jego monodram „Szczęście” otrzymał II nagrodę w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Stanisława Grochowiaka w kategorii dramatu i słuchowiska radiowego.
Michał Dąbrowski był publikowany m.in. w Kwartalniku Literackim „Wyspa” (2012),Dolnośląskim Roczniku Literackim „Pomosty” (2014) oraz pomorskim magazynie literacko-
artystycznym „Latarnia Morska” (2015).
W 2015 roku ukazał się tom poezji „Wiersze”.
Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Warszawie, na Ochocie.http://
8,2/10średnia ocena książek autora
169 przeczytało książki autora
211 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Ten autor należy do naszej społeczności, ma 0 książek w swojej biblioteczce.Sprawdź co czyta autor
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
W mojej głowie zaczęły się rodzić upiorne wizje muzeum, w którym trzymano by osoby odbiegające od obowiązującego kanonu piękna- na wózkach, ...
W mojej głowie zaczęły się rodzić upiorne wizje muzeum, w którym trzymano by osoby odbiegające od obowiązującego kanonu piękna- na wózkach, bez nóg, z wodogłowiem. W tym bestiarium widziałem też siebie, ale nie w roli eksponatu, tylko zwiedzającego. Byłem z ciocią, która mocno ściskała moją prawą rękę i pokazywała mi coraz dziwaczniejszych ludzi. Za każdym razem powtarzała, że te osoby zostały zamknięte w gablotach i wystawione na widok publiczny na własne życzenie, aby dowieść społeczeństwu, że niczego się nie wstydzą.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Transgresja Michał Dąbrowski
6,8
Michał Dąbrowski zadebiutował przychylnie przyjętą przez krytyków powieścią „Dłoń”. Niedawno wydawnictwo Jirafa Roja wydało drugą z kolei książkę znakomicie zapowiadającego się polskiego pisarza pt. „Transgresja”
Transgresja - w psychologii i filozofii, przekraczanie granic biologii, osobowości granic społecznych oraz norm społecznych.*
Głównym bohaterem utworu jest nieznany nam z imienia młody mężczyzna. Wkraczamy do jego życia w dość niezwykłym momencie, po bolesnym rozstaniu z długoletnią partnerką i śmierci najlepszego przyjaciela próbuje stworzyć nowy związek, odciąć się od przeszłości i zacząć żyć pełnią normalnego życia. Niestety nie okazuje się to takie proste. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a bohater nie stroniąc od imprez, alkoholu, narkotyków, przemocy i przypadkowego seksu wpada w dość nieciekawe towarzystwo. W tym momencie pojawia się niespodziewany gość, który próbuje nakłonić przyjaciele do powrotu na dobrą drogę, uświadamiając mu w jakim świecie iluzji żył do tej pory.
„Transgresjia” to oryginalna opowieść o samotności, miłości, tęsknocie i poszukiwaniu własnego ja. Świat rzeczywisty przenika się tutaj z wyobraźnią i halucynacjami, w pewnym momencie czytelnik sam nie potrafi odróżnić co jest rzeczywistością o co wytworem wyobraźni.
W książce nie ma dialogów, historię poznajemy z perspektywy głównego bohatera, który wprowadza nas w świat swoich wspomnień, opowiada o zdarzeniach, których był świadkiem, przywołuje dawne rozmowy. Momentami taka forma wypowiedzi męczy. Pomimo tego, że w jednej scenie nigdy nie bierze udziału więcej niż dwie osoby to i tak ciężko się zorientować kto w danej chwili zabiera głos.
Najnowsza książka Michała Dąbrowskiego nie jest historyjką łatwą w odbiorze. Wymaga koncentracji podczas lektury i maksymalnego wczytania się w karty. Najlepiej zabrać się do niej w chwili gdy nic nie będzie nas rozpraszać, by nie stała się kolejną pustą i nic nie znaczącą historią rozbitego psychicznie człowieka.
„Transgresję” jak i poprzednią książkę Michała Dąbrowskiego pt. „Dłoń” śmiało mogę polecić wszystkim tym, którzy poszukują w lekturze czegoś nowego i nie boją się skomplikowanych form wymagających od czytelnika maksimum uwagi.
