cytaty z książek autora "Arthur Koestler"
Mieć odwagę - to nigdy nie pozwolić, aby Twoje lęki miały wpływ na Twoje czyny
Kiedy życie staje się najbardziej dramatyczne, najtrudniej jest uciec od szablonów. W tak zwanych "wielkich chwilach" zachowujemy się jak postacie z brukowych powieści. Wielkość słowa polega na abstrakcji; wobec tego, co dotykalne, język jest bezsilny. A staje się całkowicie bezużyteczny, gdy trzeba opisać tak straszliwie zwyczajny fakt, jak strach człowieka przed śmiercią.
Buntownik kieruje swe oburzenie raz przeciw jednej, drugi raz przeciwko innej niesprawiedliwości, rewolucjonista konsekwentnie nienawidzi tego samego. W buntowniku jest coś z Don Kichota, rewolucjonista to biurokrata utopii. Buntownik jest entuzjastą, rewolucjonista fanatykiem, Robespiere, Marks, Lenin, byli rewolucjonistami; Danton, Bakunin, Trocki - buntownikami. Bieg historii zmieniają przeważnie rewolucjoniści, ale niektórzy buntownicy odciskają na niej trwalszy, choć subtelniejszy ślad. W każdym razie buntownik, mimo wszystkich swoich nużących tyrad i wybuchów entuzjazmu, jest sympatyczniejszy od reolucjonisty.
Wszyscy umieramy tylko raz. Co do mnie, nigdy się z tego nie cieszyłem. Gdyby się umierało więcej razy, można by było do tego przywyknąć.
Jeśli każecie mi uwierzyć, że ten stół jest sadzawką, to obawiam się, że przekroczy to moje zdolności dialektyczne - H. Mann
Bezwładność ludzkiego umysłu i opór stawiany przez niego nowościom w sposób najbardziej wyraźny dają o sobie znać nie, jak można by oczekiwać, wśród ciemnych mas – które łatwo zmieniają zdanie, gdy coś rozpali ich wyobraźnię – lecz wśród akademików, którzy mają swój interes w podtrzymaniu tradycji, gdyż zachowują w ten sposób monopol na nauczanie. Nowości są dwojakim zagrożeniem dla akademickich miernot: podkopują ich autorytet wyroczni i rodzą obawę, że mozolnie skonstruowany gmach intelektualny może się zawalić. Zacofani akademicy stanowili przekleństwo geniuszy od Arystarcha po Darwina i Freuda. Zwarta i wroga falanga tych pedantycznych miernot ciągnie się przez stulecia. To właśnie zagrożenie – a nie biskup Dantyszek czy papież Paweł III – zamknęło usta fromborskiemu kanonikowi [Kopernikowi]. W przypadku Galileusza falanga bardziej przypominała ariergardę, lecz ariergargę wciąż mocno ‘okopaną’ na uniwersyteckich katedrach i kościelnych kazalnicach (425-426).
Wydaje się, że większośc geniuszy, którym zawdzięczamy najważniejsze mutacje w hisotrii myśli, miała pewne wspólne cechy. Z jednej strony, sceptycyzm, często ocierający się o obrazoburstwo, w ich stosunku do tradycyjnych idei, aksjomatów i dogmatów, z drugiej – otwartość umysłu granicząca z naiwną łatwowiernością w stosunku do nowych koncepcji, które dają nadzieję, że instynktowne poszukiwania po omacku zakończą się powodzeniem. Z połączenia tych dwóch cech powstaje ważna umiejętność nagłego ujrzenia znajomego przedmiotu, sytuacji, zagadnienia bądź zbioru danych w nowym świetle cz nowym konteście […]. […] Ten akt wyrwania jakiegoś przedmiotu lub pojęcia z jego zwykłego kontekstu skojarzeniowego i zobaczenia go w nowym kontekście stanowi […] główny element procesu twórczego. Jest to akt zarówno destrukcji, jak i tworzenia, ponieważ wymaga przełamania pewnego nawyku myślowego […]. To być może tłumaczy skąd wzięło się u twórczych geniuszyowo dziwne połączenie sceptycyzmu i łatwowierności. Każdy akt twórczy […] wymaga cofnięcia się na bardziej prymitywny poziom rozwoju, odzyskania niewinności spojrzenia uwolnionego od katarakty obowiązujących przekonań. Jest to proces reculer pour mieux sauter, deintegracji poprzedzającej nową syntezę, porównywalny z ciemną nocą duszy, przez którą musi przejść mistyk. […] Jest to moment, w którym hybris specjalisty ustępuje filozoficznej introspekcji, bolesnemu przewartościowaniu podstawowych aksjomatów i znaczenia terminów, które uznawano za oczywiste – słowem, roztopienia się lodów dogmatu. Taka sytuacji [kulturalna] daje geniuszowi szansę na twórczy skok do wody (519-520).
