cytaty z książek autora "Martyna Szkołyk"
- To nic złego, ciekawość.
– Mówią, że to pierwszy stopień do piekła.
– Tak… dopiero pierwszy.
I sam już miał wątpliwości, co jest prawdą – to, co wiedział na pewno, czy rzeczywistość, w której jego wiedza nie powinna mieć racji bytu.
Rzeczywistość i legendy? Czasem wszystko mi się miesza.
- Wiem, że wierzysz, że ta księga da ci odpowiedzi na wiele pytań, ale wcale nie musi tak być.
- Dlaczego?
Sztorm rozłożył ręce.
- Księgi piszą ludzie. Może trochę mądrzejsi od nas. Ale to wciąż tylko ludzie.
Oto jestem. Wielki przegrany. Bez duszy, którą oddałem czartom i bez stada, które straciłem z twojej i swojej winy. Jestem. Czekam tu i wierz, że jeśli jest mi dziś pisane spotkanie z diabłem, pójdziesz na nie razem ze mną.” Bestia warknęła.
Człowieczeństwo jest wieczne i nigdy się go nie pozbędziemy. Jakie to przerażające.
Usiadł na sienniku, otworzył bukłak i łyknął ziołowej wódki – od serca, za siebie, za Burego, Ostatniego Szepta, Mishę i za całą cholerną puszczę, a potem poprawił piwem. Nie dość, że pije sam, to jeszcze na smutno. Znów padł na pościel. Co za parszywy dzień.
Jeśli zginiesz, nie zostanie nikt, kto ochroni twoje stado. I po raz pierwszy życie, które traktowałeś jak niechciany, wręczony siłą prezent, wydaje ci się zaskakująco cenne.
Chyba daleko mu było do herosów z ludzkich bajań i legend. To nie był moment, z którego mógłby wyjść obronną ręką. Prawdę mówiąc, miałby spory problem, by wyjść z niego na własnych nogach.
Słabość zawsze budziła wściekłość Mishy, zwłaszcza gdy była jej własną.
W głowie trochę go ćmiło, a słońce nawet w półmroku puszczy raziło bardziej niż zwykle. Po drodze na chwilę przemienił się w Wilka i ponownie przybrał ludzką postać, licząc, że oszuka organizm i pozbędzie się kaca, ale musiał z bólem stwierdzić, że pomysł nie zadziałał.
Pomiędzy splątanymi konarami drzew, które strzegły nocnego nieba, jakby było najgłębszym sekretem, dało się dostrzec księżyc. Niewyraźny jaśniejszy punkt pośród ciemności. Powoli, ale niestrudzenie pokonywał swoją odwieczną drogę – znał ją dobrze. Choć pomagał wędrowcom odnaleźć właściwy kierunek, sam był tylko jednym z nich. Wiecznym tułaczem, który nigdy nie dociera do domu.
Chwila samotności była niczym wybawienie po długiej zimie. Ale bezpieczna to była samotność – taka, której można się wymknąć, zanim zdoła chwycić za gardło.
Bas próbował wyglądać na kogoś, kto ma plan i liczył, że wszystko ułoży się po jego myśli. Tak działał przez większość życia.
I zwykle przynosiło to wcale niezłe rezultaty.
- Daj mu spokój, to tylko dzieciak, który bawi się w wojnę - odparł Bury obojętnie. Chyba nawet bawiła go cała sytuacja.
"Niewinny jak nieobsrana łąka. Tacy są najgorsi" - warknął szaman.