Dłoń Michał Dąbrowski
6,8
W wesołych i nadal nie tak odległych latach mojej młodości, na własnej skórze dane było mi w bardzo niewielkim stopniu przekonać się, co to znaczy być sławetnym "innym", tj. osobnikiem zdecydowanie odróżniającym się na tle pozostałej części społeczeństwa. W ramach szczęśliwego zakończenia roku szkolnego kolega zaproponował, aby uhonorować to wydarzenie przefarbowaniem włosów. Po krótkim wahaniu przystałem na propozycję, ale po konsultacjach z siostrą, doszedłem do wniosku, że na pewno nie poddam się modzie zmiany koloru owłosienia głowy na banalny blond. Nie rozmyślając niemal w ogóle nad konsekwencjami mojego czynu postawiłem na fryzurę stylizowaną na irokezie z efektownym, czerwonym kogutem, ciągnącym się przez całą długość głowy. Tuż po opuszczeniu salonu fryzjerskiego oblepiły mnie chciwe i natrętne spojrzenia. Szczególnie w okresie pierwszych kilku dniu, kompletnie nie przyzwyczajony do tak jawnie okazywanej atencji, czułem niemal fizyczny dotyk oczu, które błądziły za mną gdziekolwiek się pojawiłem. Ludzie, najczęściej bezmyślnie, czasami z jawną dezaprobatą, a za każdym razem natrętnie i bez cienia skrępowania, gapili się na mnie, jakbym był obiektem, którego trudno posądzić o posiadanie uczuć. Zatem dopóki nie przywykłem do tych wścibskich spojrzeń, dosłownie płonąłem ze wstydu. Moja cała osoba w mgnieniu oka została zdegradowana do kawałka włosów na głowie, które posiadały odmienny kolor niż u statystycznego obywatela. Ta odmienność z automatu nadała prawo do ciągłego, w żadnej mierze ukradkowego spoglądania w moim kierunku każdej napotykanej przeze mnie osobie. Oczywiście, urządziłem się tak na własne życzenie, a w dodatku miałem możliwość powrotu do "normalności" – wystarczyło ściąć włosy i problem zniknąłby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co jednak z ludźmi, którzy są "inni" za sprawą wrodzonych wad czy dysfunkcji, nie dających się prosto bądź wcale wyeliminować?
Książka Michała Dąbrowskiego pt. "Dłoń" to znakomity zapis dorastania człowieka niepełnosprawnego, który od najmłodszych lat narażony jest na obstrzał spojrzeń wszelakiej maści życzliwych i ciekawskich. Pierwszoosobowy narrator, bohater książki napisanej w oparciu o doświadczenia życiowe autora, urodził się bez prawej dłoni. Dzieciństwo upłynęło mu stosunkowo beztrosko. Okres niemowlęctwa to rzecz jasna nieświadomość własnej fizycznej niedoskonałości. Ale wraz z dorastaniem, coraz wyraźniejszy i trudny do ukrycia stawał się fakt niekompletności. Chłopczyk z kikutem zamiast dłoni wyróżniał się na tle pozostałych malców, ale najczęściej był przez nie akceptowany. Po pierwszym, naturalnym i szczerym zaskoczeniu, zdawkowych komentarzach, wytykaniu palcami, bohater stawał się jednym z wielu, szkolnym kolegą, kumplem z podwórka, z którym wspólnie wspina się na ogrodzenia, czy ucieka przed rozwścieczonym sąsiadem. Niekiedy trafiały się smutne wyjątki – strach, odtrącenie, izolacja, jednak nie zdarzały się one często, a za postawą dziecięcej niechęci wobec chłopczyka bez dłoni, skrywała się najczęściej wola rodziców, by pociechy nie bawiły się z odmieńcem.
