cytaty z książek autora "Lauren Wolk"
...jeżeli moje życie to tylko mała nutka wiecznej symfonii, to jakże miałabym nie chcieć zagrać jej najdłużej i najgłośniej, jak tylko potrafię?
Nasza stara obora dała mi jedną z najważniejszych lekcji w całym moim życiu: że niezwykłość może się przejawiać w rzeczach najprostszych.
Trzeba jednak patrzeć na koniec historii, a nie wyłącznie na to, co się działo po drodze.
Zamieniłam się więc w kamień i po prostu czekałam, usiłując ogłuchnąć na te wszystkie słowa, i choć nie miałam wtedy jeszcze dwunastu lat, już przebiegła mi przez głowę myśl, że jeśli mam zostać matką, to nigdy matką synów.
...nasz aparat zbierał kurz, aż pewnego popołudnia - gdy brzoskwinie były w pełni krótkiego rozkwitu i oglądane pod słońce zamieniały sad w różową mgiełkę - sięgnęłam po niego z zamiarem uwiecznienia chwili.
[...]
-Mokasyny są jadowite, a to duża różnica - sprzeciwiłam się.
-Nie dla tego węża - odrzekł mi na to. - Ani Boga, który go stworzył.
Z babcią nie wiązało się nic, co mogłoby mnie przerażać - z wyjątkiem myśli, że już niedługo może nam jej zabraknąć.
Tymczasem jednak cieszyłam się, że sobie poszła, a podążałam za nią tak wolno, że kiedy dotarłam do linii lasu i wyszłam na pole, już jej nie zobaczyłam, tylko jej ślady - głębokie i ostre, jakby dźwigała na barkach ciężar ponad siły.
I wtedy uznałam, że istnieją sprawy, których nigdy nie pojmę, choćbym nie wiem jak się starała. I choć na pewno będę się starać.
I że będą ludzie, którzy zawsze pozostaną głusi na mój cichy głos, choćbym miała do powiedzenia nie wiadomo co.
To wszystko mówiłam Toby'emu, ale zapewniałam go również, że nie mam do niego najmniejszych pretensji o to, że uciekał przed złem znacznie większym niż moje. I dziękowałam mu za to, że pozwalał mi naprawiać każdą swoją niegodziwość, choć sam nieraz się wycofywał.
Ale wiatr zawsze rozpraszał moje słowa niczym cienie chmur - jakby bardziej od tego, kto je usłyszał, liczyło się po prostu to, że je wypowiedziałam.
I tak było dobrze.
Moja wewnetrzna struna zaczęła się ponownie strasznie napinać i choć nie wiedziałam, kto mnie tak nastraja, błagałam go w duchu, żeby się zlitował.
I to, co wtedy odsłonił lód, było tak dojmująco smutne, że nigdy nie przestałam się dziwić, jak mógł z tym smutkiem żyć.
Buraki, z pozoru nic takiego. Twarde jak kamienie owinięte skórą szorstką i oblepioną ziemią, z włochatym korzonkiem. W środku kryły się jednak słodkie rubiny, które nie mogły się doczekać, aż ktoś je rozgrzeje do cudownej miękości.