cytaty z książek autora "Barry Lopez"
Dwie coraz bardziej różniące się od siebie grupy H. sapiens - jedna obdarzona wysokim poziomem kompetencji technologicznych, drug znacznie słabiej radząca sobie psychologicznie w tej sferze - mogą zacząć reprezentować dwie odrębne populacje nie dlatego, że będą oddzielone w sensie geograficznym, co niegdyś stanowiło warunek niezbędny do specjacji, ale dlatego, że będą oddzielone od siebie w przestrzeni elektronicznej: przestaną skutecznie się ze sobą komunikować. Psychologiczny dystans między nimi może się nagle stać zbyt duży, by dało się go pokonać, a w rezultacie obie grupy odizolują się od siebie i będą żyć po dwu stronach przepaści, choć żadna z nich nie znajdzie się w pozycji dającej przewagę.
Najbardziej obłąkani strzelali nawet do małych ptaszków, po czym starannie wcierali im pod skórę na klatce piersiowej cienką warstwę roztworu strychniny i rozrzucali je na prerii. Ginęły psy ranczerów. Umierały dzieci. Ginęło każde stworzenie, które spróbowało takiego mięsa. Chciwość, powszechna dostępność trucizny oraz niechęć do myślenia o konsekwencjach doprowadziły do prawdziwego holokaustu.
Innymi słowy, pod względem sposobu postrzegania świata Eskimos przypuszczalnie bardziej przypomina wilka niż człowieka Zachodu.
Wilk cieszył się także dużym poważaniem z powodu tego, że – niezależnie od jego niezwykłej lojalności wobec własnej rodziny – dbał również o zaspokojenie potrzeb większej społeczności... ...Indianie żyjący w grupach plemiennych rozumieli to bardzo dobrze, ponieważ w ciężkich czasach na mężczyźnie spoczywała podwójna odpowiedzialność: za wykarmienie zarówno własnej rodziny, jak i innych.
W potocznej socjologii panuje przekonanie, że współczesny człowiek wiedzie frustrująco niezadowalające życie, w którym polowanie staje się zarówno wymierną rekompensatą za utracone poczucie znaczenia, jak i próbą ponownego zakorzenienia się w świecie przyrody.
Dla niego obszar między jedną wyspą a drugą nie był jakąś "pustką" Uważał nawet, że można poznać tę rzekomą pustkę. Mimo że potrafił po niej żeglować z pewną dokładnością, doceniał fakt, że była - i zapewne na zawsze pozostanie - pozbawionych stałych punktów orientacyjnych. Jej jedyną granicą był horyzont, linia zakreślająca bezmiar nieba, oddzielająca to, co mogło zobaczyć oko, od tego, co umysł mógł sobie jedynie wyobrazić.
Opinie o tym, kto jest prymitywny i kto jest prawdziwym barbarzyńcą, udaremniły nam głębsze poznanie złożoności ludzkich kultur.
Jestem, jak przypuszczam, zwolennikiem popularnego przekonania, że "kraina nienaruszona przez człowieka leczy", potrafi przynieść umysłowi pogrążonemu w chaosie czy rozproszeniu stan spokojnej transcendencji.
Jeśli ludzie pragną stworzyć i utrzymać pewną umowę społeczną, stanowiącą sine qua non istnienia stabilnych społeczeństw, muszą rozumieć, że nie uda im się to, jeśli nie będą w pełni dojrzałymi jednostkami, które nie uważają się za "pępek świata".
Należę zapewne do mniejszości, ale jestem przekonany, że niestabilność mojego własnego kraju jest po części następstwem wspierania pewnego nastoletniego ideału głoszącego, że ludzie powinni dysponować nieskrępowaną wolnością robienia tego, na co mają ochotę, a także związanej z tym obsesji na punkcie osiągania osobistych sukcesów niezależnie od kosztów, jakie to za sobą pociąga. Życie bez samoograniczeń ostatecznie prowadzi do ruiny - zarówno samych jednostek, jak i otaczającego je świata społecznego i fizycznego.
Historia przygód tych znoszonych ubrań przyczynia się do tego, że są dla mnie tak wygodne. Naprawy przypominają mi, że powinienem być ostrożny.
Czy to nie barbarzyństwo siedzi dziś, dobrze ubrane i elegancko się wypowiadające, w gabinetach korporacji we Frankfurcie, w Szanghaju czy Delhi, równie odległe od ludzkich cierpień jak bombardier lecący z powrotem na wyspę Tinian na pokładzie boeinga Enola Gay? Czy też barbarzyństwo to termin zarezerwowany wyłącznie dla tych, którzy siedzieli za sterami samolotów wbijających się w bliźniacze wieże World Trade Center?
Historia mówi nam, że wraz z każdym wielkim imperium przychodzi wielkie barbarzyństwo, że są one nierozłączne, a zatem jeśli chcemy ograniczyć barbarzyństwo , musimy zdemontować imperia. To zaś zmusza nas do postawienia sobie pytania: czy tak naprawdę cywilizacja przynosi ludziom coś, czego wcześniej nie mieli? I dlaczego cywilizacja tak źle traktuje ludzi, którzy ją odrzucają?
Bohaterowie, którzy od XV wieku wyruszali z Europy Rosji do Ameryki, by tam poszukiwać skarbu, nie mieli na myśli żadnego innego bogactwa prócz dóbr materialnych. Nie szukali wiedzy innego rodzaju, wiedzy o tym, jak ludzie radzą sobie z rzeczami wymykającymi się zrozumieniu; w myślach większości z nich odkrycia geograficzne - choć później podkreślano ich znaczenie - nie zajmowały istotnego miejsca. Chodziło o posiadanie dóbr materialnych albo potencjalnych źródeł bogactwa, i to ono napędzało większość odkrywców do działania.