Okres dzieciństwa, kiedy naiwnie wierzymy, że świat to w gruncie rzeczy prosty mechanizm, a wokół siebie nie dostrzegamy żadnych ograniczeń, naznaczony był również marzeniami, że brakująca kończyna samoistnie odrośnie. Nadzieje podsycali sami rodzice, którzy odwiedzali z chłopcem różnych specjalistów. Część lekarzy kategorycznie stwierdzała, że odzyskanie dłoni jest niemożliwe, ale pojawiali się i mniej sceptyczni eksperci, którzy swoimi opiniami dawali podstawy bytu dziecięcym rojeniom. Sny o odrodzeniu ręki nie chciały się jednak ziścić. Zamiast nich coraz częściej pojawiała się niechęć wobec własnej niekompletności. Młody chłopiec zaczął coraz wyraźniej dostrzegać, że jego fizyczny brak wywołuje wiele skrajnych emocji, stąd próby maskowania kalectwa. Prawa ręka wciśnięta głęboko w kieszeń, czy koszulki z długimi rękawami zaczęły skrywać mroczną tajemnicę, z którą bohater wcale nie miał się ochoty dzielić w obawie, że zostanie wyśmiany, bądź odtrącony.
Dorastający chłopiec przyjmował różne postawy wobec własnego kalectwa. Od błogiej nieświadomości, która była stanem immanentnym, poprzez głęboką samokrytykę połączoną z próbami ukrycia niedostatków do samoakceptacji. Co interesujące, niezależnie od traktowania problemu przez samego zainteresowanego, postawa osób postronnych, a więc ludzi takich jak my, którzy na co dzień napotykają na ulicy niepełnosprawnego niemal wcale się nie zmienia. To smutne, ale bez względu na fakt, czy młody człowiek udźwignie poważne brzemię, jakim na podstawie lektury wydaje się niepełnosprawność, czy też nie, ludzie zdrowi wykazują dokładnie ten sam brak zrozumienia wobec prywatnego nieszczęścia. Najdotkliwiej przekonał się o tym bohater w okresie dojrzewania. Nowe twarze, nowe znajomości, zawierane na kolejnych imprezach, na które przyjaciele często siłą musieli wyciągać swojego niepełnosprawnego kolegę. Schemat prezentował się mniej więcej tak samo. Próba przedarcia się przez błonę konwenansów, zamiar niemal brutalnego wtargnięcia do centrum znajomości bez tego całego cyrku, którego nieodzownym składnikiem jest ceremonialny uścisk dłoni. Czasem się udawało, ale częściej nie. Niekiedy przychodziła więc pora na osobiste poznanie się – ręka wyciągnięta w stronę bohatera i uśmiech przyklejony do ust. A potem żarliwe "przepraszam", "nie wiedziałem", "naprawdę mi przykro", etc. Bezustanne samobiczowanie się, zaklinanie rzeczywistości oraz obwinianie o niezręczność, która wynikała przecież z niewiedzy oraz była zupełnie niezamierzona. Zamiast prostej zmiany tematu często następowało jego sukcesywnie i bezlitosne drążenie. Taki delikwent kolejnymi pytaniami wywiercał ogromną dziurę w prywatności głównego bohatera, pragnąc dowiedzieć się jak to właściwie jest żyć bez jednej ręki. Nie mogło również zabraknąć dociekań o naturę kalectwa – czy jest to stan permanentny, czy też wada nabyta, np. na skutek nieszczęśliwego wypadku. A później chyba najgorsze – cała litania, najczęściej wyimaginowanych znajomych, którzy także są niepełnosprawni, ale pomimo tego jakoś w życiu sobie radzą. I tak bez końca.
Okazuje się, że człowiek niepełnosprawny niesłusznie degradowany jest niemal wyłącznie do wady, która stała się jego udziałem. Na dalszy plan spychane zostają osobowość, charakter, pasje czy zainteresowania. Zamiast tego pierwsze skrzypce zaczyna grać wada, znamię, piętno odróżniające bohatera od całej reszty ludzkości. Nie jest on już wartościowym człowiekiem, z którym można omówić dowolną sprawę, po prostu, po ludzku porozmawiać. Z góry czyni się założenie, że kwestią, jaką winno poruszać się w towarzystwie osoby niepełnosprawnej jest właśnie jego niekompletność i niesymetryczność. Stąd tematy-bumerangi, powracające do głównego bohatera z budzącą szewską pasję regularnością: sztuczna ręka oraz wstyd i "łapka". Z jednej strony wujek rozwodzący się nad zaletami protez, ich coraz większą doskonałością w imitowaniu prawdziwych narządów, a z drugiej ciotka bez ustanku kłapiąca o konieczności pogodzenia się z sobą i porzucenia wstydu za swoją "łapkę".
