Pisarz amerykański. W 1954, Robbins uczęszczał na uniwersytety w Waszyngtonie, Lee University w Lexington, oraz na uniwersytet w Wirginii, gdzie studiował dziennikarstwo. Z ostatniej uczelni został jednak wyrzucony z powodu problemów z dyscypliną. Wówczas przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie chciał zostać pisarzem. Wstąpił do Sił Powietrznych, gdzie przesłużył trzy lata w Korei. W 1960 roku powrócił do normalnego życia w Richmond, w stanie Wirginia. Dostał się do szkoły artystycznej gdzie studiował sztukę, był redaktorem naczelnym gazety uniwersyteckiej. Po ukończeniu studiów przeniósł się do Seattle, gdzie pracował w lokalnej gazecie The Seattle Times. Po kilku latach przeniósł się ponownie, tym razem do LaConner, w stanie Waszyngton w 1970, gdzie żyje do chwili obecnej.
Jego powieści są kompleksowe, często przedstawiają dzikie historie z elementami socjologicznymi i obskurnymi, jednak prawidłowo i dobrze usadzonymi w treści.
Książkę kupiłam chyba ok 10 lat temu na ulicznym straganie za jakieś drobne. Z racji nałogowego czytania musiałam mieć coś do czytania więc jakoś wpadła mi w oko. I od tej pory zawsze gdy jest mi już za ciężko w życiu doczesnym to książka ta pomaga mi się oderwać i wyrwać a przede wszystkim odprężyć. Czytałam ją już ponad 10 razy i na pewno będę nadal do niej wracać. Bo ja chcę być czasami księżniczką a w domu mieć wybuchowego rozbójnika :)
Spektakularność języka. To pierwsze co przykuwa uwagę w tej książce. Można dojść do punktu, w którym ona już nie działa/nie przeszkadza w odbiorze fabuły książki. A fabuła jest może tylko pretekstem, by autor mógł na swoim remingtonie napisać, co myśli o życiu w ostatnich dekadach XX wieku.
A pisze pięknie (nie tylko z rozmachem) o miłości i przemianach społecznych, jakby uprzedzając to, co zdarza się teraz, kiedy to nie jeżyny są zbyt zachłanne a Internet, kiedy to nie kulturane narzucenia ograniczają związki a Internet... Warto szukać tajemnicy, nawet jeśli nie jest się palaczem i do cameli nie ma się dostępu.
No i jeszcze o fabule - jest wystarczająco zaskakująca i wciągająca, by nie traktować tej książki jak filozoficznej przypowieści. A to smaczne, niczym tort weselny i szampan z ciemności