Jesteśmy społecznością, która kocha książki

"Depresja" Sary Rosenthal jest jedną z tych nielicznych książek, które po przeczytaniu miałem ochotę wyrzucić do kosza. Jest to książka nie tylko nieprzydatna, ale wręcz szkodliwa. Radzę wszystkim, trzymajcie się od niej z daleka. Już sama okładka wprowadza w błąd. "Jak sobie radzić bez leków". Otóż, bez leków sobie z depresją poradzić nie można. Depresja to choroba woli. Dlatego pierwszym wielkim krokiem do jej pokonania jest przełamanie się chorego i podjęcie decyzji o wizycie u lekarza. Drugim, zaakceptowanie faktu, że jest się chorym, i trzecim, że trzeba przez wiele miesięcy regularnie zażywać leki pomimo ich uciążliwych objawów ubocznych. Zabrzmi brutalnie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że o chorych, którzy zawierzą pani Rosenthal, że z depresją "można sobie poradzić" pijąc ziółka i chodząc na spacery, przeczytamy w dziale nekrologi. Bo nieleczona depresja to choroba śmiertelna. Przeczytajcie to słowo jeszcze raz. Śmiertelna. Miejsce tej książki nie jest na półce, ale w niszczarce. Serio.