Świnia w Prowansji. Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji Georgeanne Brennan 5,8
ocenił(a) na 710 tyg. temu "Świnia w Prowansji" jest książką o tym, jak życie może się kręcić wokół jedzenia. Autorka jest Amerykanką, która przyjechała z Kalifornii na południe Francji, z mężem i córką, aby zamieszkawszy w dość spartańskich warunkach zbliżyć się do "życia w zgodzie z naturą".
Brzmi niepokojąco i powiewa popularnymi przez cały czas ucieczkami młodych, wykształconych, z wielkich miast na zabite deskami dzicze, opisywanymi na blogach i bardzo szybko monetyzowanych sklepami eko, sprzedającymi przez internet produkty rolne wytwarzane "tradycyjnymi" metodami, z "tradycyjnie" uprawianych roślin i "tradycyjnie" hodowanych zwierząt, z prawdziwym wiejskim życiem nie mających nic wspólnego. Ot, moda na eko sposobem na udany zarobek. Eko-mydła, eko-skóry, eko-sery, eko-gówno. A wszystko to zarządzane z klimatyzowanych willi z wszystkimi udogodnieniami nowowczesności.
Na szczęście pani Georgeanne Brennan nie ulega takim pokusom i podejmuje próbę prostego, niekiedy ciężkiego życia na wsi, wśród ludzi żyjących tam od wielu pokoleń. Dzięki takiemu podejściu zdobywa zaufanie sąsiadów, pokazujących im sposoby wyrobu kozich serów, uprawiania ziół, hodowli świń na mięso. Opis świniobicia w tej książce swoim naturalizmem przypomina ustępy "Postrzyżyn" Hrabala, choć do kunsztu czeskiego mistrza jest pani Brennan oczywiście daleko.
Choć napisana przez kobietę, nie jest to literatura kobieca tak bardzo, jak się tego obawiałem. Fajnie, że można przekonać się o takich miejscach na świecie, gdzie jedzenie w pojedynkę jest daleko idącym absurdem. Przepisy podane książce zakładają liczbę porcji na 8 do 20, bo takie są właśnie obiady i kolacje w Prowansji. Tam, wspólne jedzenie, kupowanie produktów na targu w pobliskim miasteczku, pomaganie sobie w zasiewach i zbiorach, są głównymi instytucjami tworzenia więzi towarzyskich, sąsiedzkich i uczuciowych.
Tam, rozmowa przy stole, jest wręcz społecznym oczekiwaniem, a nie czymś, za co nasi polscy rodzice karali nas zawsze reprymendą.