Angielski pisarz. Absolwent Uniwersytetu Manchesterskiego. Po skończonych studiach uczył angielskiego we Francji, Grecji i Turcji. Autor 17 nowel, z których kilka ukazało się w przekładzie na polski (wszystkie ukazały się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka). W 1992 roku jego książka "Sacred Hunger" otrzymała nagrodę Bookera (wraz z "Angielskim pacjentem" Michaela Ondaatjego). Ostatnie lata życia Unsworth spędził we Włoszech. Wybrane dzieła autora: "Pascali's Island" (1980, polskie wydanie: "Wyspa Pascalego", Prószyński i S-ka, 2000),"Stone Virgin" (1985, polskie wydanie: "Tajemnica Madonny", Prószyński i S-ka, 1998),"Morality Play" (1995, polskie wydanie: "Opowieści o czynach Złego Ducha", "Prószyński i S-ka", 1996),"After Hannibal" (1996, polskie wydanie: "Śladami Hannibala", Prószyński i S-ka, 2000). Dwukrotnie żonaty: 1. Valerie Moor (1959-1991, rozwód),3 córki; 2. Aira Pohjanvaara-Buffa (1992-05.06.2012, jego śmierć).http://
Pierwsze skojarzenie przy czytaniu to "Imię róży" Umberto Eco, ale to tylko z powodu formy kryminału osadzonego w średniowieczu.
Powieść Eco to forma monumentalna, a tutaj autor - Barry Unsworth - stworzył coś pomiędzy krótką powieścią a długim opowiadaniem. Natomiast klimat udało mu się stworzyć pomimo krótkiej w miarę formy. I tym mnie kupił.
Zaczyna się już niepokojąco, bo zbiegły ksiądz przystaje do grupy wędrownych aktorów, która ledwie wiąże koniec z końcem, a ma też sporo swoich grzeszków i tajemnic. Bynajmniej nie są to ludzie kryształowi.
Do tego dochodzi intryga, która coraz bardziej się zapętla i osacza grupę bohaterów.
XIII-wieczna Anglia to nie jest bezpieczne miejsce. Wokół szerzy się Czarna Śmierć, zbliża się trudna do przetrwania zima, a ludzie są igraszką w rękach możnych. Może tylko zbliżające się święta Bożego Narodzenia dają odrobinę radości.
Aktorzy trafiają do małego miasteczka, którego mieszkańcy żyją zbrodnią i tak trochę przez przypadek angażują się w rozwiązanie kryminalnej zagadki i uniewinnienie oskarżonej o zbrodnię dziewczyny.
Na scenie odgrywają własną wersję wydarzeń...
i zaczyna grozić im niebezpieczeństwo...
Krótka, ciekawa i wciągająca, a średniowieczny klimat to wartość dodana tej opowieści.
Gdy dodamy do siebie 2 i 2, wyjdzie nam 4. Matematyka jest bezlitosna, a ja jako rasowy humanista coś o tym wiem...
Natomiast gdy dodamy do siebie średniowiecze i powieść kryminalną, coś nam podpowiada, by powiedzieć "Imię róży" Umberto Eco. To narzucające się, pierwsze skojarzenie, którego zignorować w żaden sposób nie można. Ta doskonała, inspirująca, inteligentna powieść na stałe wpisała się w czytelniczą świadomość.
Na szczęście w literaturze 2 i 2 nie zawsze daje 4. I tutaj pojawia się Barry Unsworth i jego niewielkich (jupi!) rozmiarów książka "Opowieść o czynach Złego Ducha". Powieść idealnie łapiąca balans pomiędzy czystą kryminalną intrygą, filozoficzną refleksją i historycznym tłem.
Trafiamy do XIII-wiecznej Anglii nadgryzanej przez Czarną Śmierć. Czujemy mdlący odór śmierci, tętno teocentryzmu. Zima, śnieg, nadchodzące Boże Narodzenie. Delikatnie naszkicowany, ale wyjątkowo sugestywny świat przedstawiony zostawia czytelnikowi sporo miejsca, by ten mógł dopowiedzieć sobie resztę średniowiecza.
Bohaterem książki jest ksiądz-renegat, który na skutek zbiegu okoliczności trafia do trupy aktorskiej. Przyłącza się do nich i szybko uświadamia sobie, że podoba mu się życie oberwańca i łachmyty, który na scenie może stać się tym, kim chce.
Aktorzy trafiają do małego miasteczka, którego mieszkańcy żyją zbrodnia, o jaką oskarża się pewną młodą dziewczynę. Na drodze znaleziono ciało małego chłopca, a w domu dziewczyny pieniądze, które ów chłopiec niósł do domu. 2 i 2 daje 4, prawda?
Sprawa wydaje się oczywista, winowajczyni już czeka na egzekucję. Aktorzy jednak powoli uświadamiają sobie, jak wiele nieścisłości wkradło się w opowieść o śmierci chłopca, w którą wierzą mieszkańcy miasteczka. Bohaterowie postanawiają zebrać rozrzucone informacje o okolicznościach zbrodni i wystawić na scenie prawdziwszą wersję historii.
Atmosfera gęstnieje, a gdy przedstawieniem zaczyna interesować się miejscowy wielmoża, aktorom grozi prawdziwe niebezpieczeństwo...
Ta niewielka książka dała mi sporo satysfakcji. Nie, nie chodzi o jakąś olbrzymią filozoficzną kwestię, którą okraszono rozważaniami na temat Losu i Ról odgrywanych na scenie Teatru Życia. I chociaż można pójść takimi poważnymi tropami, mnożyć odwołania (do chociażby "Hamleta"),sugerować, że "Opowieść..." Unswortha to poważna i dostojna próba pożenienia kultury wysokiej z kulturą popularną, to nic się nie stanie, gdy zatrzymamy się na poziomie pierwotnego i podstawowego czytelniczego odruchu i przeczytamy tę książkę jako dobrą niezobowiązującą lekturę.
Mógłbym, a jakże, mógłbym mnożyć tutaj te interpretacje i erudycyjne fajerwerki śmigałyby aż miło, ale szkoda na to Państwa uwagi. Mógłbym się mądrować na temat spięcia na linii zbrodni i sztuki, którą to sztuka stara się wywlec na światło dzienne i postawić przed obliczem sprawiedliwości, ale nie chcę tego robić.
Książka broni się nie jako wysublimowana i "wielka" literatura, ale przyciąga naturalizmem opisów, wiarygodnością intrygi i (tak, tak) skromną objętością. Przeczytacie w dwa dni, czasu nie zmarnujecie i podacie powieść dalej.
Ja ją przeczytałem u rodziców i zostawiłem tacie. Powinno mu się podobać.