Najnowsze artykuły
- ArtykułyFestiwal Literatury Azjatyckiej w Warszawie – listopadowe wydarzenie pełne kulturalnych atrakcjiLubimyCzytać4
- ArtykułyZmarł jeden z najważniejszych arabskich pisarzy. Mówił o sobie jako o „Palestyńczyku z wyboru”Anna Sierant2
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Cicha lokatorka” Clémence MichallonLubimyCzytać1
- ArtykułyWybrano debiut roku. Nagroda Literacka im. Witolda Gombrowicza dla Grzegorza BogdałaKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
José Argüelles
4
3,6/10
Pisze książki: literatura piękna, popularnonaukowa
Urodzony: 24.01.1939Zmarły: 23.03.2011
Doktor filozofii, historyk sztuki, pisarz, artysta-wizjoner, odkrywca klucza do Świętego Kalendarza Tzolkin
3,6/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
38 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Surferzy Zuvuyi José Argüelles
5,5
Próbki beblaniny:
„Kilka lat temu, gdy przygotowywałem się do Konwergencji Harmonicznej, zacząłem zdawać sobie sprawę, że wiem o tym wszystkim dłużej, niż żyję. Doszedłem leż do wniosku, że odpowiedzi na zagadkę Majów należy szukać w Galaktyce. Było to prawdziwe olśnienie. Całą swoją wiedzę, także intuicyjną, zawarłem w książce "Faktor Majów". Jak może potwierdzić Wujek Joe Zuvuya, całkowicie zanurzyłem się w nieskończoności tylko po to, by wynurzyć się z niej z jednym terminem - "Konwergencja Harmoniczna".”
„Wkładem Majów, który odkryłem, był Tzolkin, mistrzowski wzorzec mikrochipu i baza danych, międzywymiarowy katalog i międzywymiarowy współczynnik.”
„Wiązka akceleracyjno-synchronizacyjna, której parametry zostały określone przez Majów, jest regulowana przez stałą galaktyczną.”
„Sztuczny czas oddala was od umysłu, koledzy Surferzy! Wypaczony kalendarz wypacza umysł. Zegar mechaniczny czyni wasz umysł mechanicznym. Wypaczony kalendarz z nierównomierna jednostką miary kradnie wam wasz czas. Kalendarz gregoriański - komu lub czemu on służy? Naliczaniu odsetek, nabijaniu kabzy, urzędom podatkowym. Czas zrobić w tył zwrot! Sięgnijcie po nowy kalendarz. Po Kalendarz Trzynastu Księżyców – z równomierną jednostką miary: 28 dni, 13 księżyców i dodatkowo jednym dniem poza czasem. Wtedy uświadomicie sobie, jak bezczasowe jest to wszystko. Kalendarz Trzynastu Księżyców jest pod każdym względem naturalny. 13:20 - naturalna harmonia, naturalny czas. 13:20 - harmonia galaktyczna, czas galaktyczny. Nadszedł czas, by zagrać kilka słonecznych akordów w nowej, galaktycznej tonacji.”
Można by zapytać, komu lub czemu ma służyć sztucznie wydumany przez gościa „kalendarz” rzekomych „trzynastu księżyców” nie mający nic wspólnego ani z fazami Księżyca ani z kalendarzem Majów, którymi co chwila facet wycierał sobie gębę.
Zamiast „bezczasowe” należałoby napisać beznadziejne i pozbawione odrobiny sensu wszystko, co nasmarał.
„każdy baktun przypomina ewolucyjny program radiowy i odpowiada jednej kolumnie pionowej”
Każdy baktun liczył 20 katunów po 20 tunów mających 360 dni, to wszystko. Jednak byłoby to za proste, musiał być „ewolucyjny program radiowy”.
Czy „w okresie ostatnich 25 lat trwania 26 000 - letniej wiązki w celu naprawienia błędów związanych z synchronizacją wiązki planetarnej”.
Bądź „To Międzystacja AA, kolego. Ledwo wystarczy ci kredytów snu, żeby dotrzeć do Layf-Tet-Tzuna, ale przelecimy przynajmniej przez bank monitorów. W ten sposób nie będziemy przeszkadzać w żadnym z odbywających się tam spotkań (…) Forma pionowa mrugała niezliczonymi, kolorowymi światełkami, które nie układały się w żaden oczywisty wzór, natomiast my kierowaliśmy się w stronę formy poziomej."
