Tak po prostu...
Cóż, manga jest "starej daty" - widać to zarówno po kresce, jak i po schemacie z czasów, gdy idealni herosi byli jeszcze oficjalnie w cenie. Szczerze mówiąc, nazwałabym ten tytuł zwyczajnie "klasycznym" (bardziej dosadnie "sztampowym"),ale ta schematyczność bawiła mnie do tego stopnia, że poczynania bohaterów wywoływały chichot, a nie zgrzytanie zębów.
Jedyne, co faktycznie drażniło, to DREWNIANE (dosłownie) dialogi. Tłumacz kompletnie sobie z tym nie poradził. Nie przypominało to nawet tłumaczenia zrobionego na kolanie, raczej kompletną amatorszczyznę...
Podsumowując, tytuł bezsenności nie wywołał. Ale bólu głowy też nie.
Pierwsza seria którą zebrałam w całości. Jednak patrząc po latach zaczynam dostrzegać jak wiele wad miał ten tytuł. Największym jest kreska. Często pojawiają się błędy anatomiczne, zwłaszcza w długości rąk i ramion. Fabuła ma swoje ciekawe momenty i zwroty ale tak naprawdę jest to cały czas ten sam trójkąt miłosny i nieszczęśliwa miłość wałkowane wciąż i wciąż. Ale za to przywiązałam się do paru postaci a to dla mnie duży plus. Ogólnie jeśli szukacie romansu w realiach fantasy mogę polecić.