Cynthia's fiction is noted for its diversity, humor, lyricism, and mid-to-southwestern settings. Still early in her career, she has shown tremendous range and loves to experiment.
JINGLE DANCER, illustrated by Cornelius Van Wright and Ying-Hwa Hu, (Morrow / Harper-Collins, 2000)(ages 4-up) was a finalist for the Oklahoma Book Award, runner-up for the Western Writers Association Storyteller Award, and Notable Children's Trade Book in the Field of Social Studies. It was also named to the Texas 2 x 2 List. School Library Journal said, “…a welcome addition to stories about traditions passed down by woman of a culture.” Book magazine named it among “Debuts that Deliver.”
RAIN IS NOT MY INDIAN NAME (HarperCollins, 2001)(Listening Library, 2001)(ages 10-up) also was an Oklahoma Book Award finalist and earned Cynthia the title of 2001 Writer of the Year from Wordcraft Circle of Native Writers and Storytellers. Kirkus said it was “tender, funny and full of sharp wordplay.” School Library Journal called it, “a wonderful novel of a present-day teen and her patchwork tribe.” Audio File adds,"Rich with sorrow and the longing for resolution in a life diminished by loss, the story of Rain's journey toward her own identity is captivating and exceedingly hopeful." And Bob Langstaff at WAMV AM/Amhert, VA noted, "It's kind of like a combination of 'Northern Exposure' and 'Party of Five'." The audio production was aired as the November 2005 Book of the Month by Red Tales, Aboriginal Voices Radio, The Earth 106.5 (based in Canada).
Cynthia also is the author of INDIAN SHOES (HarperCollins, 2002)(ages 7-up). Kirkus declared: "A very pleasing first-chapter book from its funny and tender opening salvo to its heartwarming closer. An excellent choice for younger readers." School Library Journal hailed: "a good book for any elementary-aged reluctant reader and a necessity for indigenous children everywhere." INDIAN SHOES has been named a Notable Children's Trade Book in the Field of Social Studies, a finalist for the Texas Institute of Letters Award, to the 2003 Best Children's Books of the Year, Bank Street College of Education; and to Choices 2003, Cooperative Children's Book Center. It also was named to the NEA Native American Book List and the 2004-2005 Crown List. Most recently, INDIAN SHOES was chosen as the featured intermediate title for "Read On, Wisconsin!" (an online book club for students sponsored by the state's First Lady) in March, 2005.
Cynthia's latest picture book is SANTA KNOWS (Dutton, 2006),a holiday title, co-authored by her husband, Greg Leitich Smith, and illustrated by Steve Björkman. SANTA KNOWS is Cynthia and Greg's first book written together. The Horn Book Magazine named it among "Holiday High Notes." Kirkus Reviews called it "…a newly minted winner." Publishers Weekly cheered it as "fantastic," and The Miami Herald highlighted it among "Worthy Titles for the Holidays."
Cynthia's first upper YA novel is TANTALIZE (Candlewick, 2007))(Listening Library, 2008)(Walker U.K., 2008),a gothic fantasy aimed at ages 14-up. It’s one of the new books that signal an expansion of her writing from contemporary realistic fiction to also embrace fantasy. TANTALIZE also is her first title set in Austin, where she now makes her home. The Horn Book calls the novel an "intoxicating romantic thriller." BookPage says the book "will appeal to fans—both teens and adults—of Buffy the Vampire Slayer." TANTALIZE was named a Borders Original Voices Nominee in March 2007 and Chapters (Canadian bookstore chain) named it a Junior Advisory Board Pick. In addition, the novel was chosen for the 2007 Texas Book Festival and the 2007 National Book Festival. The Bloomsbury Review cheers, "Cynthia Leitich Smith is the Anne Rice for teen readers."
Cynthia’s latest YA Gothic fantasy is ETERNAL (Candlewick, 2009),a companion book to TANTALIZE.
