Szwedzki pisarz, autor powieści kryminalnych. Nesser urodził się i wychował w miejscowości Kumla, natomiast większość dorosłego życia spędził w Uppsali. Zadebiutował w 1988 r. powieścią "Koreografen". Do 1998 r. pracował jako nauczyciel licealny, teraz utrzymuje się z pisania. W 2006 r. wraz z żoną Elke przeniósł się do Greenwich Village w Nowym Jorku. Bohaterem dziesięciu jego powieści jest komisarz Van Veeteren. Po raz pierwszy bohater ten pojawił się w wydanej w 1993 r. powieści "Det grovmaskiga nätet" (wyd. polskie pt. "Nieszczelna sieć", Czarna Owca 2012). Akcja tej powieści i wielu następnych toczy się w fikcyjnym mieście Maardam, w bliżej nieokreślonym kraju europejskim. Niderlandzkie nazwy sugerują, iż wzorem do stworzenia wizji tego kraju mogła być Holandia lub Belgia. Innym znanym cyklem kryminalnym Nessera jest wydana w latach 2006-2012 pięcioczęściowa seria z inspektorem Gunnarem Barbarottim. Powieści Nessera były często wykorzystywane przy tworzeniu scenariuszy filmowych, np. na podstawie książki "Kim Novak nigdy nie wykąpała się w jeziorze Genezaret" powstał film fabularny (2005),natomiast powieści z serii, w której bohaterem jest Van Veeteren stały się podstawą serialu, zrealizowanego przez szwedzkie telewizje.http://www.nesser.se/
Oczy ach te oczy, nie zielone, nie kryształowe, nawet nie szeroko zamknięte. Te Twoje oczy Eugene Kallmanie! Widzą, gdy ktoś zabił...Zostawiam ten pomysł autora pod kontemplację...
Historia chce złapać kilka wątków za ogon, a chyba jednak lepszy wróbel w garści, niż sroki na dachu. Ok, zabłądziłem w tych metaforach, tak jak autor trochę zabłądził w swojej opowieści. Ale nie jest tak tragicznie. Po prostu Nesser musiał połączyć ze sobą i małomiasteczkowy rasizm i osobiste historie trójki nauczycieli - domorosłych detektywów, do tego retrospekcja z przeszłości oraz trochę nastoletniego punktu widzenia. Te wszystkie linie ostatecznie się spinają, ale nic dziwnego, że po drodze siada trochę tempo i robi się bałagan. Powieść dzięki temu (tak, to moim zdaniem zaleta) oddala się zamaszystym krokiem od struktury typowego kryminałka idąc ku literaturze obyczajowej.
Co do zakończenia to się za bardzo nie wypowiem, bowiem wyciągane z kapelusza twisty to nie do końca moje klimaty. Powiem tylko tyle, czasami wystarczy pomyśleć w jaki sposób autor będzie chciał mnie najmocniej zaskoczyć, wtedy łatwo przewiedzieć zakończenie.
Książka Hakana Nessera "Stowarzyszenie leworęcznych" została wybrana dla mnie w akcji #czytamystosy zorganizowanej przez @booksmyhobby. Lubię literaturę skandynawską, więc tutaj oczekiwałam czegoś naprawdę dobrego.
Marten i Rejmus to najlepsi przyjaciele. Zakładają Stowarzyszenie leworęcznych gdy uczęszczają do pierwszej klasy szkoły podstawowej w małym miasteczku Oosterby. Ich organizacja z czasem powiększa się o nowych członków. Ponad dwadzieścia lat później w pożarze pensjonatu giną ludzie. Oba wydarzenia mają ze sobą związek jednak nie żyje nikt, kto by mógł to potwierdzić. Prawie nikt..
Tak jak wspominałam, lubię literaturę skandynawską. Czuć tutaj zupełnie inny styl. Taki szorstki, twardy. Z bardzo małym ładunkiem emocjonalnym. Zazwyczaj jestem zaintrygowana głównym wątkiem i odkrywaniem kolejnych części układanki, które prowadzą mnie do rozwiązania. W tej książce niestety musiałam się bardzo starać, by swoją uwagę na tej historii utrzymać. Czuć było, że bohaterzy byli częścią zupełnie innej serii napisanej kiedyś przez autora. Tak jakby niektóre informacje o nich były tylko dla wtajemniczonych. Sama zagadka nie zaimponowała mi za bardzo. Książka dłużyła mi się. Myślę, że za chwilę kompletnie nie będę z niej nic pamiętać. Szkoda.