cytaty z książek autora "Helena P. Bławatska"
[...] Nie ma przecież chyba dziedziny, która by rodziła więcej nienawiści i walk aniżeli różnice religijne. Gdy jedna lub druga strona uważa siebie za jedynego posiadacza absolutnej prawdy, rozumie się samo przez się, iż każdą inną musi uważać za pozostającą w szponach bezwzględnego błędu, czyli "szatana". Ale gdy pokaże się człowiekowi, iż żadna religia nie zawiera całej prawdy, że wszystkie dopełniają się wzajemnie, że prawdę można znaleźć tylko w łącznych i wspólnych poglądach wszystkich, gdy to, co jest w nich błędne, z prawdą niezgodne, zostanie w każdej usunięte - wówczas dopiero może zapanować prawdziwe braterstwo religii.
Gdyż człowiek może dotrzeć do prawdy tylko zgłębiając i studiując różne religie i filozofie ludzkości, beznamiętnie i bezstronnie je porównując, a zwracając przy tym największą uwagę na punkty styczne, wspólne wszystkim.
Sięgając bowiem w ich wewnętrzną, najgłębszą treść przy pomocy własnych studiów lub idąc za wskazaniami kogoś, kto posiada wiedzę, przekonamy się, iż prawie zawsze wyrażają jakąś wielką prawdę natury.
Lanoo,zbuduj wysoki mur na Świętej Wyspie*,tamę,która chronić będzie twój umysł od pychy i zadowolenia z myśli,że dokonałeś wspaniałego,bohaterskiego czynu.
*Wyższego Ego,lub Myślące Ja.
Sonata du Diable,zwana także Snem Tartiniego — jak przyzna każdy,kto ją słyszał jest najdziwniejszą melodią,jaką kiedykolwiek słyszano lub wymyślono — dlatego ta cudowna kompozycja,stała się źródłem niekończących się legend.Nie były one zresztą zupełnie bezpodstawne,ponieważ to sam autor je rozpowiadał.Tartini wyznał, że napisał ją po przebudzeniu ze snu,w którym usłyszał swoją sonatę wykonana przez Szatana.Miała przynieść mu korzyści,a także dopełniać umowę zawartą z piekielnym majestatem.
Jakże małym, jakże nieznaczącym i bezradnym czuje się człowiek podczas tych cichych godzin, kiedy stoi pomiędzy dwiema gigantycznymi wielkościami: usianą gwiazdami kopułą na górze i śpiącą ziemią na dole. Niebo i ziemia zanurzone są we śnie, ale ich dusze czuwają i rozprawiają, szepcząc do siebie wzajemnie niewysłowione tajemnice. To wtedy okultystyczna strona Natury unosi dla nas swój ciemny woal i ujawnia sekrety, których nadaremnie szukamy, by wydrzeć jej podczas dnia. Firmament, tak odległy, tak daleki od ziemi, teraz wydaje się zbliżać i pochylać ku niej.
Bogactwo jest słabą kotwicą w dniach smutku, a próżność zgubnym doradcą.
Pytanie: Ale mówicie, iż teozofia nie jest religią?
Odpowiedź: Nie, nie jest nią, gdyż jest treścią wszystkich prawd, jak i absolutnej prawdy, której tylko jedna kropla ukrywa się w każdym wyznaniu.
Użyję znów porównania: teozofia, tu, na Ziemi, to białe światło pryzmatu, a każda religia jest zaledwie jedną z jego siedmiu barw. Ignoruje wszystkie inne, a nawet wyklina je jako fałszywe; każdy z tych barwnych promieni uważa siebie nie tylko za najdoskonalszy, ale za białe macierzyste światło, natomiast różne odcienie własnej barwy, od ciemniejszych do najjaśniejszych, piętnuje jako herezję. Jednak w miarę jak słońce prawdy wzniesie się coraz wyżej i wyżej na horyzoncie pojęć i rozumienia ludzkości, każdy z tych oddzielnych promieni będzie blednąć, aż zostanie z powrotem wchłonięty w jednorodne białe światło, a ludzkość stanie się wreszcie wolna od klęsk tych sztucznych, przeciwstawiających się sobie biegunów, aż poczuje się wreszcie skąpana w czystej, białej światłości słońca.