Cynthia has published short stories, including "The Gentleman Cowboy"http://www.cynthialeitichsmith.com/
Mój Boże, słowo daję, że każdy kolejny zbiór opowiadań jest coraz gorszy! To jest wręcz niemożliwością, ale poziom gniota totalnego został niemalże osiągnięty!
Mam wrażenie, że gatunek młodzieżowy to taki osobliwy sztuczny twór, stworzony dla ludzi bez talentów by mogli publikować swoje „dzieła” i mieć wymówkę czemu jest to tak źle napisane. Oczywiście wiem, że są wyjątki, ale w większości są to bzdety pełne kartonowych bohaterów, którzy mają dosłownie te same charaktery.
Niestety pech chciał, że wampiry trafiły w łapy owych beztalenci i pojawiają się na kartach młodzieżowych, bzdetnych romansideł. Biorąc pod uwagę moją pasję, czuję się zobligowany je przeczytać i po każdej takiej lekturze czuję się coraz gorzej. Dlatego opiszę krótko każde z opowiadań, których poziom jest żenujący, głównie dlatego, że forma krótkiego opowiadania jest trudna do napisana. Te panie niestety nie podołały i każde dowolne krótkie opowiadanie Stephena Kinga rozkłada cały ten zbiór na łopatki.
Pierwszym opowiadaniem jest dzieło Cynthii Leitich Smith. Jest to jedno z lepszych opowiadań, niestety nie jest to pochwała biorąc pod uwagę jakość zbioru. Autorka próbowała (słowo klucz) użyć zwrotu fabularnego, którego można domyślić się bardzo szybko. Bardzo bzdetna historyjka bez polotu.
Kristin Cast była następna w kolejce i ta to już w ogóle popuściła wodzę fantazji. Jak zapewne wiecie wampiry podlegają bardzo dziwnej zasadzie „nasze wampiry są inne”, gdzie ludzie, którzy myślą, że są błyskotliwi dodają bądź odejmują rzeczy od wampiryzmu, nie zastanawiając się kiedy wampir przestanie być wampirem. Oczywiście koniecznie musi polecieć stwierdzenie „co za idiota wymyślił, że wampir [tutaj wkleić jakąś klasyczną i ciekawszą od tego co nam przedstawiono cechę wampiryzmu]”. I niestety nie jest to najgorsze co ten zbiór ma do zaoferowania. Tutaj wampiry zostały stworzone przez furie i polują na demony, wysysając energię… brzmi jak wampir nie? Sam sens tego opowiadania jest równie poroniony, fabuła nigdzie nie prowadzi i sam cel tej historii praktycznie nie istnieje.
Dalej Rachel Caine, autorka „Wampirów z Morganville” zaserwowała nam krótkie opowiadanie w swoim uniwersum. Prawdopodobnie jako jedyna z tej gromadki ma jako takie pojęcie jak pisać coś znaczącego. Niestety efekt został zniszczony przez tłumacza (o tym pod koniec).
Tanith Lee zaserwowała mi bardzo wesołe opowiadanie o wampirach, problem w tym, że jest prawdopodobnie niezbyt inteligentną osobą, ponieważ nie zauważyła, że jej pomysły dokonały totalnego gwałtu na wampirach, po którym na zawsze przestały nimi być. Otóż autorka wymyśliła sobie, że wampiry w sumie nie są wampirami tylko kolejnym krokiem ewolucji człowieka. Ot są długowieczne, mogą pić krew (ale nie muszą) i zmieniać się w zwierzęta i przedmioty jak… budka telefoniczna? A to, ze nie mogą biegać za dnia, przymus picia krwi to tylko przymus psychiczny ludzi zszokowanych swoją kondycją… Boże drogi…
Opowiadanie Richelle Mead sprawiło, ze tylko rozbolała mnie głowa. Jest to gniot pokroju Buffy, z przepowiednią i super fajnymi mocami, które sprawią, ze ludzie będą mogli na równi walczyć z wampirami, ponieważ specjalna nastoletnia wampirzyca może im dać tą moc. I oczywiście jeden czy też nawet trzynastu takich rozwiąże magicznie problem wampirów, które opanowały świat. Idźcie w cholerę.