Na pierwszy plan wysuwa się zatem niezdarność i nieporadność w kontaktach z głównym bohaterem, które przejawiają osoby szczerze zainteresowane jego dobrem. Nawet najbliższa rodzina ma problem ze zrozumieniem całkiem oczywistego faktu, że stanowczo zbyt wiele czasu poświęcają tematowi kalectwa chłopca, zapominając o jego ludzkim obliczu. Okazuje się bowiem, że młody człowiek jest o wiele bardziej zainteresowany opinią swojego wujka na temat niedawno przeczytanej książki niż sztuczną ręką, którą ten stara się mu usilnie wcisnąć. Zrozumiałe jest, że takie przedstawienie zagadnienia kalectwa uzmysławia chłopcu, że postrzegany jest on jako osobnik niekompletny, z którym nawiązanie normalnych, zdrowych i szczerych interakcji będzie możliwe dopiero w momencie, gdy stanie się on pełnoprawnym, a więc pełnosprawnym człowiekiem. Idąc dalej tym rozumowaniem, można stwierdzić, że brakująca kończyna przybiera materialną postać stygmatu, jakim naznaczony zostaje główny bohater. Dojmująca pustka, doskwierający brak uniemożliwiają pełną i swobodną egzystencję, zarówno w wymiarze fizycznym – inwalidztwo wiąże się z kłopotami oraz niedogodnościami w codziennym życiu; jak i społecznym – bohaterowi odmawia się pełni człowieczeństwa, brak ręki utożsamiany jest z brakiem pełni praw do funkcjonowania w "normalnym", "zdrowym" ludzkim zbiorowisku. Inwalida jest z założenia dysfunkcyjny, nienaturalnym jest zatem w jego przypadku zarówno pomaganie innym jak i samemu sobie, posiadanie nałogów, czy choćby wszczynanie konfliktów. W efekcie prostego sumowania oraz odejmowania, dochodzi się do absurdalnych wniosków, że osoby niepełnosprawne mogą pozwolić sobie jedynie na oczekiwanie litości oraz pomocy. Co gorsza, kiedy powyższe skonfrontujemy z rzeczywistością, okazuje się, że owe wnioski, o zgrozo, bardzo często próbuje się wcielać w życie, nie bacząc przy tym jak są one bzdurne oraz jak krzywdzą ludzi, którzy z racji pewnych niedoborów, braków, czy odchyleń od statystycznej normy często uważani są za podludzi.
Krótko reasumując, "Dłoń", która jest powieściowym debiutem Michała Dąbrowskiego to wyborna lektura. Beznamiętnym, niemal pozbawionym emocji tonem narrator uświadamia czytelnikowi, jak trudno żyje się osobie niepełnosprawnej w naszym kraju. Czyni to bez płaczliwego tonu, nie formułując zbędnych oskarżeń i zarzutów pod adresem całego świata, a jedynie delikatnie gani za ignorancję i niezdarność. Dąbrowski zastosował w swojej narracji prosty język, który jasno i precyzyjnie formułuje uczucia podmiotu lirycznego. Ciekawym zabiegiem było również pozbawienie imion wszystkich bohaterów powieści – narrator do końca książki pozostaje bezimiennym, natomiast poszczególne postacie pojawiające się w trakcie lektury mogą liczyć tylko na pierwszą literę imienia. Aktorzy dramatu pozostają zatem anonimowi, a więc w pewnym sensie i niekompletni, podobnie jak chłopiec bez ręki. Kolejnym bardzo oryginalnym chwytem było wprowadzenie dodatkowej narracji z punktu widzenia brakującej, prawej dłoni. Jej niebyt, fizyczna nieobecność zostaje jeszcze bardziej wzmocniona, ponieważ jest ona jedyną, nierozerwalną towarzyszką głównego bohatera, świadkiem wszystkich jego przeżyć oraz dramatów, które komentuje z własnego punktu widzenia.