Lub „Stary LT przebywa w wymiarze piątym, a LT Junior jest tym, którego Stary LT zostawił w wymiarze czwartym."
Oraz „rozbieżność pomiędzy programem wiązki i wybrakowanym ludzkim strumieniem genetycznym była w zasadzie niewidoczna”
I jeszcze „Zaczynałem rozumieć, że Konwergencja Harmoniczna nie była aktem jednorazowym.”
I tak przez kilkadziesiąt stron.
Starczy, gdyż robię dziadostwu reklamę.
Faktor Majów José Argüelles
4,5
Kalendarz Majów, czyli Wszechświat i róźne poziomy świadomości, nieustanne kosmiczne cykle, ludzkość częścią większej całości, ale dla mieszkańców Ziemi wszystko (znowu) i tak się źle (kataklizm) skończy...
Słynny rok 2012, i cała jego otoczka. To od tej publikacji prawdopodobnie wszystko się zaczęło. Zbliża się koniec świata,
lawina ruszyła...
Do szerszego grona odbiorców z datą końcową "grudzień 2012" jako pierwszy dotarł chyba właśnie Arguelles. I to jeszcze w latach 80-tych XX wieku. Autor ten przez wielu był uważany za prawdziwego guru w sprawach kalendarza Majów. Choć oczywiście byli i tacy (np.Calleman),którzy mieli spore wątpliwości, co do wagi i znaczenia opisywanych w "Faktorze" odkryć. No, ale do godziny zero było jeszcze sporo czasu, więc zbytnio nie nagłośniono rzekomego zagrożenia.
Później, bo w połowie lat 90- tych, Cotterell i Gilbert wydali książkę " Prorocza wiedza Majów", gdzie Grudzień 2012 był już dość poważnym tematem. Ten pierwszy w dość zagmatwanych wyliczeniach dowodził, że aktywność słoneczna cyklicznie doprowadza do kataklizmów na Ziemi, które niszczą kolejne cywilizacje. Drugi z autorów odwoływał się raczej do legend i przekazów Indian z obu Ameryk, ale głównie oczywiście tych z dzisiejszego Meksyku. W każdym razie "grudzień 2012" został oficjalnie "przyklepany" w literaturze masowej.
Następny w kolejności to już pewnie będzie P.Geryl i jego słynne "Proroctwo Oriona", a także wszelkie inne "Kataklizmy roku 2012". On z kolei, oprócz równie zagmatwanych wyliczeń opierał się ponoć na staroegipskich (?) przekazach i pismach, ale gdzieś (w jakimś wywiadzie bodajże) przyznał, że impuls do poszukiwań dali mu właśnie Cotterell i Gilbert. Geryl o Majach chyba niewiele pisał, u niego dominował "egipski ślad", a jako głównego winowajcę grudniowych zawirowań w 2012 r. wskazywał w swoich obliczeniach na wybuchy słoneczne (o mega sile i cykliczne, rzecz jasna). I zawsze mu się zgadzało, tzn. w efekcie wychodziło, że to właśnie w grudniu 2012 aktywność słoneczne da nam nieźle popalić, a właściwie to niewiele po nas zostanie. Chociaż podobno gdzieś w Afryce (chyba góry w RPA) założył obóz przetrwania dla tych, którzy bardzo chcieli przeżyć ten nieunikniony kataklizm, i ewentualnie dać początek nowej cywilizacji...
W tzw. międzyczasie, w miarę zbliżania się do słynnej już daty, pojawiało się mnóstwo innych "dowodów" na magię grudnia roku 2012, ale... Ostatecznie, jak wiemy - prawie wszystko (niestety / na szczęście ?)- zostało "po staremu". No, może poza stanem konta bankowego niektórych piewców tej rzekomo nieuchronnej zagłady...
A całą tę spiralę masowego zainteresowania tematem - nakręcił właśnie Arguelles w "Faktorze". To jemu należy się palma pierwszeństwa. Kto wie, może nawet miał rację w swoich obliczeniach / przewidywaniach. Jednak w naszej historii tak często zmieniano kalendarze (nierzadko "gubiąc" lub nie uwzględniając po drodze niektórych zdarzeń bądź nawet lat) , oraz sposób odmierzania upływającego czasu (np.rok liczył kiedyś 360 dni),że dziś już niełatwo dociec, w którym miejscu na osi sławetnego Kalendarza Majów - tak naprawdę aktualnie jesteśmy...