cytaty z książek autora "Stuart Gibbs"
Choć wiedziałem, że tylko udaje, i tak się zaczerwieniłem. Zrobiło mi się gorąco, jakby na głowę wcale nie padał mi śnieg.
Przez dłuższa chwilę mierzył mnie wzrokiem, jakby chciał upewnić się, czy mi wierzy - i czy sam sobie wierzę.
Miał w oczach smutek, który sprawił, że nagle ujrzałem go w zupełnie innym świetle.
- Nie dotykaj drzwi - ostrzegł Alexander. - Jeśli opuścisz się na linie, dostaniesz szlaban.
- Przecież nie wykradam się z domu na imprezę - zaprotestowała. - Próbuję uratować nas przed anihilacją w eksplozji nuklearnej.
Kawałek dalej na chodniku leżała staruszka.
Natychmiast pomyślałem, że to test.
Zwykły trzynastolatek raczej tak nie reaguje, ale ja nie byłem przecież zwykłym trzynastolatkiem, tylko przyszłym agentem i uczniem ściśle tajnej Akademii Szpiegostwa CIA.
Ludzie wokół nas albo wysyłali nagrania przyjaciołom albo wrzucali je do sieci. Nikomu nie przyszło na myśl, żeby wykorzystać telefon do wezwania policji.
Wokół zawsze będą się działy różne rzeczy. Nie możesz ani na moment tracić czujności. Pamiętaj: są ludzie, którzy pragną cię zabić.
Do niedawna wszelkie przyjaźnie uznawała tylko za źródło problemów.
Powszechnie sądzono, że nawet jeśli jakiś dzieciak okaże się zdolny do popełnienia straszliwej zbrodni przeciwko swojemu krajowi, wystarczy dla niego zwyczajny poprawczak.
- Do czego jest ten klucz? - spytałem Murraya, siląc się na maksymalny profesjonalizm. Do zamka - odparł. - To chyba oczywiste. - Co ty nie powiesz! Chcę wiedzieć, do jakiego zamka. precyzyjniej. - Murray - Aha. Wybacz. Mogłeś wyrazić się wyszczerzył zęby. - Nie mam pojęcia.
Obaj bardziej lubiliśmy posługiwać się intelektem niż pięściami.
Gość przyswajał głównie bekon. Cały poprzedni miesiąc spędził za kratkami w szkole szpiegów, gdzie narzucono mu zdrową dietę, wskutek czego zeszczuplał i poprawił kondycję. Ale odkąd przybyliśmy do Meksyku, zrezygnował życia. Do głosu doszły jego dawne nawyki.
Przynajmniej wiedziałem, że jest wśród nas przyszła szpieżka, równie utalentowana i sprawna co dowolny pracownik Agencji.
Dziewczyna za bardzo się ekscytowała, żeby poczuć, że krzyczy, choć w bibliotece było przecież ciszej niż w pozostałych częściach kampusu.
- Nie dostanę pseudonimu? - spytałem.
- A po co Ci? - burknął Cyrus.
- Ostatnio go używałem. Podczas operacji "Zając polarny".
- To co innego.