Pierwsze obrazy to ciekawa seria pierwszych książek dla dzieci. Z jednej strony są to książeczki kontrastowe (pierwsze dwie czarno-białe),z drugiej jest to swoista lekcja sztuki, bo autorka wykorzystuje petroglify z Nazca oraz malarstwo paleolitu, rysunków naskalnych. Pomysł to świetny, bo od początku dziecko ma kontakt z formą sztuki i nieoczywistymi obrazami. Dla rodziców to urozmaicenie, bo można się bawić z dzieckiem i za każdym razem opowiadać coś innego o ilustracjach, zwłaszcza tych z trzeciej części, gdzie wiele się na nich dzieje, ale nie zawsze dokładnie wiadomo co. Książki te sprawdzają się także przy dwójce dzieci: niemowlaku i starszaku (czterolatek) - starsze dziecko samo może opowiadać młodszemu o tym, co widać na obrazkach. Dla mnie to wartościowa seria i ciekawe uzupełnienie lektur z 10-miesięcznym dzieckiem.
Zapragnęłam podarować dziecku choćby jedną z trzech części serii. Wybrałam tą, uznając, że jest świetną ilustracją dla tematu malarstwa naskalnego i może zagrzać miejsce w biblioteczce na dłużej, nawet do czasów szkolnych.
Temat jest świetnie zrealizowany. Ilustracje są dobrane przekrojowo, zróżnicowane tematycznie i kompozycyjnie. Udało się znaleźć złoty środek między realizmem prawdziwych malowideł, a ich graficznym uproszczeniem. Oglądam z przyjemnością.
Książeczka jest picture-bookiem i nie mam pomysłu w jaki sposób prezentować ją dziecku, więc po prostu opowiadam o pigmentach, których używali pierwsi ludzie oraz o tym jak żyli i jak przedstawiali otaczający ich świat.
Na pewno nie ułatwiłam sobie życia tą książeczką, bo przekazywanie dziecku tak abstrakcyjnie odległego świata jest pewnym wyzwaniem.
Za to upiększyła i urozmaiciła się nasza biblioteczka; Ta pozycja jest świetną wizualną i tematyczną odskocznią na tle pozostałej literatury dziecięcej.