[…] racjonalno-intuicyjna dwoistość cechuje poszukiwania naukowe. Dlatego też jest błędem i przewrotnością utożsamianie potrzeby religijnej wyłącznie z intuicją i emocjami, nauki zaś wyłącznie z logiką i racjonalnością. […] Tak w historii gatunkowej, jak i osobniczej obie gałęzie kosmicznych poszukiwań wyrastają z tego samego pnia. Kapłani byli pierwotnymi astronomami; szamani (medicine-men) byli zarówno prorokami, jak i lekarzami; techniki polowania, łowienia ryb, siania i zbierania były przepojone religijną magią i rytuałem. Występował podział pracy i różnorodność metod, jeśli chodzi o symbole i techniki, lecz istniała jedność motywu i celu (521).
Piętnastowieczna Europa gorzej znała się na geometrii niż Grecy w czasach Archimedesa.
W XVI wieku […] puls całej ludzkości przyspieszył, jakby nasza planeta, przebywszy w swej podróży przez przestrzeń jakąś senną i otumanioną sferę wszechświata, znalazła się w regionie wypełnionym kosmiczną amfetaminą pyłu międzygwiezdnego. Substancja ta zdawała się działać jednocześnie na wszystkich poziomach systemu nerwowego ludzkości jako środek pobudzający i afrodyzjak, dając takie objawy, jak duchowe pragnienie, swędzenie mózgu, głód zmysłów [amfetamina raczej łagodzi głód.] eksplozja toksycznych namiętności. Ludzkie gruczoły zdawały się wytwarzać nowy hormon, który spowodował nagłe wezbranie nieznanej dotąd żądzy: ciekawości – niewinnej, lubieżnej, twórczej, niszczącej, kanibalistycznej ciekawości dziecka (146).
Paracelsus porównał kształcenie akademickie do 'tresowania psa w skakaniu przez koło', Vives zaś do 'ortodoksji broniącej twierdzy ciemnoty' (194).
Kretschmer: "Istnieje podejrzenie, że geniusz powstaje w procesie dziedziczenia wtedy, gdy obdarzona wysokimi uzdolnieniami rodzina zaczyna wchodzić w fazę degeneracji. [...] Degeneracja ta często objawia się w pokoleniu, do którego należy geniusz, a nawet w poprzednim, zazwyczaj w postaci schorzeń psychopatologicznych i psychotycznych" (224)
Koestler cytuje.
Podobne skokowe przyrosty zasięgu […] organów zmysłowych wkrótce miały przekształcić nasz gatunek w rasę gigantów mocy – czemu nie towarzyszyło jednak odpowiednie wyostrzenie zmysłu moralnego. Mutacja ta była przerażająco jednostronna – jakby krety urosły do rozmiaru wielorybów, lecz zachowały krecie instynkty. […] Osobowości tych ‘mutantów’ stanowiły zapowiedź sprzeczności, jaka miała się zaznaczyć w następnym stadium rozwoju człowieka: intelektualni giganci rewolucji naukowej byli moralnymi karłami (349).
Kepler należał do ludzi wykrwawiających się emocjonalnie, ofiar uczuciowej hemofilii, dla których każda rana oznacza zwiększone niebezpieczeństwo, a jednocześnie muszą wystawiać się na sztychy i draśnięcia.
Ustalenie praw Keplera jest kamieniem milowym dziejów.
Syjonizm to pieniądze, o które jeden człowiek prosi drugiego, aby trzeci mógł wyjechać do Palestyny. - stary dowcip.
Każdy dureń potrafi popełnić morderstwo, ale trzeba prawdziwego artysty, żeby zadać naturalną śmierć.