Prof.zw.dr hab. Wiesław Olszewski, pracownik naukowy Instytutu Wschodniego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, podróżnik i globtroter. Znawca dziejów i kultury obszarów pozaeuropejskich XVIII-XX wieku. Ceniony międzynarodowy znawca kultury materialnej Azji i Afryki. Przewodniczy Radzie Naukowej Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. Autor ważnych i znanych publikacji naukowych i książek podróżniczych.
Już dawno żadnej książki nie przeczytałem tak szybko. Nie znaczy to wcale że „Przez Afrykę…” jest jakimś tam czytadłem, które się przewertuje i zapomni. Książka profesora Olszewskiego jest zwyczajnie wciągająca i napisana fajnym językiem. Autor porusza też ciekawe tematy, rewelacyjnie żongluje narracją historyczną i przygodową, przeplatając wątki prywatnej podróży z prelekcją na temat dziejów regionu. Można się doczepić do pewnych kwestii, ale mówiąc tak od serca – czułem się podczas lektury, jakby dobry kumpel prowadził slajdowisko i jednocześnie wykład na temat krajów czarnego serca Afryki. Muszę również nadmienić, że chociaż autor nie zachęcił mnie do wyjazdu w te rejony, to jednak skutecznie mnie nimi zainteresował. Bez trudu pojąłem jego „fiksację” na tym punkcie. Świetnie rozumiem jego głód podróżowania, te fale napięcia i rezygnacji tuż przed wyjazdem, pisanie planów, przekopywanie się przez sterty książek i stron internetowych.. Ogółem: wszystkie te emocje które finalizuje błogi oddech zadowolenia po postawieniu stopy w upragnionym miejscu. A potem człowieku – do dzieła – świat czeka!
Na wewnętrznej stronie obwoluty autor jest przedstawiony profesor zwyczajny, doktor habilitowany, historyk, pracownik naukowy Instytutu Wschodniego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Po tak pięknej laurce spodziewałam się człowieka kulturalnego, więc gdy na pierwszych stronach natknęłam się w zacytowanej rozmowie na kilka słów, które moderator w Gandalfie zakwalifikowałby jako wulgarne, trochę się zniesmaczyłam. Później było odrobinę lepiej. Autor wykazał się erudycją, bogatą wiedzą historyczną (i to zarówno w kwestii historii współczesnej, jak i tej odległej). Widać, że pod tym względem solidnie się przygotował do swojej podróży. Niestety, jeśli chodzi o fotografie bywa różnie. Są zdjęcia wykonane wyjątkowo profesjonalnie, lecz są również takie, które bardziej przypominają obrazy impresjonistów ze względu na brak ostrości i dużą ziarnistość. Autor usprawiedliwia się trudnymi warunkami, ale dla mnie nie jest to przekonywający argument. Kolejnym słabym punktem książki są wynurzenia natury fizjologicznej. Doprawdy mało mnie obchodzi, jako czytelnika, z kim autor spał i ile litrów wody z siebie wypocił. Poza tym widać gołym okiem, że książka została wydana pośpiesznie, zabrakło wnikliwej korekty redaktorskiej, dlatego nie należą do rzadkości takie oto kwiatki: „Zresztą Francuzi nie byli specjalnie przygotowani finansowo do zarządzania tak wielkim obszarem Afryki Równikowej. Aby je obniżyć, nie tylko wyzyskiwali ludność...” Podsumowując, pomimo tak wykształconego globtrotera, książka wcale nie jest lepsza od swoich koleżanek, pisanych ręką odrobinę mniej utytułowanych autorów.