cytaty z książek autora "Marta WaŁa"
Jak tak tu sobie siedzę i myślę, co doprowadziło mnie w to miejsce w tym czasie i generalnie, co musiało się stać, bym tu właśnie się znalazła - to muszę przyznać, że nie mam zielonego pojęcia.
Na poważne pytanie urzędniczki "Imię dziecka?" tatuś odpowiedział "Zenek". Litościwa urzędniczka dopisała na końcu a, by chociaż kojarzyło się żeńsko, i tak powstała Zeneka Lubicka, zwana przez przyjaciół Zenią.
Kolejną ciekawostką warszawskich korków jest to, że jak przejedziesz jakiś punkt, korek znika. Nagle drogi są puste i dojeżdżasz na miejsce o wiele szybciej, niż mówiła nawigacja Google-a.
Zemdlał albo umarł, cholera jasna, bo to coś przy szyi to był chyba ślad od dziabnięcia czymś ostrym.
Nowy dzień - nowa ja. Tak się podobno powinno mówić co rano, żeby każdy dzień rozpoczynać od carte blanche i nie myśleć o błędach i bzdurach dnia poprzedniego.
Nie wiem... Czekaj, co on ci powiedział? Ten trup? Znaczy ciał? CIAŁO znaczy!
Spojrzałam za siebie, na tę rozpłakaną (Filip), zszokowaną (Hela) i spanikowaną (Janek) część mojej rodziny, i nagle przypomniał mi się "patrol" policji, który zabrał na pogotowie ciało (podobno jeszcze żywe) Mariuszka. Zastanowiłam się, czy jeśli teraz zadzwonię, to znowu przyjadą równie średnio uczciwi reprezentanci zawodu...
Gdyby faktycznie wyszła z domu i chciała do mnie przyjechać, to biorąc pod uwagę godzinę, byłaby tu za niecałe dziesięć minut. Ale Krystyna nigdy nie opuszczała domu bez perfekcyjnie zrobionej fryzury, a to u niej trwało minimum dwadzieścia minut. Bez makijażu i w podartych, brudnych ubraniach to tak. Bez problemu. Ale bez zrobionych perfekcyjnie włosów??
Albo chce się wiedzieć, albo nie, nie ma tu możliwości, żeby zjeść ciastko i sprzedać ciastko. Znaczy dać ciastko... czy jakkolwiek to się mówi.
- Kłamał, nie?
- Jak z nut. Fałszywych i źle skomponowanych. Na pewno kłamał.
Oho! Oto pan Jan. Przykład wielu różnych zalet i jednej olbrzymiej wady. Zasady zdrowego odżywiania są dla niego tak samo nieistotne, jak spowiedź dla ateisty. Znaczy się wcale nie są. Albo jeszcze mniej.
Janek zawsze mówi, że jeśli czegoś nie wiesz, to musisz to wygooglować. Albo znajdziesz odpowiedź, albo dowiesz się, jak doprecyzować pytanie, albo się okaże, że jesteś idiotą i w ogóle powinieneś sobie odpuścić.
Warszawa. Nieważne, jaki dzień i jaka pora, są miejsca, gdzie zaparkowanie samochodu zawsze graniczy z cudem.
Tak, ustaliłem coś. Ustaliłem mianowicie, że w chwili obecnej w naszym państwie nie tyle jest źle, ponieważ mamy złych ludzi u władzy, ile jest źle, bo u władzy są osoby mało inteligentne. Wciągają na stanowiska swoich znajomych na zasadzie "on umie prowadzić, to niech dowodzi SOP-em". Słuchajcie, no poważnie.
Swoją drogą, nie spełniając w żadnej mierze definicji polskiej rodziny, radziliśmy sobie lepiej niż statystyczna większość.
Cisza jest zabawnym konceptem. Bywa zbawienna, męcząca, potrafi onieśmielać, czasem rozbawić. No można by tu rozpisać całe treny na ten temat, ale żaden ze mnie Kochanowski. Nikt z naszej piątki nie należał do osób, które by ciszę lubiły. Każdy z nas miał dość mocny charakter i raczej dość często go uzewnętrzniał. Więc taki moment jaki trwał teraz, był rzadkością.
Nie do końca uważam, że fakt, iż moje własne, prywatne i osobiste dziecko jest hakerem, to coś, z czego powinnam być dumna.
No tak. Nie ma to jak zagłębić się w jakiejś kryminalnej aferze i przypominać sobie co parę godzin, że jest się człowiekiem dorosłym z dziećmi. Matką roku raczej nie zostanę.
- Ja nie mogę uwierzyć, że to jest cały czas jeden dzień - pisnął żałośnie Gienio.
- No wiecie co? To rolnicy specjalnie przyjeżdżają, żeby zatamować ruch w stolicy i uzmysłowić pozostałym obywatelom, jak im jest ciężko, a ludzie wolne biorą? To mało solidarne podejście - skwitowała Krystyna.
- Najgorzej, że jak rolnicy uprzedzili o strajku, to wolne wziął sobie też nasz rząd. I teraz właściwie nie wiadomo, czy ktokolwiek ten ich strajk odczuje. Wiadomo na pewno, że nic on nie da, to nie te lata, żeby strajkiem coś osiągać.
Wiecie, kiedy sobie uzmysławiam, że moje, kurwa, podatki idą między innymi na policję, i potem widzę tę całkowitą niekompetencję... Uwierzycie, że ten włamywacz się znowu znalazł, bo ZNOWU się do nas włamał, oraz, co jest chyba moim, kurwa, ulubionym aspektem tej sytuacji, ZNOWU im uciekł.
My patrzymy na nią, ona patrzy na nas. I nagle zmiana. Ona wie, że my wiemy więcej, niż mówimy. Co więcej, my wiemy, że ona wie, że my wiemy, że ona wie...
Chyba fakt, że nie możemy ufać własnej krajowej policji, jakoś nas wprawił w wewnętrzne osłupienie. To znaczy, jasne, często słyszy się o jakiejś tam bliżej niesprecyzowanej korupcji, machlojkach finansowych, przekupstwach, ale jednak nikt się nie spodziewa, że takie działania dosięgną go bezpośrednio. A tu takie coś.
- To co... chyba sprawdźmy tę kukułczą piwnicę, nie? - spytał z widoczną niechęcią Gienio.
Gienio sięgnął po torby z biedronki, które wszyscy mieliśmy przy sobie, więc wpakowaliśmy w nie kalendarze. Swoją drogą musieliśmy nieźle wyglądać z tym ładunkiem, jakby była promocja "kup dwanaście piw, a dwanaście dostaniesz za darmo".
Był jak FAKTY - niby coś mówił, ale finalnie wniosków wprost nie było sposób wyciągnąć.
Mamy skomplikowanie wątków jak w "Modzie na sukces"... ale nie wierzę, żeby finalnie się nie okazało, że to wszystko jakoś się jednak ze sobą wiąże.
I tak się czwórka moich przyjaciół najbliższych przekrzykiwała we wzajemnych oskarżeniach na drodze poszukiwania winnego. To swoją drogą też takie typowo polskie. Najważniejsze to wyznaczyć, kto jest winny, reszta problemu jest jakby całkiem nieistotna.
Tak, Gienio, masz rację, życie bez Janiny jest jak stanie w kolejce po leki na sraczkę.