Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Krystyna Uniechowska-Dembińska
6
6,1/10
Studiowała w Akademii Nauk Politycznych i na wydziale dramaturgicznym w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Potem przez wiele lat pracowała jako tłumacz w Studiu Opracowań Filmowych.
6,1/10średnia ocena książek autora
40 przeczytało książki autora
51 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Franciszka Starowieyskiego opowieść o końcu świata, czyli reforma rolna
Krystyna Uniechowska-Dembińska, Franciszek Starowieyski
6,5 z 12 ocen
28 czytelników 2 opinie
1994
Uniechowski opowiada, czyli tajemnice mafii antykwarskiej
Krystyna Uniechowska-Dembińska
8,0 z 4 ocen
17 czytelników 0 opinii
1975
Dialog, nr 9 / 1957
Krystyna Uniechowska-Dembińska, Jarosław Marek Rymkiewicz
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
1957
Najnowsze opinie o książkach autora
Franciszka Starowieyskiego opowieść o końcu świata, czyli reforma rolna Krystyna Uniechowska-Dembińska
6,5
Pełen tytuł ma dokończenie „...czyli REFORMA ROLNA”, a książka - dedykację:
Dzieciom ziemiańskim
ku pamięci
AUTORZY
Nie byłem dzieckiem ziemiańskim, ale w młodości podziwiałem Starowieyskiego plakaty i /jak wtedy się mówiło/ takie różne „świństewka”. To w tamtej epoce /wczesnego Gomułki/, a propos wyczynów Starowieyskiego, opowiadano o pani, która w Muzeum wzięła Grottgera za Fałata, o czym słysząc inna zdziwiła się: „I to tak publicznie?”.
Starowieyski opowiada głównie o latach 1939-1944, a więc okresie pomiedzy 9-tym a 14-ym rokiem jego życia. Dowiadujemy się, że już w wieku dziewięciu lat bezbłędnie posługiwał się językiem niemieckim, a język francuski używał zgodnie z wymogami jego /ziemiańskiej/ klasy. Jego poglądy zostały ukształtowane w tym środowisku:
/str.106/ „Nigdy nie bałem się Niemców. A bolszewików bałem się. Bałem się po prostu Azji. Niemcy walczyli przeciwko nam, ale była to jakby okrutna rozgrywka w ramach jednej cywilizacji. A tu przyszli ludzie z obcej cywilizacji, żeby ją nam narzucić i nas zniszczyć”
To znaczy, że hitlerowska idea ograniczenia wykształcenia PODLUDZI-POLAKÓW, aby stali się robolami pod nadzorem niemieckim nie była Starowieyskiemu znana. Nie słyszał też o zagładzie PROFESORÓW UNIWERSYTETU JAGIELOŃSKIEGO, mimo przebywania 80 km od Krakowa, wśród wykształconego ziemiaństwa.
A jednak noblesse oblige, tak jak w 1944, gdy ucztuje się przy jednym stole z hitlerowskim oficerem i dowodcami AK:
/str.76/ „...Jak postąpić nie narażając się na zarzut fraternizacji, w jaki sposób można dwie sprawy, dwa zagadnienia rozdzielić - dystans wobec wroga i OBOWIĄZEK wobec człowieka, gentlemana, zachowując przy tym odpowiednią sztywność, ale i nie rezygnując z LOJALNOŚCI KLASOWEJ”. /podkr.moje/
Prawie cały NARÓD walczy z okupantem, o czym Starowieyski wie, bo w kolacji uczestniczą dowódcy AK, w okolicy chłopstwo walczy w Batalionach Chłopskich, a w nocy przychodzą „bandyci” z AL-u, wśród których połowa jest ruskich /!!??/, a on pieprzy o lojalności klasowej.
Skoro wg Starowieyskiego polskie dzieła sztuki zostały zniszczone bądż zagrabione przez „azjatów”, to jak to się stało, że tyle odnaleziono na Zachodzie? Do czasu tej lektury byłem przekonany, że to Niemcy wywozili z Polski dzieła sztuki, a „azjaci” nie, bo sie na tym nie znali. Ale szczytem jego mentalności jest wyznanie o „tamtym”, wspaniałym, ziemiańskim świecie:
„TAMTEN ŚWIAT BYŁ TAK DOSKONAŁY W SWOJEJ ISTOCIE, ŻE NIE MÓGŁ SIĘ ZDEGENEROWAĆ”
No comments. To książka wyłącznie dla dzieci ziemiańskich.
Franciszka Starowieyskiego opowieść o końcu świata, czyli reforma rolna Krystyna Uniechowska-Dembińska
6,5
Największym walorem tych świetnie napisanych - acz dość chaotycznych, mocno nieuporządkowanych niestety wspomnień - jest opis końca świata polskiego ziemiaństwa. Nie mamy zbyt wielu takich świadectw.
Początek 1945 r. Kieleckie. Już wiadomo, że Sowieci zaraz zajmą resztę Polski. Towarzystwo w pałacu ma jeszcze jakieś złudzenia, że może wszystkiego nie zabiorą (zabiorą…),że nie będą mordować (akurat nie będą…).
Jeszcze zdąży ich odwiedzić wycofujący się niemiecki pułkownik, taki sam arystokrata jak oni, który już wie, że historia ich warstwy dobiega końca, że trzeba będzie wymyślić się na nowo. I tę atmosferę nieuchronnego końca ich świata Starowieyski przełamuje sztubackimi jeszcze zachowaniami – może jako chłopaka bardziej ta sytuacja go ciekawi niż przeraża. Ale i jemu się jednak udziela ogólny nastrój.
Gdy w pałacu pojawią się pierwsi Sowieci, dojdzie do rzeczy niesłychanej: nie zostanie podany obiad (by nie musieć z nimi zasiadać do stołu). I potem już z górki: jakiś szalony rezydent chce strzelać. Rozgrywa się miejscami farsa, a miejscami dramat…
Największe wrażenie robi znikanie pałacowych sług. Jeden, potem następny. Wokół Państwa robi się powoli pusto, bo już każdy wie, że zaraz wyrzucą ich z pałacu, pozwoliwszy zabrać tylko najbardziej potrzebnych parę rzeczy. Niby dokonuje się „sprawiedliwość społeczna”. Autor pokazuje, że jednocześnie traci się jednak jakąś wartość, a życie wszystkich, nie tylko jego uprzywilejowanej dotychczas „kasty” schodzi – jak w Sowietach – na tak niski jak tam poziom pod każdym względem, nie tylko materialnym.
Nadchodzi komunistyczna „urawniłowka”. Wszystko równa w dół....