Wodociąg, który zaczyna tutaj bieg, dostarcza wodę do położonego 90 kilometrów na północ Dampier - portu przeładunkowego całego tutejszego przemysłu wydobywczego. Wcześniej pełnił on funkcję ośrodka poławiania pereł (dopóki perły nie zniknęły), a jeszcze wcześniej był miasteczkiem wielorybników (dopóki wieloryby nie zniknęły).
Podobnie jak wielu innych mam nadzieję, że udaje mi się dotrzymać kroku skali zmian gospodarczych i społecznych zachodzących na świecie oraz że zdaję sobie sprawę z tempa, w jakim te zmiany zachodzą. Ale ich skala i szybkość często wymykają się naszemu pojmowaniu. Wiele zjawisk, które zdawały się dopiero czekać za horyzontem - a my byliśmy przekonani, że zdążymy się na nie przygotować - stało się głęboko zakorzenioną częścią naszego życia, zanim zdołaliśmy zauważyć, że w ogóle coś się stało.
Ameryka, która spośród byłych kolonii Wielkiej Brytanii odniosła największy sukces, sama stała się zdeklarowanym kolonizatorem, narzucając innym narodom swój system organizacji politycznej i działania sprzyjające wzrostowi gospodarczemu, nie wahając się przy tej okazji wspierać zamachów, finansować junt i przewrotów, o ile ich organizatorzy, że nie będą przeciwdziałać międzynarodowym poczynaniom amerykańskich korporacji.
Boleśnie mało wiemy o wilkach. Możemy tylko zadawać pytania i snuć domysły.
Zarozumienie jest naszą wrodzoną i pierworodną chorobą. Najbardziej opłakanym i kruchym ze wszystkich stworzeń jest człowiek, a zarazem najpyszniejszym. Czuje się i widzi pomieszczonym na śmietnisku i gnoju świata, przykutym i przywiązanym do najgorszej, najbardziej umarłej i zmurszałej jego części, na najniższym piętrze domu, najbardziej oddalonym od sklepienia niebios, wraz ze zwierzętami najpodlejszej kondycji; i oto w urojeniu swoim stawia się nad krąg księżyca i niebo kładzie sobie pod stopy!
Nie należy bowiem mierzyć zwierzęcia miarą człowieka. W świecie starszym i pełniejszym niż nasz zwierzęta poruszają się swobodnie, skończone i doskonałe, korzystając z dobrodziejstwa zmysłów, które my sami albo zatraciliśmy, albo ich nigdy nie mieliśmy; żyją dzięki głosom, których nigdy nie usłyszymy. Nie są naszymi braćmi i nie są naszymi podwładnymi; są innymi narodami, schwytanymi, jak my, w sieć życia i czasu; podobnie jak my są więźniami wspaniałości i znoju tej ziemi.
Wilk jest połączony delikatną siatką powiązań z lasami, które przemierza. W swoim futrze przenosi nasiona, które strząśnie z siebie gdzieś po drodze, skutecznie rozsiewając je daleko wzdłuż szlaku...
Umiejętność dostrzegania, że inne organizmy żyją w odrębnych rzeczywistościach, nie dość, że nie stanowi najmniejszego zagrożenia dla naszej własnej rzeczywistości, ale jest nadto źródłem pewnej podstawowej radości.
Dzikie zwierzęta, które żyją wolne od fiskalnych konieczności gospodarczych, nie są zainteresowane istnieniem państwa narodowego, nie potrzebują rozwoju techniki ani wzrostu poziomu konsumpcji, aby przeżyć i się rozmnażać, a mimo to przeżywają stany emocjonalne bardzo przypominające nasze własne, przypominają nam, że wszyscy potrzebujemy, w sposób bezwarunkowy, dobrej wody do picia, czystego powietrza i niezanieczyszczonej żywności. A także, nie przypadkiem, potrzebujemy różnorodności.
Niewykluczone, że wilki są wyjątkowe pod względem wyraźnie zróżnicowanych osobowości indywidualnych. Ujmując to w kategoriach ludzkich, można powiedzieć, że jedne osobniki są agresywniejsze, inne bardziej nieśmiałe, jeszcze inne mają zmienne nastroje, a życie w stadzie pozwala tym jednostkom i temperamentom dojrzewać.
Po uwzględnieniu wszystkich zastrzeżeń nasuwa się spostrzeżenie, że najważniejszym i najniebezpieczniejszym związkiem wilka z innym stworzeniem jest jego relacja z człowiekiem.
Wracam na północ Arktyki, żeby dowiedzieć się więcej i i uchwycić to, czego nie byłem w stanie uchwycić w czasie poprzednich wizyt, przypomnieć sobie rzeczy, o których zapomniałem, i doświadczyć jeszcze raz pewnych stałych rytmów, które sięgają głębiej, niż jestem w stanie to pojąć.
Mówiła o czymś, co nazywała "dotykiem" tych tkanin, o delikatnym i jedwabistym wrażeniu batystu, sztywności organdyny, chłodzie lnu. Później odnajdywałam te faktury w przyrodzie - był to dar mojej matki, owoc jej troski o moje wykształcenie, który uświadomiłem sobie dość późno.
Za nimi rozciąga się horyzont morskiej wody. Biała kartka.
Zawraca jednak w stronę brzegu, kołysząc się jak krab wśród niewielkich fal załamujących się na jego drobnych ramionach.