Nowa Fantastyka 501 (06/2024) Kyōka Izumi 6,4
![Nowa Fantastyka 501 (06/2024)](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5118000/5118969/1160014-352x500.jpg)
ocenił(a) na 67 tyg. temu Ciepło. W końcu!
I w tak pięknych okolicznościach przyrody skończyłem lekturę czerwcowego numeru NF.
A w niej po polsku tylko jedno opowiadanie. Dłuuuugie.
„Na skraju deszczu” Marcina Bartosza Łukasiewicza – zjeżyłem się już po przeczytaniu pierwszego zdania: „najwięcej burz w Polsce jest latem”. Mam na podorędziu jeszcze kilka takich prawd objawionych: najwięcej drzew rośnie w lasach; najczęściej śnieg pada zimą; itd. itp.
I to jest właśnie największy minus tego opowiadania – pisanie dla pisania. Bo dużo znaków lepiej wygląda niż mniej? Zdaje się, że i Autor dostrzega ten problem, bo pisze tak: „(…) nie jest tak, że sobie nabijam puste przebiegi erudycją. To znaczy trochę tak, skoro ktoś słucha i jest ciekawy, to należy go trochę pomęczyć”. Nie da się ukryć, wymęczyłem się. A szkoda, bo pomysł może i nienowy, ale wykonanie całkiem ciekawe. I gdyby wycisnąć wodę z tego tekstu, czytałbym z przyjemnością. A tak?
Oprócz wodospadu słów do minusów zaliczyłbym kreację główniej bohaterki. Według mojej wiedzy żadna kobieta urodzona w latach 30-tych XX wieku nie używa(ła) tak olbrzymiej ilości wulgaryzmów. Kwestia wychowania. No i nadmiar wulgaryzmów to drugi minus. Zdarzają się błędy rzeczowe i logiczne, ale da się przeżyć.
I gdyby tylko nie ten potop liter…
W każdym razie, Autorowi raz udało się mnie złapać i pomęczyć. Kolejne jego teksty będę omijał szerokim łukiem, albo poproszę kogoś o streszczenie.
A zza granic (wielu granic).
„Grubb i rzeźbiony kot” Philipa Maddena – impresja fantasy. Tu akurat mam odwrotnie niż z tekstem polskim. Bo nic się tu nie wyjaśnia, ten tekst tylko koniuszek rogu, za którym być może chowa się nosorożec. A może nie?
„Przywrócić serce miłości” Johna Chu – niby fantastyka, a tak naprawdę opowiadanie o diasporze i desperackich próbach zachowania dziedzictwa kulturowego. Czy się uda? Wątpię.
„Zakład drukarski Malotibala” Mimi Mondal – jak wcześniejsze opowiadanie to egzotyczne Chiny, tak to – nie mniej egzotyczne Indie. I właśnie sama scenografia to atut tego tekstu, bo fabuła mocno nienowatorska, że tak to delikatnie ujmę.
„Ruchy robaczkowe” Vajry Chandrasekera – Literatura. Przez duże L. Nie rozumiem. Nie lubię. Po książkę, której ten tekst jest pierwszym rozdziałem, nie sięgnę na pewno.
„Sala operacyjna” Izumi Kyoki – też Literatura. Ale tym razem do poczytania. Też nie zrozumiałem, mam tylko niejasne przypuszczenia. Ale jak w przypadku opowiadania z Indii, tekst ratuje scenografia.
Podsumowując – brawa dla Redakcji za szersze sięgnięcie po kręgi kulturowe inne niż anglosaski czy rosyjski bądź ukraiński.
Publicystyka.
No cóż…
Z zainteresowaniem przeczytałem jedynie wywiad z panią Parowską i stałe pozycje: felietony i recenzje.
Natomiast temat „chińskich bajek” jest dla mnie obcy i chyba za późno, abym się na nie nawrócił. Nie mam zresztą takiej potrzeby.
Czyli większość publicystyki przeczytałem bez zainteresowania.