cytaty z książek autora "David Foenkinos"
Istnieją wspaniali ludzie,
których spotykamy w niewłaściwym momencie.
Istnieją także ludzie, którzy są wspaniali,
bo spotykamy ich we właściwej chwili.
W szczęściu przychodzi taka chwila, gdy jest się samotnym w tłumie.
Tak już jest: w naszych miłosnych rozmowach jesteśmy zawsze spóźnieni o pięć minut.
Być może tym właśnie jest ból: stałym poczuciem, że jest się wykorzenionym z teraźniejszości
Tak bardzo lubiliśmy słowa. To właśnie nas łączyło, miłość do nich i ich znaczenia. Stąd brak niedopowiedzeń w naszych relacjach.
Nigdy nie powinniśmy oszczędzać sobie potencjalnego bólu.
Wiedziała, że trzeba iść do przodu, że życie polega zwłaszcza na tym, żeby dalej żyć.
Nie jesteśmy szczęśliwi, gdy jesteśmy razem. A gdy jesteśmy daleko od siebie, jest jeszcze gorzej.
Nikt nie chce słuchać tych, którzy pragną być sami. Pragnienie samotności to niewątpliwie chorobliwa skłonność.
Nierzadko najpierw ponosi się porażkę tam,gdzie potem odnosi się zwycięstwo, a często właśnie początkowe niepowodzenie pozwala na późniejszy sukces.
Dlaczego zawsze trzeba dokonywać wyboru? Życie było ciągiem ograniczeń.
Czasami wystarczy chwila, by całe życie zmieniło kierunek.
Wszystko jest lepsze od apatii.
Nadmiar od pustki.
Kulisy, to jedyne miejsce, gdzie istnieje prawda.
Lubię, żeby obraz wyglądał, jakby sam się namalował.
Ludzie potrzebują rozrywki.
W ten sposób nie widzą rzeczywistości.
Prawdziwą wartością życia jest wspomnienie.
Wiecznie te podstawowe pytania: Czy można mieć wszystko? Czy nie płaci się zawsze za to, co się zdobywa?
Książka byłaby doskonała, to prosty, uspokajający podarunek, który budzi zaufanie, prezent osobisty, ale niezbyt inwazyjny.
Ogólnie rzecz biorąc, nigdy nie należy wierzyć w przypadek. Jak udowodnić, kiedy kogoś spotykamy, że jest to jedynie wynikiem zbiegu okoliczności?
Ale to absurd: czy istnieje coś mniej logicznego niż wzajemna skłonność?
(...)całowali się o świcie i obiecywali sobie, że wkrótce znów się spotkają, i spotkali się, bo zawsze trzeba dotrzymywać obietnic, zjedli razem kolację, miała smutną twarz, znowu zjedli kolację i miała radosną twarz, poszli do kina na film romantyczny, a potem znowu, tym razem na komedię, całe życie w dwóch filmach, w dniach, w których rodziła się ich miłość, bez przerwy przesyłali sobie wiadomości i serce biło jej przy każdym dzwonku telefonu, i słowa stawały się coraz czulsze, aż do tego stopnia, że przestali do siebie pisać i przestali z sobą rozmawiać, żeby móc się całować, było dobrze, potem trochę gorzej, potem znowu było dobrze, sypiali u siebie po imprezach, zdając się na przypadek, niczego nie planując, poznała jego przyjaciół, a on poznał jej przyjaciół, zamierzali razem wyjechać na wakacje, a ponieważ zawsze wszystko było dobrze, postanowili zamieszkać wspólnie, cudownie było budzić się codziennie razem, lubił patrzeć, jak w majtkach biega po mieszkaniu, lubił, gdy gotowała egzotyczne potrawy, myśleli wtedy, że codzienność będzie oazą, której nic nie może zagrozić, oświadczył się jej, a ona się rozpłakała, bo to oczywiście będzie najpiękniejszy dzień w jej życiu.
Ile nieudanych spotkań przypada na jedno cudowne spotkanie?
Nic nigdy nie jest do końca tragiczne. Wiedział, że między wyspą cierpienia, wyspą zapomnienia i jeszcze bardziej odległą wysepką nadziei nieustannie kursują statki.
Szczególnie poruszył ją widok zakładki. Książka została w ten sposób przecięta na dwoje; pierwsza część została przeczytana za życia Francois. I na stronie 321 umarł. Co należało zrobić? Czy można dokończyć lekturę książki przerwaną przez śmierć męża?
Wieczory mogą być nadzwyczajne, noce niezapomniane, a jednak zawsze kończą się porankami takimi jak inne.
...by spotkać miłość, należy szukać samotności.
Mogłem wręcz liczyć, że zostanę nowoczesnym bohaterem. Jedyną przeszkodą do potencjalnego bohaterstwa stanowiła bezsenność. Nie można ocalić ludzkości bez ośmiu godzin snu na dobę. Żaden bohater nie ma problemów ze snem nawet jeżeli śpi z otwartymi oczami. Jest panem nocy, podczas gdy ja liczę wszystkie barany na świecie; żaden nigdy nie przeskoczył mi nad głową. Wypadałoby, żeby któremuś skok się nie udał. Człowiek, na którego spada wełnista masa, z całą pewnością zasypia. Z biegiem lat nauczyłem się cierpliwości. W nocy wstaję i całymi godzinami czytam. Często słowa dają mi schronienie, aż do świtu, a litery zlewają się z literami na granicy snu.
Nasz cielesny zegar nie jest racjonalny. Dokładnie tak samo jak miłosny zawód: nie wiemy, kiedy zdołamy się z niego otrząsnąć. W chwilach największego cierpienia myślimy, że rana nigdy się nie zagoi. A potem któregoś ranka dziwimy się, że nie czujemy już strasznego ciężaru. Jakie zaskoczenie: stwierdzić, że ból istnienia przeminął. Dlaczego tego dnia? Dlaczego nie później ani wcześniej? To autorytarna decyzja naszego ciała.
Dlaczego tak bardzo działa na nas detal, jakiś zapamiętany gest, który sprawia, że przelotna chwila staje się nagle sercem minionej epoki?