Z początku ciekawszym wydało się opowiadanie Nancy Holder, jednak tylko z początku. Oto wampiry atakują Nowy York i niszczą miasto. Oczywiście cała koncepcja rozpada się szybko gdy uświadomi się, że jest to wielomilionowe miasto i w sumie potrzeba do tego sporej liczby wampirów. Potem kolejne gdzie jest armia? Czyżby wampiry opanowały cały świat? Ale jeśli tak to w takim razie jakim cudem nikt nie zauważył milionów, jeśli nie miliardów wampirów? I nie, nie są to potężne wampiry pokroju Von Carstein (Warhammer) czy przedstawiciele ze Świata Mroku (Wampir Maskarada). Kolejną bolączką jest do bólu przewidywalne zakończenie, które przewidziałem gdy tylko pojawiła się historia miłosna (oczywiście trójkącik). Co zabawne w pewnym momencie użyła błędnego imienia.
Rachel Vincent wyrzuciła całkowicie wszelkie pozory i nie napisała nic o wampirach. Ot dwie bohaterki jedna jest syreną a druga sidhe, które żywią się energią. Nie wiem po co jest to opowiadanie, wygląda to trochę jak rozdział wyrwany z jakiejś książki. Chociaż biorąc pod uwagę, że najprawdopodobniej sądziła, że wampirem jest wszystko co wysysa cokolwiek podejrzewam, że ta osoba również jest tytanem intelektu.
Claudia Gray zaserwowała nam opowiadanie idealnie wręcz skupiające wszystkie negatywne cechy literatury młodzieżowej. Oto bohaterka wychowana w luksusie, która pragnie wolności (oczywiście wolności z zachowaniem tego luksusu, pamiętajmy nie możemy mieć w swoim opowiadaniu żadnych konsekwencji swoich czynów!),jest dumna i twarda, nie taka jak jej rówieśniczki. Nie, ona jest specjalna! I dlatego, że jest specjalna, dumna i w ogóle zwraca na siebie uwagę wampira, którego najwyraźniej to obchodzi. Zapewne prawdziwy Nosferatu uznałby to za zabawne, potem zwyczajnie ją zabił (ewentualnie dodając jeszcze do tego gwałt),ale pamiętajmy, że to literatura dla młodzieży i zbroja fabularna chroni. Ach i zamiećmy pod dywan fakt, że jest hipokrytką, najpierw się rzuca, że nic o niej nie wiedzą, po czym sama ocenia bez żadnych oporów całą grupę ludzi o których (o Boże szok!) nic nie wie...
Wisienką na torcie jest ciekawe słowotwórstwo tłumacza, który wymyślił słowo „wampirska”. Zwroty takie jak wampirska siła bardzo zapadają w pamięć i myślę, że mogę mieć po tym traumę.
Jeśli szukacie dobrych opowiadań o WAMPIRACH omijajcie to coś szerokim łukiem. Zapłaciłem za to raptem 3 złote, których już nigdy nie odzyskam. Najbardziej jednak boli świadomość, że za te pieniądze mógłbym kupić chrupki albo jakiegoś batonika, które przyniosłoby mi więcej szczęścia i satysfakcji niż ten gniot.
Książka nie jest zła ale nie jest też dobra, powiedziałabym że taka średnia. Autorka zmarnowała potencjał jakim było zestawienie aniołów i wampirów. Bohaterowie i ich relacje potraktowane trochę pobieżnie a fabuła trochę chaotyczna.
Po książkę sięgnęłam oczekując czegoś bardziej mrocznego i pod tym względem poczułam się rozczarowana. Tytuł przeczytałam w jeden wieczór, czyta się lekko, łatwo i dość przyjemnie o ile nie oczekujemy po nim za wiele.
5/10