Ucieczka Logana William F. Nolan 6,6
ocenił(a) na 83 lata temu Na kinową wersję „Ucieczki Logana" zobaczyłem w latach 90-tych na platformie Wizja TV (późniejsza UPC),a było to podczas wieczornej ramówki TCM (Turner Classic Movies). To był czasy, kiedy o dobry film nie było łatwo i czekałem na jakieś wyjątkowe science-fiction, choćby miało być bardzo stare. Tamten film z 1976-tego roku z Michaelem Yorkiem w roli bohatera tytułowego zrobił na mnie spore wrażenie, także nawet po latach postanowiłem nadrobić dostępny jedynie w oryginalne kiczowaty serial o tym samym tytule. Tego jednak było za mało i czekając na ponowną kinową próbę przeniesienia tej historii na ekran, kiedy tylko z Wikipedii dowiedziałem się, że ten stary wspaniały film nakręcono na podstawie noweli, od razu zacząłem jej szukać w księgarniach. Tak trafiłem na fantastyczne wydanie z serii "Vintage Movie Classics" i dość długo czekałem na rozpoczęcie delektowania się lekturą, zupełnie jak to czekamy z najlepszym alkoholem na odpowiedni moment otwarcia butelki. Chyba było warto.
Chyba przez fakt umieszczenia kapitalnego wstępu moje oczekiwania wzrosły jeszcze bardziej, a już były zbyt duże jak na książkę, o której przecież niewiele wiedziałem. Jednak miło było się dowiedzieć, że nie tylko na mnie tamten film sprzed wielu lat zrobił ogromne wrażenie.
Naturalną rzeczą podczas czytania książki, której adaptację filmową już znamy, jest znajdowanie różnic fabularnych. Choć film widziałem wiele lat temu, to początkowo fabuły obu dzieł wydawały mi się niemal takie same. Później odniosłem wrażenie znacznie bardziej poszerzonego stanu umysłu głównego bohatera i osób przez niego napotkanych, którym przyszło żyć w iluzorycznej utopii, faktycznie będącej jej przeciwieństwem. W świecie przyszłości bowiem nikt nie ma prawa żyć dłużej niż dwadzieścia jeden lat. Bardzo ucieszył mnie fakt możliwości poznania bliżej Francisa, czyli partnera w pracy Logana. Obaj są łowcami uciekinierów, czyli takich obywateli dystopijnej metropolii, którzy jednak nie chcą się dać zaprosić do gazu w kwiecie wieku. No i właśnie to jest w tej lekturze najciekawsze, a mianowicie, skąd u rzeszy mieszkańców taka uległość w stosunku do okrutnych zasad i dobrowolne poddanie się masowej zagładzie. Nawet długi film, niespecjalnie może nam na to pytanie odpowiedzieć, a książka już tak. Tu też muszę przyznać, że twórcy filmowej wersji „Ucieczki Logana" mieli na to nieco inny pomysł, łącząc zabijanie dwudziestojednoletnich emerytów z efektownym show, które serwowane było młodszym obywatelom, jako nie śmierć, ale piękne przejście do innego wymiaru (zdaje się, że w filmie nazywane jest to snem). Czy sam ten pomysł nie jest genialny? Dystopia pełną gębą. To właśnie uwielbiam w gatunku fantastyki. Do tego dochodzi geneza powstania bezwzględnego systemu, który eliminuje każdą jednostkę powyżej lat dwudziestu jeden. Aż mnie palce świerzbią, żeby o tym napisać, ale zostawiam to na przyszłą książkę, którą mam zamiar zacząć. Spokojnie można obejrzeć film, nie obawiając się o popsucie sobie wrażeń podczas czytania, bowiem po tytułowej ucieczce, akcja jednego i drugiego dzieła bardzo się różni. Nie przypominam też sobie, żeby film tłumaczył widzowi historię świata przyszłości tak dokładnie, jak robi to oryginalna nowela Nolana i Johnsona. Może nawet miejscami mamy tej historii za dużo. Może nie wszystko mi się w niej podobało. Czasami nierozwiązana zagadka to dobry element fabuły tak książki jak i filmu.
Moje pierwsze rozczarowanie pojawiło się w chwili pojawienia się czegoś na kształt gangu motocyklowego Indian przyszłości (to moja nazwa, bo polskiej nie znam). Takich dziwnych zdarzeń na drodze ucieczki pary głównych bohaterów jest trochę i nie wszystkie je rozumiem. Moim zdaniem, kiedy elementy fantastyczno-naukowe zostają przykryte czymś na kształt fabuły przygodowej, książka traci na atrakcyjności. Dzieło z 1967-go roku ma prawo nie przewidywać wielu rzeczy i ukazywać przyszłość w sposób inny, niż my sobie przyszłość dziś wyobrażamy, ale wolę, kiedy autor idzie w kierunku futurystycznym, a elementy prymitywizmu są znikome i jedynie podkreślają różnice pomiędzy dzikością natury ludzkiej czy zwierzęcej na tle innej, bo przecież wysokorozwiniętej cywilizacji. Może jednak barbarzyństwo spotkane na drodze głównych bohaterów ma być przez nas porównane z tym barbarzyństwem, od którego dopiero co uciekli z miasta. Tego nie wiem, ale nie wszystkie przygody mi się podobały, niektóre nieco popsuły mi klimatyczny efekt science-fiction, w który tak pięknie wprowadziły mnie wcześniejsze rozdziały.
Niestety, nie potrafię znaleźć polskiej wersji, ostatnia papierowa wersja z 1987-go roku została sprzedana na Allegro, ale ktoś sporządził wersję PDF, więc przeczytam jeszcze raz, zanim zabiorę się za niestety nigdy nie przetłumaczone na język polski kontynuacje „Ucieczki Logana".